Rankiem przywitała mnie ostra pobudka Viki, pukała dość energicznie w drzwi.
– Sylwio kochana telefon z Polski chodź, wstawaj śpiochu, coś ty w nocy robiła. Pewnie ten alarm cię wybudził i długo pewnie się kręciłaś. Janek już przełączył nas na Skype'a i w salonie czekamy four you.
– Już idę. - Janek oczywiście staje na wysokości zadania przed ciotką, nękany wyrzutami sumienia po tym co w nocy robiliśmy albo raczej po tym nie zakończyliśmy wczoraj. Bo liczy chyba na to bym zapomniała. No przecież to normalne ja zawsze jestem tą porzucaną, ale dość koniec, nie dam więcej się wykorzystać. A co z tą naszą grą? A niech to pomyślę jutro, całkiem jak Scarlet O'Hara z „Przeminęło z wiatrem". Tak po wigili muszę się poważnie rozmówić.
- Chodź, kawę i grzanki już przygotowałam, Janinka i Kazik rozmawiają już z Jankiem, Frankiem i Anną.
Naburmuszona próbowałam w łazience doprowadzić się do jako takiego wyglądu, a po nocy pełnej wrażeń wyglądałam na mało wypoczętą. Make-up nieco zatuszował to i ow, no nic, na rozmowę z rodzinką z Polski musi wystarczyć. Włosy związałam w koński ogon i jak gdyby nic, radosna jak skowronek czy też „ichniejsze" papugi poszłam na ścięcie. Oby mama się niczego nie domyśliła.
- Mamo, tato dobrze wyglądacie! Która u was godzina, a tak późno, rankiem ubraliście choinkę z bliźniakami, żywą choinkę ... łza w oku mamy się zakręciła, tato za to trzymał fason.
– Tak też tęsknię za Wami, to już miesiąc jeszcze dwa i będę z powrotem. A co w sklepie? -chociaż mnie to jakoś w ogóle nie obchodziło, raczej gdzie podział sięJanek, nigdzie go nie widzę?
- Radzą sobie, to dobrze.... Halo, jesteście? - Przerwało i już nie udało się przez najbliższych kilka minut połączyć skyp'a więc dokończyłam rozmowę już przez komórkę, szybko złożyłam życzenia, otarłam łzy.... I Viki zrobiła mi wykład, że moja mama, Irenka to mimo, iż babcia to tak dobrze się trzyma, tylko nad Kaziem by popracowała. Anna chyba zauważyła, że rozglądam się po salonie i szukam mojego chłopaka na niby, uśmiechnęła się.
- Jak zeszłaś do nas, Janek wyjechał do city jakieś sprawunki- czytała mi w myślach.
- Sama nie wiem, co może być ważne dziś przecież zaraz siadamy do wieczerzy wigilijnej. Ach jak to dobrze, że was kochani moi, bo niby mam dwóch synów, a jak potrzeba to ich nie mam. Osobiście uważam, że mnie by się już wnuki przydały jak twojej Irence, prawda Viki? Ubierały by choinkę i wnosiły dużo zamieszania i radości w moje życie.
A ja na wspomnienie o wnukach zrobiłam się czerwona jak piwonia. Jak to dobrze, że w tym momencie Janka nie ma, to dopiero był by obłęd, pewnie pojechał dograć szczegóły z Adamem, nim ten zrobi supraise w stylu : „ Mamo, ja po swoja część spadku". Ciekawe jak wybrnie z tego, sprzedadzą farmę? Co z patentem, czy ten Adam to naprawdę taki lekkoduch, jak można tak zaprzepaścić pracę swoja ojca, matki, swoją i mojego... no właśnie kim jest dla mnie? Partnerem w grze i tego będę się trzymać, tak, uda się! Nie dojdzie między nami do niczego!
- Oj kochani to co idziemy do kuchni, przygotuję z Mary ostatnie dania, jakąś przekąskę na lancz, a Anna i Sylwia zajmijcie się salonem. Frank kochanie nie pozwalaj Annie na wysiłek. – Viki zadecydowała i razem z Mary przeniosły się dokuchni. Nakryłam do stołu świąteczną piękną białą zastawę, kryształowe kieliszki na wodę i wino, piękne świeczniki, ustawiłam dwa bukiety które Anna zamówiła z miejscowej kwiaciarni. Pięknie! Nawet ja sama byłam zadowolona, to zajęcie pozwoliło mi na chwilę zapomnieć do tęsknocie za domem i bliskimi i za tym czymś czego jeszcze nie potrafiłam nazwać. Takie to dziwne, upał 36 stopni godzina 6 popołudniu za kilka chwil siadamy do wigilijnego stołu gdzie w tym wszystkim jest pierwsza gwiazdka? To będą zupełnie inne święta.
