Co zrobić z Motylami? 🦋

530 41 9
                                    


- Sydney? Czy ty powiedziałeś, że jutro lecimy? 

- Zaraz dowiesz się więcej, nie chcę mamy i reszty towarzystwa trzymać w niewiedzy.

Weszliśmy objęci do domu, a tam ...

- Jak to musiał wyjechać do Sydney, przecież dopiero co wrócił do domu, na farmę, co z patentem? - dopytywała się Anna – mówił, że zostanie już na stałe.

- I tak będzie mamo, mam wszystkie pełnomocnictwa, sprawa patentu dziś jest już załatwiona, do południa byliśmy u prawnika w miasteczku. W styczniu składam papiery w biurze patentowym, możliwe nawet, że jednak Adam sam będzie pilotował tę sprawę, czas pokaże. Jednak jak wiecie, jutro jest otwarcie nowego skrzydła hotelu Harco, w city Sydney, a Adam był wtedy głównym koordynatorem, nim zniknął, by się wyszaleć, jutro na przyjęciu oficjalnie go zastąpię i w końcu on będzie mógł, spokojnie wróci, tu na farmę.

- Tam mówisz Janku? Wróci?

- Tak, mamo. Musiał jeden podpis, złożyć dziś w biurze hotelu, dlatego nie wrócił ze mną.

- Anna, pewnie, że wróci – Viki, przytuliła przyjaciółkę.

- A wracając do jutrzejszej imprezy, to oficjalne otwarcie, muszę tam być, oczywiście z Sylvią — musnął mnie we włosy i chyba zaciągnął się zapachem?

Ze mną, a ja tam po co? Jak to taka wielka impreza, to będę tam piątym kołem u wozu. Boję się, nikogo tam nie będę znać, będę jako kto?

- Będziesz cudowną towarzyszką, nie obawiaj się niczego, zresztą będzie też główny elektronik z żoną, których znasz kochanie.

Chyba widział, mój strach w oczach, przytulił mnie, co nie umknęło towarzystwu i porozumiewawczo do siebie spojrzeli. Boże ja tu jestem i widzę, ciociu? Hello? Czego nie wiem?

- O tak nasze dzieci, Franka, Paul i Ivon, Sylwio to się świetnie składa, będziesz miała towarzystwo.- Viki klasnęła w dłonie, a Frank uśmiechnął się z czułością do żony.

- Jutro przyleci po nas Justin swoim helikopterem, nie chcę ryzykować stania w korku i spóźnienia na oficjalne otwarcie. Po gali przenocujemy w hotelu, a po lanczu z młodymi Wolnymi pojedziemy już na zasłużony wypoczynek i sylwestra do klubu Paradise na plaży Garie, przy Królewskim Parku Narodowym. Przylecimy trzeciego stycznia też z Justinem, w tym czasie Adam z wami będzie, zostawiam was w dobrych rękach. No jest jeszcze Willi, moja prawa ręka, dlatego jestem spokojny, ale gdyby się coś działo, to bardzo proszę o telefon.

- John, możesz na nas liczyć, synu — Frank uspokajał.

- Wiem, dzięki, teraz jestem naprawdę spokojny. Dziękuję Franku i Wiktorio zawsze na was mogę liczyć.

- John, dobrze wiesz, że jesteś dla nas jak son, a Anna jak my druga siostra, możesz być very spokojny — Viki ucałowała Janka i mnie — moje kochane candy.

- Ok idę coś zjeść i muszę odpocząć, Sylwio dotrzymasz mi towarzystwa przy kolacji, pewnie też nie jadłaś, mam rację moja kochana dziewczyno?

- Nie jestem, głodna, ale pewnie, że ci poasystuję k o c h a n i e — mocno zaakcentowałam słowo kochanie, no nie mogłam inaczej odpowiedzieć, by otoczenie miało niezłe widowisko, ale o to chyba mojemu chłopakowi na niby chodziło. On gra, po tym wszystkim, co zaszło między nami w nocy? Czy może jednak nie?
Nawet nie zauważyłam, że Mary w tym czasie przygotowała lekki posiłek i nakryła dla naszej dwójki w jadalni. Towarzystwo rozeszło się po pokojach, a my jedliśmy i piliśmy wino w zupełnej ciszy. Wiedziałam, że czeka mnie jeszcze jedna rozmowa, ale zupełnie nie wiedziałam jak się do niej zabrać, za to odnosiłam wrażenie, że brodacz, dziwnie uśmiecha się i zerka z błyskiem w oku.

Miłość na AntypodachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz