Minęły dwa dni, w trakcie których praca w Norze posuwała się do przodu, a Harry okazał się niesamowitą zrzędą, gdy leżał w Skrzydle Szpitalnym. Czuł się już bardzo dobrze i chciał wyjść, lecz pani Pomfrey stanowczo mu tego zabroniła. W głowie non stop tłukły mu się myśli dotyczące Nory. Nęciło go, żeby jak najszybciej dołączyć do Rona i bliźniaków, dlatego gdy pielęgniarka zniknęła w gabinecie, chłopak ubrał się i wyślizgnął z pomieszczenia. Swoje kroki skierował w stronę tunelu prowadzącego do Hogsmeade, a kiedy już znalazł się poza barierami Hogwartu, deportował się do Nory. Na samym wstępie wmurowało go. Bliźniacy i Ron musieli bardzo dużo i ciężko pracować podczas jego nieobecności, gdyż mury były już ustabilizowane.
— Co ty tu robisz? Miałeś być w Skrzydle — dotarł do niego głos Rona.
— Zwiałem — wyszczerzył się, na co cała trójka parsknęła śmiechem. — Ile godzin dziennie tutaj spędzaliście? Całą dobę?
— Postanowiliśmy trochę przyspieszyć, skoro ciebie nie było — odpowiedział Fred, patrząc na ich dzieło. — Poza tym wyłożyłeś w większości kasę, więc my pracujemy więcej.
— Dajcie spokój. Bierzmy się do roboty.
Idąc za radą Weasleyów, Harry postanowił trochę zwolnić tempo, żeby znowu nie wylądować w Skrzydle Szpitalnym.
Syriusz, Remus i Tonks otworzyli drzwi do szpitala, rozmawiając o bzdurnych sprawach. Dość mocno się zdziwili, gdy dostrzegli puste łóżko Harry'ego. Pomfrey stała niedaleko, kręcąc głową i mamrocząc coś do siebie.
— Poppy, gdzie jest Harry?
— Uciekł.
— Jak to uciekł?!
— Najnormalniej na świecie. Poszłam na chwilę do gabinetu, a gdy wróciłam, już go nie było.
Syriusz jęknął cierpiętniczo.
— Zabiję go za takie akcje. Ale już był zdrowy, tak?
— Właściwie to tak. Miałam zamiar zatrzymać go jeszcze dzień albo dwa dla pewności.
Kiedy wyszli ze Skrzydła Szpitalnego, Łapa mamrotał, co zrobi z chłopakiem, gdy tylko go zobaczy.
— Myślałeś, że syn Jamesa będzie siedział na miejscu, gdy do roboty ma coś ważniejszego? — zaśmiał się Lunatyk. — Łapa, to jest Huncwot Junior. Gdyby siedział bezczynnie, zacząłbym się chyba zastanawiać, czy to na pewno syn Rogatego.
— Też racja — mruknął Syriusz.
Usłyszeli znajome głosy dochodzące zza rogu, więc przystanęli.
— Myślisz, że zdążymy? — zapytał Ron.
— Jasne. Został nam właściwie tylko środek i goto...
Harry zamilkł i zatrzymał się, gdy ich zobaczył.
— Ups — mruknął rudzielec.
— Myślisz, że muszę uciekać?
Ron przyjrzał się minie Syriusza.
— Chyba nie. Poza tym nie masz dość ucieczek? Przed Pomfrey, przed Filchem i jeszcze przed Syriuszem? Odpuść sobie.
Obaj roześmiali się.
— Co ty wyprawiasz? — zapytał wreszcie Łapa. — Nie nauczyłeś się, że nie powinieneś igrać ze swoim zdrowiem?
— Zluzuj portki, Łapcio. — Remus, Tonks i Ron wybuchnęli niepohamowanym śmiechem, a Syriuszowi drgnęły usta. — Panuję nad sytuacją, a jakby co Ron mnie przywoła do porządku. Pasuje?
CZYTASZ
Harry Potter i Mrok Dnia
FanficHarry za wszelką cenę chce pokonać Voldemorta, nawet kosztem własnego życia. Opowiadanie nie jest moje, ja je tylko publicznie udostepniam! Autor: Bully Oryginał: http://hp-i-sila-zycia.blogspot.com/p/blog-page.html Okładka: @Aguslawa