Zimny prysznic pomógł ochłodzić moje ciało, ale nie udało się pozbyć gorących myśli. Dlaczego pocałował mnie w usta? Może bym się przyzwyczajała do niego i by przy ludziach było nam a wszczególności mnie, łatwiej udawać parę. To wspomnienie jednak wracało co chwilę do mojej głowy, a dłoń przykładałam do ust, wspominając jego jego delikatny pocałunek. Kręciłam się w dużym, podwójnym łóżku i zastanawiałam o sytuacji w jakiej się znalazłam, o naszym mile spędzonym wieczorze na werandzie, pocałunku. Jak by to było gdybyśmy naprawdę mieli być parą, spodobała mi się ta myśl. A czy on myśli o mnie w ten sposób? OMG czy ja przypadkiem, nie jestem jeszcze pod wpływam procentów? Zaprzątam sobie głowę brodaczem, co utrudnia mi zaśnięcie, a on pewnie już chrapie w sąsiednim pokoju. Zaraz, ale nie słyszałam by był jakiś ruch w naszej wspólnej łazience. Pewnie pracuje, tak pracuje! Zapomnij, jakie myślenie o tobie Sylwio. Weź się do cholery w garść i śpij, dobranoc!
Rankiem wypoczęta wyskoczyłam z łóżka gotowa na nowy dzień. Nim weszłam do naszej wspólnej łazienki nasłuchiwałam, czy aby nie zastanę tam Janka pod prysznicem. Nie, cisza, pewnie już dawno pojechał po Annę. Nie, przecież wspominał coś, że w porze lanczu ma dopiero jechać. Pewnie jeszcze śpi. Ziewając i przeciągając się weszłam do łazienki i kogo widzę... uśmiechnięty macho przycina brodę, nad jedną z umywalek, owinięty na biodrach ręcznikiem. Oj jaki śliczny tors. Wiedziałam, ja wiedziałam, że on tam ma kaloryfer i jeszcze ten tatuaż.
Moja kusa koszulka ledwo sięgała pośladów i brodacz widząc mnie, że gapieę się na niego jak zahipnotyzowana nastolatka, wzdychnął głośno.
-Fiu fiu, witaj piękna, ja już kończę– zawstydzona, oblana rumieńcem i czym prędzej zaczęłam wycofywać się. Że też ja bez pukania tam wlazłam i musiałam się na niego gapić, jak bym takiego ciała nie widziała. Widziałam już takie, na filmie, ale widziałam. Co też on sobie o mnie pomyśli.
- Już wolne, Sylvi proszę! Usłyszałam głos i zamknięcie drzwi. Nigdy więcej takich ekscesów z rana. Musze uważać.
Przedłużałam swoją poranną toaletę do granic możliwości, by tylko go na śniadaniu już nie spotkać i udało się, pojechał już gdyż miał jeszcze coś do załatwienia w miasteczku. Ufff. Odetchnęłam z ulgą. Czas z ustalaniem świątecznego menu z Wiki leciał bardzo szybko i do pory lanczu miałyśmy ją gotową, razem z listą zadań. Nie ocenioną pomoc ąokazała się Mary, bardzo przyjemna kobieta, a z jej 23 letnią córką polubiłyśmy się od pierwszej chwili i dogadałyśmy się bezproblemu, Tina koniecznie chciała uczyć się polskiego, wcześniej ćwiczyła dużo z Anną teraz będziemy sobie wzajemnie pomagać. Na pierwszy ognień Mary i Tina pomogły mi i rozpracować wszystkie urządzenia w kuchni. Pokazały mi fantastycznie zaopatrzoną spiżarkę, gdzie były już wszystkie zakupu z polskiego sklepu. Najbardziej pracochłonne pierogi i uszka zamrożone, kupione w na tym sławnym świątecznym festynie. Po lanczu upiekłyśmy z Tiną przeróżne ciasteczka i pierniczki. Mary i Viki zrobiły jakąś specjalną marynatę do indyka, który ma być podany na pierwszy dzień świąt. Ja jeszcze zrobiłam śledzie po wiejsku, jakie robiłam z mamą w domu, w Polsce.... I wtedy się trochę rozkleiłam. To pierwsześwięta bez mojej zwariowanej rodzinki, a ja szykuje wigilię w obcym domu, dobrze, że Tina potrafiła mi poprawić humor opowiadając jakąś zabawną historię ze swojej uczelni. Udało mi się jakoś wrócić do równowagi psychicznej, a pomogło mi też przypomnienie, dlaczego tu jestem, tak muszę zrobić co mojej mocy by Anna wróciła do zdrowia. Mój układ z brodaczem.
Na obiad ugotowałam ryż i zapiekłam go z warzywami, moje popisowe danie i czekaliśmy tylko na nich z podaniem posiłku. Dochodziła 7 wieczorem, a ich dalej nie było. Może powinnam zadzwonić, może coś się stało, może Anna zasłabła. Martwiłam się, ale obawiałam się, że gdy zadzwonię Janek pomyśli, że jestem jakaś nadgorliwa albo za bardzo przejmuję się rolą. Kwadrans po siódmej, dałam za wygraną i zdecydowałam się jednak zadzwonić i gdy wybrałam jego numer usłyszałam, że podjechał jakiś samochód na podjazd. To podjechał jego samochód, rozłączyłam się i wybiegłam na zewnątrz. Szczęśliwa, że już są i że oboje wchodzą z auta. Anna wyglądała bardzo dobrze i pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że odwiedziła fryzjera. Nawet nie widać u niej powagi choroby ale wiem, że to tylko pozory. Anna na nasz widok bardzo się ucieszyła i do końca nie wierzyła, że udało Jankowi się nas namówić na spędzenie świąt wspólnie. Kolacja minęła w przemiłej atmosferze. Pochwalili moje dłonie, które taki pyszny posiłek przygotowały. Wiki rozpływała się nad naszymi cukierniczymi poczynaniami, oczywiście nie obyło się bez degustacji. Przy kolacji oczywiście byli też Mary, Willi i Tina, było bardzo miło, choć czułam się trochę niezręcznie z wpatrującymi się we mnie siedmioma parami oczu i chcąc uciec im z widoku, zabrałam się za posprzątanie stołu po kolacji, a towarzystwo przegoniłam do salonu. Wmawiając im, że potrzebuję skupienia przy dekorowaniu pierniczków. Jednak Mary poszła z Anną pomóc jej w sypialni, Viki z Frankiem jak zwykle poszli na wieczorną partyjkę makao, a Tina z ojcem wrócili do siebie. O dziwo, nastała błoga cisza, a ja w kuchnia zabrałam się do pracy. Janek zjawił się nawet nie wiem kiedy i podsunął mi piwo.
![](https://img.wattpad.com/cover/227494868-288-k230186.jpg)
CZYTASZ
Miłość na Antypodach
RomanceSylwia wylatuje do Australii, by zaopiekować się ciotką Viki po operacji. Marzy też, by ten wyjazd okazał się szansą na zmianę jej nudnego życia, jakie wiodła w Polsce. Sprawa wydaje się prosta, ale już w samolocie zaczynają się problemy, gdy spotyk...