- Co za niespodzianka Adam, synku wróciłeś! – Anna rozpłakała się na widok marnotrawnego syna.Całe towarzystwo zbiegło się do salonu, bo oto w przebraniu świętego Mikołaj pojawił się w domu rodzinnym jak gdyby nigdy, nic. Przywitał się z wszystkimi po kolei Anną, Viki, Frankiem, Marią, Willim i Tiną, a następnie tanecznym krokiem z dziwny, ukłonem , stanął przedemną, chwycił moja dłoń, zakręcił ze mną pirueta i wylądowałam w jego objęciach.
- A to jest Sylwia, piękna dziewczyna z Polski, o John jak jej nie upilnujesz to ja ją upoluję.- I cmok, cmok w oba policzki. Ludzie czy oni sobie jakieś żarty ze mnie stroją, bracia, a jeden lepszy od drugiego.
– Witaj Adam- wydukałami i nagle czyjaś silna dłoń i ramię przyciągnęło mnie – Adam daj spokój, Sylwia jest odporna na twój urok osobisty, jestem o nią spokojny, wie, że ty tylko zabawą żyjesz. –Janek dość mocno trzymał mnie w uścisku.
Wszyscy pozostali zajęli się duszą towarzystwa Adamem, który barwnie opowiadał o tym co porabiał gdy gonie było, a mnie Janek dyskretnie złapał za rękę i pociągnął do swojego czy raczej teraz mojego pokoju.
- Słuchaj Sylwio dogadałem się z nim, ma poprawnie się zachowywać, a po świętach ma złożyć zeznane na policji, jak się okaże, że będzie czysty, składamy papiery do urzędu patentowego i jak wszystko się uda do dopiero, w połowie lutego spłacę go. Mówi ci o tym, bo tylko tobie mogę ufać, gdyby jakimś cudem nie dotrzymał słowa i wcześniej powie o tym mamie chcę byś mi pomogła przeprowadzić mamę przez tę sytuację. Obiecał, że nic jej do tego czasu nie powie ale po nim to mogę się wszystkiego spodziewać.
Jak zahipnotyzowana siedziałam u niego w pokoju, na jego łóżku, które teraz ja zajmowałam a na którym dziś w nocy, no i niby docierały do mnie jego słowa ale cały czas przypominałam sobie scenę z wczoraj. I wtedy wstał, powoli zaczął rozpinać koszulę, a ja nie mogłam wydukać nic, kompletnie nic. Za to myślami wracam do przeżyć ostatniej nocy, jego ust, dłoni i tego gorąca wewnątrz mnie...
-Sylvio, kochanie daj mi chwilę wezmę prysznic... chyba, że razem wskoczymy pod prysznic?- Co!? O i to mi równowagę przywróciło.
- Żarty się ciebie trzymają, idź sam, masz 5 minut! Ja idę do garderoby przebiorę się i siadamy do kolacji wigilijnej.
Uff jak tu mi dobrze, prysznic i makijaż zrobiłam chwilę temu, a dziś postanowiłam założyć na kolację tiulową sukienkę w kolorze butelkowej zieleni długośc ido połowy łydki, odcinaną w tali i wiązana z tyłu szyi. Włosy zostawiłam rozpuszczone, delikatnie pofalane, ładnie się teraz układają jak nie za dużo z nimi kombinuję. Założyłam złotą delikatną opaskę, znalazłam również złote sandały na obcasie i po raz pierwszy byłam zadowolona z efektu końcowego, bo nie wyglądałam jak jak to znaczy podobałam się sobie. Stojąc w garderobie i przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze, poczułam, że nigdy nie czułam się tak kobieco jak teraz. Nie chodzi mi tu o sukienkę, buty czy makijaż, ja się zmieniłam w środku, od paru dni to czuję, choć może zmian nastąpiła w momencie jak wsiadłam do samolotu i spojrzałam w oczy najprzystojniejszego brodacza na świecie?
- Jesteś piękna– wyrwał mnie z zamyślenia głos, a w lustrze zobaczyłam żarliwie przyglądające mi się właśnie te oczy.
- A ty w ręczniku, jeszcze chwila, a wezmą nas na języki, Janku zaraz kolacja.
I uciekłam, niepatrząc już na niego. Ta gra nie skończy się dobrze, bo ja w niej będę największą przegraną. Dam radę, teraz świąteczna kolacja, co może się jeszcze stać?
![](https://img.wattpad.com/cover/227494868-288-k230186.jpg)
CZYTASZ
Miłość na Antypodach
RomanceSylwia wylatuje do Australii, by zaopiekować się ciotką Viki po operacji. Marzy też, by ten wyjazd okazał się szansą na zmianę jej nudnego życia, jakie wiodła w Polsce. Sprawa wydaje się prosta, ale już w samolocie zaczynają się problemy, gdy spotyk...