Czy mogę z tobą spać?

616 52 52
                                    


Ranek przywitał mnie zapachem kawy, przeciągnęłam się leniwie i spojrzałam na zegarek, co dziesiąta?

Wyskoczyłam z łóżka, jak bym co najmniej była spóźniona na maturę. Ludzie dlaczego tak mocno spałam, wszyscy już pewnie na nogach, tylko ja, jak śpiąca królewna próżnuję w łóżku.

- Witam cię - uśmiechnęła się Vikii puściła mi oczko - mam nadzieję, że się wyspałaś, chyba za długo wczoraj siedziałaś z tymi ciastkami, jutro wigilia nie możesz dziś się przemęczać, posiedzisz może z nami w salonie albo przy basenie – ale co miało znaczyć to oczko, co ta Viki znowu wymyśliła?

- Gdzie reszta ?- ale interesował mnie głównie jeden człowiek, bo nie uśmiecha mi się dziś z nim udawać parę.

- Frank i Anna przy basenie, a Janek musiał skoczyć do firmy, dostał telefon i wybiegł mówiąc, że wróci juto. Wery dziwne?

Doprawdy dziwne, jutro przecież wigilia, a tutaj w Australii to czas wakacji i urlopów,grilów,  bankietów świątecznych, a nie pracy, co było takiego pilnego, że zatrzyma go na noc. Oby to nic strasznego, dopiero co przetrwaliśmy kryzys z matką, a teraz co znowu? Może później się sytuacja rozjaśni, zabrałam się marynatę do ryb. Dzień zleciał nawet nie wiem kiedy, ale smakołyki, dom i my, byliśmy przygotowani, by zacząć świętowanie, choć coś w tyle głowy nie dawało mi spokoju. Za długo Janek nie dawał znać, wieczorem jeszcze przed kolacją, napisałam sms: „Czy wszystko ok?" Odpowiedź przyszła błyskawicznie: „Nie martw się, jest ok." Ale elokwencja, zarówno z mojej strony, jak i jego. Zaraz po kolacji poszłam do siebie, zresztą ból głowy domagał się proszków i snu. Około 2 w nocy obudził mnie Janek, siedział przy mnie, odgarniał mi kosmyk włosów, gładził po policzku.

- Sylwio proszę obudź się, musimy porozmawiać - ludzie co się znowu dzieje. Oczy powoli przyzwyczaiły się do delikatnego światła lampki przy łóżku.

- Co się stało, coś z Anną? -spojrzałam na jego zmęczoną twarz i zmartwiłam się, natychmias tobudziłam się i usiadłam, w napięciu czekałam co mi powie. Poprawił mi poduszkę i chyba poczułam alkohol?

- Nie, z mama wszystko dobrze, pojawiła się czarna owca, Adam wrócił.

- To chyba dobrze, rozwiąże się część twoich problemów - powiedziałam ostrożnie.

- Nie do końca, Adam chce pieniędzy, życzy sobie swoją część farmy to znaczy mam go spłacić. Planuje rozpocząć jakiś biznes we Włoszech - gorzko zakończył.

- A co z waszym patentem? Jak to spłata? Przecież mówiłeś, że on był jakoś związany był z Anglią i Polską,  skąd mu się te Włochy teraz wzięły?- Zarzuciłam go, gradem pytań.

- Sam nie wiem, to szczeniak. Przecież ta farma miała być jego, a teraz ja prowadzę ten biznes, aby sprawę patentu doprowadzić do końca, z szacunku na pamięć ojca, a on..., a Adam... chce to zniszczyć... Nie rozumiem go, no nie rozumiem, przecież sam mówił, że przejmie samodzielne zarządzanie Farmą Petra, na co przystałem. Zainwestowałem w siebie, w swoją firmę, ludzie, wiesz moi pracownicy zaufali mi... A teraz, moje biuro, farma, mama, ty ...

Wstał zaczął chodzić popokoju, po czym podszedł do stolika wziął szklankę i wypił do dna, musiał przynieść ze sobą whisky, wlał ponownie i wstał.

- Przepraszam, że piję, ale wytrącił mnie z równowagi. Sylvi, co ja mam zrobić?

Podszedł do mnie do łóżka i uklęknął, a głowę położył na moich kolanach, a ja zaczęłam bezmyślnie głaskać, go po włosach i nic nie mówiłam, nie miałam pomysłu jakie słowa mogą przynieść rozwiązanie gdy jest pod wpływem procentóe, on chce się wygadać. Jak się prześpi i wytrzeźwieje pewnie znajdzie rozwiązanie.

- Czekałem jeszcze, aż się ocknie i wróci, by w końcu zacząć zachowywać się jak na Szabo przystało, a on chce mnie zniszczyć, matkę, pracę ojca na tej farmie, siebie chyba już dawno zniszczył.

- Janku, może on tak przeżywa śmierć ojca.

- To niech się w końcu pozbiera jak ja i matka, nim i nas zniszczy. Ja nie dam mu tych pieniędzy, jak chce, niech sam zabierze się za sprzedaż farmy. Oby tylko po operacji mamy, potem jakoś jej wytłumaczę. Sylvi zostaniesz ze mną, pomożesz mi z mamą?

