La Amore 💓

503 37 17
                                    


– Ona nie może odejść, jeszcze nie zatańczyła na naszym weselu...

Minęło chyba milion sekund, nim pojawiła się pielęgniarka z informacją, że z Panią Szabo jest wszystko dobrze, a zamieszanie sprzed kwadransa nie miało z jej stanem i operacją żadnego związku.

– Zamieszanie? – podniósł głos poirytowany Janek.

– Przepraszam, więcej nic nie mogę powiedzieć, zaraz doktor Millot odpowie na resztę Państwa pytań, przepraszam, muszę wrócić na oiom. – odwróciła się i wyszła z poczekalni.

– Najważniejsze, że z mamą jest dobrze, tak powiedziała, prawda ? – Adam zaczął nerwowo mówić.

– Tak, musimy czekać na lekarza. – Ivon potwierdziła.

– Dlaczego tak długo to trwa? –denerwował się Janek.

Brodacza, nawet na chwilę nie opuszczał stres, a zdenerwowanie, było bardziej widoczne, gdyż chodził nerwowo po poczekalni, łapał się i mierzwił włosy, pocierał szybkimi ruchami brodę. Podszedł znowu do mnie, popatrzył w moje oczy i widziałam, że szuka w nich ratunku, musiałam, stanąć na wysokości zadania i powiedzieć te słowa, które chce usłyszeć i w nie uwierzyć. Muszę dodać mu otuchy i jakoś uspokoić, wyciszyć przed przyjściem lekarza i rozmową z nim.

– Janku będzie dobrze, zobaczysz... – zaczęłam jakoś niepewnie, ale najłagodniej jak potrafiłam.

– Tak, będzie dobrze – zgodził się ze mną i jakby złagodniał.

Usiadł obok mnie i chwycił czule moją dłoń, a ja odwzajemniłam ten gest swoim uściskiem jego. Spojrzeliśmy sobie w oczy z miłością, czułością, zrozumieniem. Ta chwila i ten subtelny dotyk spowodował, że oboje naładowaliśmy się dobrą energią, pozytywną, taką, która jest gotowa pokonać wszelkie przeciwności losu. Będąc razem damy radę zmierzyć się z rzeczywistością, która nas czeka.

– Sylwio, jak dobrze, że ciebie mam... dziękuję – skończył bardzo cicho.

Miałam dodawać mu otuchy, a łzy same napłynęły mi do oczu, że aby je ukryć, przytuliłam się do niego. To pozwoliło mi się uspokoić i nie wybuchnąć rzewnym łkaniem.

– To dziękuję, za ciebie...

Nagle otworzyły się drzwi, z których wyszedł zmęczony doktor Millot. Wszyscy stanęliśmy przed nim, na baczność, gotowi wysłuchać co się stało i jak przebiegła operacja, jak Anna.

– Jak mama? – zapytał stanowczo, ale spokojnie Janek.

– Dobrze i od razu przepraszam, za to zamieszanie i zwłokę w informowaniu Państwa. Najważniejsze, że operacja pacjentki przebiegła pomyślnie, jest teraz na sali pooperacyjnej, gdzie czekamy na spokojne wybudzenie się. I jeśli wszystko przebiegnie dalej tak, jak się spodziewam, już za dwadzieścia cztery godziny przeniesiemy ją na normalnej sali. – Wyrzucił dużo informacji jednym tchem i uczuciem ulgi , otarł ręką czoło.

– Ale coś się stało? – Adam ciągnął temat.

– Tak, mieliśmy utratę przytomności jednego z rezydentów w sąsiedniej sali operacyjnej, tuż po zakończonej operacji, Pani Anna już była przewieziona na pooperacyjną.

– Jest Pan pewien, że z mamą wszystko dobrze?

– Tak operacja przebiegła, bez zakłóceń, mamy nagranie z całości, które muszę jeszcze dziś raz prześledzić, gdyby wynikły jakieś komplikacje, ale jestem dobrej myśli, że tak się nie stanie.

– Dziękujemy za informacje doktorze, kiedy możemy zobaczyć panią Szabo? – zapytałam.

– Zapraszam jutro około siedemnastej, teraz potrzebuje spokoju i państwo też musicie się wyspać i odpocząć. To były trudne i wyczerpujące chwile dla nas wszystkich.

Miłość na AntypodachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz