— Sylwio, jaki urlop w grudniu? Przecież to czas sprzedaży twoich aniołków, dzwoneczków i co tam jeszcze wydziergasz. Na tym zarabiamy!
Jakie zarabiamy, chyba ty Szefowo zarabiasz, powiedziałam to w myślach. Dzwoneczki? A jedwabne szale czy bluzeczki z merino wydziergane, czy wyszydełkowane, to nie jeden raz Pati budżet poprawiło na długo.
— Wiem Pati, że stawiam cię w kłopotliwej sytuacji, ale wiesz taka szansa, Australia. — Boże, mówię jak własna matka.
— To jest tylko na dwa, trzy miesiące i zaraz wracam. Najpóźniej pod koniec lutego, będę z powrotem i działam w pasmanterii. Teraz sierpień dopiero się zaczął, zrobię sporo świątecznych ozdób, kilka szali, byś nie odczuła mojej nieobecności — a właściwie to klienci, którzy doceniają ręcznie robione prace, a nie Made In China w sklepie „po 5 ZETA"czy na targu.
— No, a Walentynki, Dzień Kobiet, Wielkanoc? – Dzefowa dalej wpędzała mnie poczucie winy. Nie, nie tym razem!
Ta kobieta chyba zapomniała, że to moje zaangażowanie w prowadzenie fanpage jej butiku, bo tak wolę mówić, przynosi całkiem sporo zamówień w ostatnim czasie na ciekawe materiały krawieckie i ekskluzywne włóczki do wyrobów dziewiarskich, materiałów do decupage i tym podobnym. To nie praca, a pasja, przecież ja uwielbiam robić na drutach czy to na szydełku, czy wiązać supełki z których powstają obecnie modne makramy z eko sznurka. Ciągle czuję niedosyt i chciałabym poświęcić się temu bardziej, ale znam swoje miejsce w szeregu Pati, która nie ma zupełnie manualnych zdolności, ale miała kasę, by otworzyć, jak to ona mówi „pasmanterię", a ja jej podarowałam moją miłość do wszystkiego, co ręcznie robione. Uwielbiam to...
— Przecież z Jolą świetnie się uzupełniamy, na pewno da radę coś na Walentynki i resztę świątecznych okacji wyczarować — byłam twarda.
— Nawet właśnie ona ma ostatnimi czasy więcej zamówień na prace z decupage i swoje małe akwarele — dalej walczyłam jak lwica.
— Zastanowię się Sylwio, przedstaw mi do końca tygodnia plan, jak widzisz, rozwiązanie tego problemu to zobaczymy – Pati, wielka szefowa, pięćdziesięciopięcioletnia babka z tapirem i pazurami w panterkę, ale lubię ją, za to, że mi zaufała i Joli czterdziestopięcioletniej rozwódce.Trzy lata swojego życia spędziłam w jej sklepie, czas coś zrobić dla siebie.
— Dzięki Pati, że się zastanowisz, zabieram się pracy. — Uff, oby udało się teraz tylko opracować strategię, którą zaakceptuje.
W ciągu czterech dni razem z pomocą Joli zrobiłam plan działania. Prawda jest taka, że do końca października miałyśmy już zamkniętą listę zamówień na świąteczne ozdoby, kilka jedwabnych szali, a gdyby coś nagle wyskoczyło końcem listopada czy nawet w grudniu, to Jola da sobie radę i utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że dobrze robię decydując sie na propozycję Viki. Kazała mi lecieć i miałam jej obiecać, że wykorzystam szansę jaką dostałam od losu. I udało się, siedzę w samolocie i...
— Excuse me, chicken or fish? - wyrwał mnie ze wspomnień głos, stewardessy.
— Fish, please — ale dlaczego, ten przystojny mięśniak z pięknie zadbaną brodą i przystrzyżonymi włosami uśmiecha się do mnie? Czy może śmieje się ze mnie?
![](https://img.wattpad.com/cover/227494868-288-k230186.jpg)
CZYTASZ
Miłość na Antypodach
RomanceSylwia wylatuje do Australii, by zaopiekować się ciotką Viki po operacji. Marzy też, by ten wyjazd okazał się szansą na zmianę jej nudnego życia, jakie wiodła w Polsce. Sprawa wydaje się prosta, ale już w samolocie zaczynają się problemy, gdy spotyk...