- Przecież tu jestem, zrobię wszystko dla twojej mamy, przecież wiesz -popatrzyłam na niego, bo podniósł głowę z moich kolan i poparzył na mnie z czułością. Jaki on jest piękny i taki pijany?

- Tak, kochana Sylvi, jutro to znaczy dziś, pojawi się jako niespodziewany gość na wieczerzy wigilijnej. Mama się ucieszy z jego powrotu, a ja nie mogę złamać jej serca mówiąc, że przyleciał tylko po pieniądze. Sylwio wiesz to nie chodzi o pieniądze ale chodzi mi o mamę jak się dowie, że Adam planuje życie we Włoszech, to ją zabije ...–

- Przestań, nie waż mi się nawet tak myśleć, Anna jest bardzo mądrą kobietą, może nie będzie tak strasznie jak się dowie prawdy.

Potrząsnął głową, jakby chciał odgonić złe myśli. Ja chciałam dodać, coś mądrego ale nie wiedziałam co, każde słowa wydawały mi się nieodpowiednie. Nie dziś, gdy jest w takim stanie.

- A mogę dziś z tobą spać, nie tak wiesz, ja chcę się tylko przytulić, nie chcę być sam, tylko ty znasz prawdę, chcę się tylko do ciebie przytulić.

I obszedł łóżko dookoła i położył się na pościeli, głową przy mojej, po czym jednak podniósł moje ramię i położył głowę na moim ramieniu. Lekko zdziwiona i oszołomiona poddałam się temu. Zresztą i mnie zrobiło się jakiś wtedy leżej.

- Tak, miło, tak dobrze, dziękuję że jesteś...- było miło, nawet bardzo. Leżeliśmy tak chwilę, gdy już chyba we śnie powiedział.

- Adam... ja mu powiedziałem, że po świętach... - co po świętach i chyba odleciał, a ja zaraz po nim też, chociaż obawiałam się, że nie usnę. A jednka sen przyszedł i to jaki. Śnię, jest tak przyjemnie, nie wiem jak to się stało ale przytulamy się do siebie, Janek pachnie tak przyjemnie, delikatnie poczułam jego usta na mojej szyi, za uchem i czuję jego gorące usta, lekko rozchyliłam swoje i odważyłam się wyjść mu na spotkanie, a z każdą chwilą intensywniej poddaję się  tej rozkoszy bezgranicznie. Byliśmy jak para stęsknionych kochanków, w świetle księżyca. Boże co ja robię, to nie jest sen... jak... Janek zaczął pieścić mnie bardziej śmiało, drażniąc moje piersi przez moją koszulkę, a ja tylko wygięłam się i nie chciałam by ta chwila się skończyła. Przyjemne mrowienie w brzuchu, które tak rozkosznie rozchodziło się po całym ciele. Nawet nie wiem kiedy pozbył się t-shirt'a, a może wcale go już nie miał, był w samych jeansach. Szeptał.

- Sylvio bądź ze mną dziś, proszę daj mi siły, niech ta noc trwa. Nie chcę myśleć, co będzie potem. Tylko ty mnie rozumiesz....- łagodnie do mnie przemawiał, a że nie było sprzeciwu z mojej strony. Zdjął moją koszulkę, zaczął całować mój brzuch, centymetr po centymetrze, aż dotarł do piersi, poddałam się jego pieszczotom, zatracając się w jego dotyku bez reszty. Otrzeźwienie przyszło bardzo szybko, nagle włączył się alarm generatora prądu w pomieszczeniach na zewnątrz. Chwyciłam pościel i okryłam się, czując się trochę zawstydzoną i dziękując alarmowi, że przewał ten miłosny amok, którego sama nie byłabym w stanie przerwać. Janek również otrzeźwiał w momencie.

– Przepraszam Sylvio, chyba posunąłem się za daleko...przepraszam – spojrzał na mnie jakby do końca nie wierzył co się działo z naszymi ciałami przed chwilą i wybiegł z pokoju na dwór w poszukiwaniu intruza przez którego włączył się alarm.

 - OMG! Co to było....-upadłam na poduszki zamroczona, rozpalona, niezaspokojona, więc to tak ma być... Co to było, co to było? Cały czas pytałam siebie, tak winę temu uniesieniu przypisałam tabletkom przeciwbólowym, które brałam wcześniej. Otumaniły mnie.  Gdyby nie one, nic nie miało by miejsca. 

Co on w sobie ma takiego, że tak mnie do niego ciągnie, nigdy czegoś takiego nie czułam.. To co Marcin mi fundował, nie można było nazwać choćby miłym wspomnieniem. Zablokowałam oba zamki, w drzwiach pokoju i do łazienki. Alarm ucichł, a ja długo nasłuchiwałam czy Janek wrócił do swojego pokoju. W końcu się poddałam się jednak zmęczeniu i mimo, iż ciało, wyraźnie odczuwało niedosyt, umościłam się w wielkim łóżku i w końcu usnęłam. 

Miłość na AntypodachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz