Linda przeprasza?!

405 38 18
                                    

Usłyszałam już chyba wystarczająco dużo. Wycofałam się do sypialni, mając nadzieję, że zrobiłam to na tyle bezszelestnie i szybko, by nie usłyszał mojej obecności. Gdy znalazłam się w pokoju, za zamkniętymi drzwiami, pozwoliłam sobie na łzy, choć nie mogłam zrobić tego całą sobą. Nikt, a tym bardziej brodacz nie może się zorientować, że podsłuchałam jego rozmowę. Co ja tam do cholery usłyszałam? Zaraz, powiedział, że nie wie co ze mną zrobić? Może jest ze mną ze względu na stan matki, jej życie jest przecież cały czas zagrożone. Te romantyczne chwile, cudowne wycieczki, wspaniały seks. No tak i te zaręczyny, niby chciał, by było prawdziwie, poprawnie, rodzinnie. Jednak on tylko starał się zachować pozory, że wszystko jest tak, jak zaplanowały sobie ciocia Viki i obie mamy. On chyba nadal gra! Boże jak mogłam być taka ślepa!? Jak mogłam się zakochać!? Jak mogłam mu tak zaufać! Znowu mężczyzna mnie oszukał! Jak mam teraz z tego wybrnąć z podniesioną głową?! Dobrze, że o dziecku jeszcze się nie dowiedział, bo pewnie miał by jeszcze większy problem. Pogłaskałam się po brzuchu, a myśl o dziecku wróciła mi trzeźwość umysłu!

– Nie jesteś problemem, jesteś moją miłością, moje kochane kangurzątko!

Sylwio, weź się w garść! Nie daj się pokonać temu przystojnemu, drwalowi jednemu! Odwagi! Usłyszałam mój mentorski głos. Teraz mam dla kogo żyć! Moje dziecko! Tak, dla niego będę silna! Otarłam łzy, wydmuchałam nos najgłośniej i jak najmniej elegancko, ale miałam to zdecydowanie gdzieś. Napisałam do Tiny SMS:

 Daj mi dziesięć minut więcej, miałam telefon z Polski.

W łazience szybki prysznic potem włosy przewiązałam czerwoną bandamką, zrobiłam z pazurem make-up, czarna kreska eyelinerem, mocno wytuszowane rzęsy, czerwona pomadka na usta, tak jest dobrze. W garderobie miałam gdzieś takie jeansy slimy, moja pupa w nich dobrze leży, zresztą to ostatni dzwonek, by je założyć, bo za kilka dni już się w nie nie wcisnę. Biała koszula wiązana w talii, ażurowa kozaki, bo wygodę jednak też sobie cenię. Jeszcze mała torebka, telefon i batonik, o mojego kangurka trzeba dbać.

Tina już czekała na werandzie i rozmawiała przez telefon, a ja się w duchu modliłam, by nie spotkać Szabo, nie chcę go w tej chwili widzieć. Teraz zdecydowanie pragnę uciec, z tego miejsca, byle dalej od mojego obłudnego narzeczonego. Muszę oczyścić umysł w jakimś neutralnym miejscu, choć to trudna, ale muszę szybko rozważyć bardzo ważne kwestie. Przede wszystkim czy zostać w Australii ułożyć sobie z dzieckiem jakoś życie, zostać na farmie i udawać, że wszystko jest dobrze? Czy może raczej do czasu, aż on sam mnie rzuci? Może jednak zaostrzyć pazurki i mu wygarnąć... nie, ja tak przecież nie potrafię, bo pomimo tego, jak mnie skrzywdził, ja go pokochałam. Boże jestem beznadziejna. Może najlepszym wyjściem będzie powrót do Polski i tam może uda mi się zaleczyć złamane serce? Mam nadzieję, że uda mi się, choć na chwilę, zostać samej i liczę właśnie, iż w tak dużej grupie ludzi, jakiej spodziewam się w miasteczku, będę mogła się jakoś ukryć i pomyśleć w samotności...

– Jesteś już, świetnie wyglądasz, ale oczy masz jakieś takie...

– Tina wiesz jak to jest, gdy się z mamą rozmawiam, trochę się wzruszyłam – kłamstwo wielkie jak klucha, ale przeszło mi przez gardło – za to ty dziewczyno wyglądasz jak milion dolarów, gdzieś ty dorwała taką seksowną kieckę?

– Podoba ci się? Wyobraź sobie, że w centrum Jamberoo znalazłam świetny butik, kupiłam ją tydzień temu – okręciła się – nie za obcisła?

– Nie, masz świetną figurę, wyglądasz bardzo zmysłowo.

Dziewczyna miała na sobie obcisłą jeansową sukienkę z tyłu na zamek, na cienkich ramiączkach i z pięknie podkrojonym dekoltem w serce. Jak dziś Adam zobaczy ją w takiej odsłonie, to na pewno nie odstąpi jej na krok. Nie wierzę, że on nic do niej nie czuje.

Miłość na AntypodachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz