Rozdział 57 - Gwardia Dumbledore'a

675 44 0
                                    

Ron, Hermiona, Ginny, Syriusz i Tonks za wszelką cenę chcieli nauczyć się oklumencji, żeby poznać tajemnicę Harry'ego, dlatego chłopak wraz z Jayem, Alexem i Remusem mieli z nimi sporo pracy. Starali się ćwiczyć regularnie, zwykle co dwa dni, choć nikomu się to nie podobało. Po dwóch tygodniach skutki nadal nie były zbyt zadowalające, jednak nikt nie odpuszczał. Harry często gdzieś znikał, nie mówiąc im, gdzie był, dlatego musiał wysłuchiwać pytań, jednak twardo trzymał język za zębami. Chłopak w tym czasie odwiedzał Bezimiennych, którzy najwidoczniej bez niego się nudzili.

Wychodził właśnie zza portretu Merlina i ruszył do pokoju wspólnego, jednak nie zastał tam żadnego z przyjaciół, dlatego postanowił odwiedzi Remusa. Pocałował klamkę, tak samo jak u Syriusza i Tonks. Lekko zirytował się swoim pechem, ale zaraz do głowy wpadł mu pomysł. Skierował swoje kroki do Pokoju Życzeń i w ogóle się nie pomylił. Jego przyjaciele po raz kolejny ćwiczyli oklumencję. Wślizgnął się niezauważony, schował w cieniu i obserwował ich męki.

— Kto wymyślił to cholerstwo? — warknął zniecierpliwiony Łapa po kolejnej nieudanej próbie.

— Teraz rozumiecie moje narzekania — odpowiedział Harry, wychodząc z ukrycia. — Wy naprawdę chyba nie macie co robić.

— Sam powiedziałeś, że musimy to umieć — zauważyła Ginny.

— Raczej robicie to dlatego, że chcecie wiedzieć, co ukrywam — zaśmiał się.

Nikt nie zaprzeczył, więc wyłożył się w fotelu i obserwował ich wysiłki. Przeniósł wzrok na Syriusza i Remusa, kiedy dotarło do niego, że Łapie udało się obronić. Lunatyk rzucił na niego zaklęcie jeszcze dwa razy i oznajmił, że w końcu zrozumiał logikę oklumencji.

— Remus, przejmuję go — wyszczerzył się Harry, a Łapa jęknął cierpiętniczo, wiedząc, że chłopak jest tyranem, jeśli chodzi o oklumencję.

Lunatyk roześmiał się, wołając do siebie Ginny, żeby skupić się na niej. Ginny, Ron, Hermiona i Tonks uczyli się na przemian u Remusa, Jaya i Alexa, a Harry skupił się za Łapie.

— Miej litość! — jęknął Syriusz po kilku próbach. — Twoje zaklęcia są dziesięć razy silniejsze od Lunatyka!

— Nie denerwuj mnie! Voldemort nie potraktuje cię jak początkującego!

To chyba trochę zmotywowało Łapę, gdyż przy kolejnej próbie pojawiły się postępy.

— Czy na ciebie trzeba trochę nawrzeszczeć, żeby coś ruszyło? — zapytał Harry z rozbawieniem.

Łapa wysłał mu urażone spojrzenie. Nagle Harry poczuł w dłoni pojawiającą się kartkę, więc ją rozwinął. Zmarszczył lekko brwi.

— Muszę iść. McGonagall czegoś ode mnie chce.

— Dzięki Merlinowi, trochę odetchnę — ucieszył się Łapa, a Czarny prychnął i wyszedł.

Przez całą drogę zastanawiał się, dlaczego został wezwany do gabinetu. Wiedział, że nie chodzi o żaden szlaban albo szkolną sprawę, gdyż wtedy na pewno nie powiadomiłaby go przez kartkę. Chwilę później siedział naprzeciwko dyrektorki.

— Od jakiegoś czasu myślałam o wprowadzeniu jeszcze kolejnych zajęć, dzięki którym uczniowie nauczą się bronić — zaczęła, a on skinął głową. — Profesor Flitwick zaproponował Gwardię Dumbledore'a, tym razem zupełnie legalną. Tak jak wcześniej zająłbyś się wybraną grupą osób, lecz nie musielibyście działać w ukryciu.

— Jest sens znowu to tworzyć?

— Uczniowie inaczej podchodzą do ćwiczeń, gdy nie są obserwowani przez nauczycieli i mają świadomość, że nie będą oceniani. Wiem, że poradziłbyś sobie z grupą, miałbyś nad nią kontrolę i czegoś byś ich nauczył, sądząc po tym, jak Gwardia została wyszkolona. Wszystko zależy od ciebie.

Harry Potter i Mrok DniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz