Popełnił i to jaki. Pytanie, czy zdoła go naprawić?
Nie powiem kobiecie, tuż przed poważną operacją, że jej syn zaproponował mi małżeństwo, bym mogła szybciej zdobyć status rezydenta, czy starać się o wizę partnerską. Nie powiem też, że jego posuniecie, było podyktowane poczuciem obowiązku i honoru, że mogę być w ciąży i dobrze by było, by dziecko urodziło się w czasie trwania związku małżeńskiego. To prawda, że seks był i jest nieziemski, czuję też w gestach, słowach i spojrzeniach, że jestem ważna dla niego, wydaje się nawet zazdrosny o mnie. Widzę, że stara się, chociażby nasza sylwestrowa nastrojowa wycieczka, czy ostatni nocny spacer w parku. Jednak romantycznych oświadczyn nie doświadczyłam, może ja powinnam jakoś sprowokować go do odważniejszego działania?
– Na to przyjdzie jeszcze czas, nie ma co pośpieszać Janka w tej kwestii, jest dobrze, jak jest, pani Anno, ale wasza historia jest cudowna, trzeba ją koniecznie wnukom opowiedzieć. – Czy ja powiedziałam wnukom? Przecież ona nie ma wnuków, brawo dziewczyno, brawo!– Jak się pojawią na świecie, w odpowiednim czasie – dodałam przytomnie, a w głowie zapaliła mi się lampka, przypominająca, że miałam zrobić test. Muszę, go koniecznie dziś kupić!
– Właśnie o tym mówię, trzeba się pośpieszyć, a tego mojego najstarszego muszę jeszcze dziś nakierować na odpowiednie tory – powiedziała poważnie kobieta.
– Pani Anno...
– Proszę, samo Anno – przerwała mi i uśmiechnęła się – spokojnie Sylwio, wiem, że to delikatna sprawa i wymaga czasu, nie zrobię nic, co miałoby źle wpłynąć, na wasze stosunki.
– Dziękuję – tylko to zdołałam wydukać.
Słowo stosunki wywołało u mnie rumieńce i falę gorąca wewnątrz ciała, a przecież klimatyzacja działała, bez zarzutu. Muszę zmienić temat, koniecznie.
– Pa...Anno, dziś jak rano wyszłam pobiegać do Sydney Parku, to zupełnie przypadkiem odkryłam fantastyczny sklep z mięciutkimi włóczkami.
– Jeśli blisko tego parku, to pewnie trafiłaś do The Granny Square*.
– Dokładnie ten i wiem, że to nie był przypadek, zrobiłam zdjęcie tego magicznego miejsca, potem jeszcze małe kółeczko w parku, bo nie mogłam się doczekać powrotu w tamto miejsce, ale kartą płatniczą.
– Domyślam się, że zakupy udały się? – popatrzyła na moją wypchaną torbę z logo sklepu.
– I to jak, kupiłam więcej, niż zamierzałam, chociaż mój towarzysz trochę mnie poganiał, ale mam co chciałam, proszę bardzo, różowy pudrowy jedwab, na szal lub chustę, dla pewnej wspaniałej osoby, która bardzo we mnie wierz i w moje zdolne ręce. Reszta motków czeka na inne projekty, to głównie bawełny na zabawki szydełkowe.
– Jest boski i taki miły, miękki, delikatny motek i ten kolor, uwielbiam ten odcień różu. Takim szalem albo chustą, byłoby idealnie otulić się w pierwsze lutowe chłodne wieczory.
– Prawda, też sobie o tym pomyślałam, to co robimy, szal czy chustę?– Nie mam pojęcia, ja chyba wolałabym szal...
– Cudownie, już mam nawet w głowie schemat, który będzie idealnie Pani pasował. W drodze powrotnej ze sklepu świtał mi pewien pomysł w głowie.
– Dla mnie, naprawdę? – wzruszyła się kobieta, otarła łzę, która niespodziewanie pojawiła się na jej policzku i mocno mnie przytuliła.
–A dla kogo? Jest pani moją wierną fanką, jeśli chodzi o dzierganie.– A ja jestem jej wdzięczna, za to, że wierzy we mnie i że wydała na świat takiego przystojnego i wrażliwego brodacza.
CZYTASZ
Miłość na Antypodach
RomanceSylwia wylatuje do Australii, by zaopiekować się ciotką Viki po operacji. Marzy też, by ten wyjazd okazał się szansą na zmianę jej nudnego życia, jakie wiodła w Polsce. Sprawa wydaje się prosta, ale już w samolocie zaczynają się problemy, gdy spotyk...