Patrzenie na milczącego Harry'ego wpatrującego się pustym wzrokiem w jeden punkt okazało się dla Kizzy bolesne. Po wyjściu Cary'ego nie zamienili ze sobą niemal żadnego słowa. Ciszę przerwał powrót postaci, która miała na ustach drwiący uśmieszek.
— Myśleliście, że dam się nabrać na takie sztuczki? Nie możecie pojąć, że nikt nie jest w stanie mu pomóc? Wpędzacie w pułapkę jeszcze więcej osób. Na tym to się skończy. — Przeniósł spojrzenie na Czarnego. — Oj, Harry, Harry. Nie powstrzymałeś ich? Przecież wiedziałeś, czym to się skończy dla was wszystkich.
— On nie jest niczemu winny. Nie wiedział, co chcemy zrobić — powiedział prędko Świstak.
— Mnie to nie przeszkadza. Tylko przez niego mogę wam pokazać, jaką zrobiliście głupotę.
Kizzy przytuliła się do Czarnego, jakby sądziła, że swoim zachowaniem mu pomoże. Zaklęcie przeleciało przez nią jak przez mgłę, lecz trzymała chłopaka w ramionach nawet wtedy, gdy zwinął się z bólu.
— Chyba dotarła wasza pomoc — powiedział nieznajomy, a Czarny opadł w ramionach Kizzy, kiedy przerwał klątwę i zniknął.
— Co on chce zrobić? — szepnęła dziewczyna.
— Nie wiem, ale chyba lepiej, jeśli nie będziemy się wtrącać — mruknął Will.
— Harry? — próbowała Kizzy. Nic. — Harry?
— Hmm? — mruknął tylko.
— Mieli nam pomóc, ale chce ich wpędzić w pułapkę.
— Słyszałem.
— Możemy coś zrobić? — Pokręcił głową dopiero po chwili. — Na pewno?
— Na pewno. W pułapkach jest perfekcyjny.
Już nic więcej nie powiedział.
Wszyscy weszli niezauważeni na podwórko przy domu Czarnego. W oknach nie świeciło się żadne światło, choć w salonie błyskała lekka poświata. Syriusz skradał się od przodu domu razem z Carym, Remusem, Ronem i Hermioną. Pozostała część grupy ruszyła od drugiej strony. W dłoniach ściskali różdżki, w każdej chwili gotowi do ataku. Otworzyli drzwi frontowe, lecz nic się nie stało, co już samo w sobie było niepokojące. Stanęli na korytarzu, kierując różdżki w stronę drzwi od podwórza, gdy ktoś nacisnął na klamkę. Przed nimi stanęli Jay, Alex, Amy, Dora i Ginny.
Dom wydawał się być pozbawiony życia, mroczny, przerażający. Klamka od drzwi do salonu kliknęła, a te uchyliły się lekko, zapraszając ich do środka.
— Uciekajcie! — rozległ się krzyk Kizzy. — To pułapka!
— Za późno. — To był głos za nimi.
Odwrócili się, machinalnie rzucając zaklęcia. Wszystkie przeleciały przez postać jak przez powietrze. Jednym machnięciem ręki nieznajomy wepchnął ich do środka, zatrzaskując drzwi. Kizzy stała na środku pokoju z zapłakaną twarzą. Bruce, Kevin i Will siedzieli w fotelach, a Max stał przy oknie. Na ich widok dziewczynie popłynęły kolejne łzy. Odwróciła się i usiadła na kanapie, przytulając się do kogoś, kogo wcześniej nie zauważyli. Dopiero teraz zorientowali się, że to Harry, a raczej jego wrak. Nawet na nich nie spojrzał, lecz wpatrywał pustym wzrokiem w wyłączony telewizor.
— Mamy nowych gości, Harry. Myślę, że spodoba wam się rozrywka z Harrym w roli głównej.
— Ty gnoju. — Świstak nie wytrzymał.
Zerwał się z fotela i rzucił w stronę nieznajomego. Na Czarnego zadziałało to jak kubeł zimnej wody. Poderwał głowę i zrobił coś, czego się nie spodziewali: rzucił zaklęcie... na Kevina, który natychmiast stanął w miejscu. Spojrzał na Harry'ego z niedowierzaniem, tak jak pozostali.
CZYTASZ
Harry Potter i Mrok Dnia
FanficHarry za wszelką cenę chce pokonać Voldemorta, nawet kosztem własnego życia. Opowiadanie nie jest moje, ja je tylko publicznie udostepniam! Autor: Bully Oryginał: http://hp-i-sila-zycia.blogspot.com/p/blog-page.html Okładka: @Aguslawa