A może spodoba ci się tu?

581 53 51
                                    


Co mnie obchodzi jego dawna miłość?

Może to była jakaś wielka drama z tym rozstaniem, dlatego teraz tak szybko Janek o nas chce rozgłosić, by jakoś zatrzeć swoją porażkę? Zaraz, wczoraj w kościele niezauważyłam nic między nimi, wszystko poprawne się odbyło, nawet chyba z Justinem, mężem Kris uścisnęli sobie dłonie i niewidziałam w nich wrogości, wręcz przeciwnie. No, ale co mnie to obchodzi przecież to między nami to gra. 

- Znalazłaś coś? - z tej gonitwy myśli wybił mnie mój chłopaka na niby.

- W sumie tak, wieczorem pokażę Annie by zaakceptowała pomysł. A właśnie, jak mama się czuje, takie emocje jej towarzyszą, najpierw zjawienie się Adama, teraz narodziny dziecka jej przyjaciółki? 

- Jak odpocznie będzie lepiej, Mary z nią została, a jutro będzie już pielęgniarka, więc spokojnie możemy cały dzień spędzić razem.

Razem, jakie razem, człowieku ja tu chcę się od ciebie odzwyczajać, a ty mnie tego nie ułatwiasz.

- Najważniejsze by Annę ustabilizować i robić wszystko by ją uszczęśliwić - powiedziałam bardzo mądrze i zadowolona z siebie, że udało mi się zachować spokojny ton. Nawet wytrawny obserwator, a tym bardziej  on nie zauważy jakie emocje mi towarzyszą gdy jesteśmy razem. Uśmiechnęłam się do niego, jak gdyby nigdny nic.

- Wiesz co, choć pójdziemy się przejść, przy okazji oprowadzę cię po farmie.

- Ok, wezmę kapelusz, wiesz muchy i możemy iść.- Ucieszyłam się naprawdę, chociaż miałam unikać przebywania z nim to bardzo pragnęłam zwiedzić farmę mojego przystojneg brodacza.

Popołudnie upłynęło rewelacyjnie, zwiedzanie z auta i częściowo piechotą pokazało mi jakim naprawdę cudownym miejscem ten kawałek Australii. A i farma świetnie zadbana, plantacja cytrusów zachwyciła mnie, nigdy nie widziałam czegoś takiego na żywo. Oczywiście czułam lekki dreszczyk emocji gdy opowiadał o wężach, pająka i innych wszędobylskich żyjątkach ale tu to norma, nie ma bata, trzeba do tego przywyknąć i z nimi współżyć jeśli chce się przeżyć. Jest kilka zasad, które należy tu stosować i wszystko będzie dobrze. O jednej  już wiem i bardzo nagminnie ją stosuję, jest nią to sprawdzenie butów przed włożeniem stopy i oczywiście o kapeluszu, bez którego w głąb buszu lepiej nie wchodzić. Janek okazał się rewelacyjnym przewodnikiem i towarzyszem wycieczki. Każde moje pytanie nawet najbardziej naiwne nie pozostawiał bez odpowiedzi. Jeśli było banalne, głupie czy śmieszne nie dął po sobie tego poznać, odpowiadał krótko, zwięźle i na temat. Na dodatek często wtrącał jakąś anegdotę czy zabawna historię ze swojego dzieciństwa, ja również coś opowiedziałam o sobie, swoim dzieciństwie. Było tak, normalnie, nie wymuszone rozmowy, przyjemnie. Dobrze mi z nim było, zdecydowanie za dobrze. Wspólne czas nam szybko zleciał dochodziła ósma wieczór, a do pozostawionego auta mieliśmy jeszcze kawałek drogi. Postanowiłam teraz z nim przeprowadzić poważną rozmowę.

- Janku, słuchaj od wczoraj myślę, że Annie nie powinniśmy robić nadziei co do nas, szczególnie jeśli mamy się w lutym rozstać, ona może tego nie..

- A może zechcesz jednak ze mną zostać?- stanęłam i popatrzyłam w jego oczy z lekko otwartymi ustami. O co mu kaman?

- Sylwio, daj spokój nie martw się na zapas.- chyba się zreflektował, że mnie zaskoczył i chyba sam siebie też.- Najpierw spędźmy razem Sylwestra, zabawimy się, a potem będziemy się martwić, co zrobimy dalej, ok.?

- Ok. – szybko odpowiedziałam bo w mojej głowie utkwiło „ze mną zostać?" i „zabawimy" o co mu chodziło?

Znowu zrobiło się jakoś niezręcznie cicho, więc zmieniłam temat.

- A sprawa spłaty Adama?

- Z młodym będę miał temat załatwiony po 6 stycznia, mój prawnik rozpoczie wtedy procedurę zamknięcia mojej firmy w city, sprzedam ja i przeniosę na stałe tu na farmę. Skupię się na dziedzictwie ojca, solary słoneczne to jest przyszłość o którą walczył. Jak mój brat  nie chce, to ja przejmę plantację.

- Może jednak jest jakieś inne wyjście, przecież sam mówiłeś, że farma to nie do końca twoja bajka, a w swoją firmę też włożyłeś dużo wysiłku.

- Masz rację ale co mam zrobić, nie mogę działać na dwa fronty. Tuaj mam Willi'ego, który rewelacyjnie sobie radzi ale w firmie sam muszę wszystkiego pilnować, a teraz trochę się posypało jak cały listopad spędziłem naposzukiwaniach Adama w Europie.

- Słuchaj, a może mogę ci jakoś pomóc?- sama nie wiem jak ale czułam, że on liczy na moja pomoc.

- Już mi pomagasz, nawet nie wiesz, że dzięki tobie to się jeszcze kręci i idzie w dobrym kierunku, zdrowia mojej mamy.- Złapał mnie za rękę.

- No tak, zdrowie Anny przede wszystkim.- odparłam, a przecież on też jest ważny.

- Zresztą, może się okazać, że częściowo będę mógł tu realizować projekty z firmy w końcu przecież panele słoneczne na farmie są najlepszą reklamą. I jak ty tu będziesz, będzie wszystko na swoim miejscu.

- No ale przecież ja będę musiała kiedyś wrócić do Polski i obawiam się reakcji Anny, na nasze rozstanie... - znowu próbowałam rozmawiać i delikatnie wyswobodziłam rękę, gdyż jego dotyk mnie rozporaszał.

- A może spodoba ci się tu i będziesz jednak chciała zostać, na stałe? Wiesz, wtedy nie musimy zrywać.

Zatkało mnie, sama nie wiem, skąd u niego takie słowa, przecież my udajemy, a teraz zaczyna się robić strasznie poważnie, na dodatek słoneczko zachodzi, robi się nastrojowo, a brodacz przybliżył się za bardzo. Za bardzo też jego boski zapach, wprowadza moje ciało w stan, który ostatnio coraz częściej doświadczam w jego obecności. Sylwio obudź się! To tylko gra.

- Ale jak to sobie wyobrażasz, ja mam swoje życie w Polsce, zostałam tu zwabiona podstępem przez wiesz.

- Tak, wiem ale czy jesteś pewna, że chcesz tam wrócić, może jednak chcesz spróbować czegoś nowego, będę mógł ci w tym pomóc. Marzyłaś o swoim sklepie hand made, możemy zrobić on line i będziesz go prowadzić stąd, z farmy. Wszystko po sylwestrowej imprezie ustalimy. Co ty na to?

Co ja na to, co ja na to? Jako kto mam tu zostać, jako kto, pytam się do cholery! Koleżanka, dziewczyna?

- Wiesz, jestem trochę z askoczona, musisz dać mi czas, to jest poważna decyzja... -

- Pierwszą klientkę już masz moja mamę, dziś zamówiła kocyk dla dziecka Kris...

No tak Kris, to o nią chodziło, a ja durna myślałam, że może zależy mu na mnie. Ona jest szczęśliwą mężatką i ma dziecko, a on się martwi o prezent dla dziecka byłej! Jestem zazdrosna! To jest już szczyt! Odwrót!

- No tak, pomyślimy po sylwestrze, a teraz zabierajmy się do domu, jutro idziemy na zakupy, czyż nie?

- Masz rację, jak zwykle.

Powrót okazał się milczący, może wspominał swoją niespełnioną miłość, a ja? A ja, jak zwykle zostanę z niczym. Chociaż, zaraz to sie kupy nie trzyma, po co bymi propnował pomoc przy założeniu tu w Australii sklepu, wyraźnie chce mnie zatrzymać tu albo ze względu na matkę albo na mnie. 

Sylwio, na tobie? Zapomnij! Nie, nie możliwe, a tak wogóle to musze czegoś dowiedzieć o Kris, Tina ona może coś wiedzieć na ich temat, tak jutro spróbuję.

Miłość na AntypodachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz