Rozdział 17 - Przebudzenie

757 45 0
                                    

Syriusz z zamyśleniem wpatrywał się w okno znajdujące się w sali szpitalnej Harry'ego. Od kilku dni funkcjonował bez różdżki i zaczął myśleć o kupnie nowej, chociaż zdążył się przyzwyczaić do tej, którą kupił w wakacje przed pierwszym rokiem nauki w Hogwarcie. W trakcie jego pobytu w Azkabanie jego różdżka była przechowywana w Ministerstwie Magii, a odzyskał ją po tym, jak okazało się, że jest niewinny i poszedł do Ministerstwa, żeby uregulować wszystkie sprawy. Teraz stracił ją ponownie. Gdy uciekali z cmentarza, nikt nie myślał o tym, żeby zabrać ze sobą różdżki, bo chcieli jak najszybciej wrócić do domu, a nie użerać się dodatkowo ze śmierciożercami, którzy gdzieś je schowali.

Spotkało go niemałe zaskoczenie, gdy siedząc wraz z Ginny przy łóżku Harry'ego, do okna zapukała sowa niosąca niewielką paczuszkę. Wpuścił ją do środka, a ta upuściła pakunek na nogi nieprzytomnego i odleciała. Łapa i Ginny wymienili spojrzenia, gdy dostrzegli, że jest to przesyłka do chłopaka.

— Co robimy? — zapytała Ginny. — Może to być coś ważnego.

Łapa potrząsnął pudełkiem, a coś zagrzechotało, jakby kawałek drewna stukał o inny kawałek. Ponownie na siebie spojrzeli.

— A liścik? — rzuciła dziewczyna, widząc przyczepioną do pudełka karteczkę.

Syriusz zerknął na nią i rozszerzył oczy.

Część długu za to, że kiedyś darowałeś mi życie.

P.P.

— Glizdek — powiedział z zaskoczeniem.

— Co? — zdziwiła się dziewczyna.

— Jeśli dobrze mi się wydaje, Glizdogon odesłał nasze różdżki, żeby spłacić część długu.

Ginny rozszerzyła oczy i nakazała mu otworzyć paczkę. Łapa się nie mylił. W środku znajdowały się wszystkie różdżki, które zostawili na cmentarzu. Gdy zaskoczenie minęło, Łapa postanowił oddać wszystkim ich własność na wieczornym spotkaniu Zakonu Feniksa, które miał poprowadzić Remus.

Wszyscy byli zdumieni, gdy zobaczyli swoje różdżki, jednak później czuli ulgę, bo traktowali je jak część siebie. Na spotkaniu pierwszym pytaniem, jakie zadano było:

— Gdzie jest Harry?

Lunatyk westchnął ciężko, chociaż spodziewał się tego pytania.

— Harry jest w szpitalu.

— Co się stało?

— Kilka dni temu zostaliśmy wpędzeni w pułapkę przez Voldemorta i śmierciożerców. Cudem udało nam się uciec, ale zanim to się stało, Harry był torturowany. Jest nieprzytomny, bo był w ciężkim stanie, ale według uzdrowiciela odzyska przytomność, gdy tylko jego organizm nabierze więcej sił.

— Torturował go? — zapytała jakaś kobieta. — Myślałam, że chce go zabić...

— Obawiam się, że jakimś sposobem dowiedział się, że Harry jest powiązany z Zakonem Feniksa. Chciał wydobyć z niego informacje, jednak nic mu nie powiedział. Być może wziął pod uwagę ewentualność, że skoro Harry był dość blisko z Albusem, to wie coś na temat Zakonu.

Następnie mężczyzna przeszedł do spraw Zakonu.

Ron przez większość spotkania zachowywał się dość nerwowo, jednak gdy wszyscy wyszli, poprosił Hermionę, żeby gdzieś z nim poszła. Teleportował ich niedaleko Nory, w miejsce, gdzie często przychodził, gdy był małym dzieckiem, a rodzeństwo zrobiło mu psikusa. Ze wzgórza dostrzegli Norę, jednak znajdowali się na tyle daleko, że śmierciożercy nie mogliby ich zobaczyć. Dziewczyna zachwycała się tym miejscem, a najbardziej spodobał jej się niewielki strumyk, którego woda byłą czysta jak łza.

— Dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś? — zapytała w końcu.

Ron wykręcił nerwowo palce, zerkając w ziemię.

— Pamiętasz, co ci powiedziałem, gdy upiłem się z Harrym? — wydukał wreszcie.

Hermiona spłonęła czerwienią jak piwonia i wymamrotała potwierdzenie, wyraźnie zakłopotana. Chłopak podniósł wreszcie głowę i spojrzał jej w oczy.

— To była prawda — przyznał. — Kocham cię.

Hermiona wyglądała na zaskoczoną jego wyznaniem i zareagowała dopiero po chwili, lekko się uśmiechając.

— Nie myślałam, że Harry jest taki podstępny — zauważyła, a Ron uśmiechnął się nerwowo.

Miał wrażenie, że dostanie skrzydeł i odleci z radości do nieba, gdy dziewczyna go pocałowała i po chwili wyznała, że czuje do niego to samo. Chwycił ją delikatnie za ręce, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.

Kolejny dzień okazał się przełomowym. Bliźniacy gwizdnęli, gdy przypadkiem wpadli na trzymających się za ręce Rona i Hermionę. Oboje spłonęli rumieńcami, a wiadomość szybko rozeszła się wśród mieszkańców Grimmauld Place 12. Pani Weasley z jeszcze większym uśmiechem niż zwykle przyjęła pomoc Hermiony przy śniadaniu, a dziewczyna wydawała się być skrępowana, gdy pan Weasley rzucił jej szczery uśmiech. Ginny nie mogła powstrzymać chichotu, widząc zakłopotanie pary. Później standardowo teleportowali się do szpitala, żeby sprawdzić, czy przez noc nic się nie zmieniło w stanie Harry'ego. Niestety, nic nie wskazywało na to, że chłopak ma zamiar do nich wrócić. Spotkało ich wielkie zaskoczenie, gdy niespodziewanie usłyszeli zachrypnięty głos:

— No proszę, proszę. Chyba trafiłem do innego wymiaru.

Harry miał otwarte oczy i z lekkim uśmiechem patrzył na Rona i Hermionę, którzy trzymali się za ręce. Syknął cicho z bólu, gdy Ginny rzuciła się na niego, żeby go wycałować, więc prędko się odsunęła. Wezwali uzdrowiciela, a ten pojawił się niemal natychmiast i wyrzucił ich z sali, żeby zbadać pacjenta. Poświecił mu latarką do oczu, osłuchał, opukał i podał jakieś eliksiry, pytając wcześniej, co go boli. Gdy stwierdził, że wszystko, uznał, że to nic dziwnego. Po wszystkich badaniach do środka ponownie zostali wpuszczeni jego przyjaciele. Znali go zbyt dobrze, żeby nie zauważyć zmian w jego zachowaniu. Jego głos był cichy i obojętny, reagował z mniejszym entuzjazmem niż zwykle, nie dopytywał o szczegóły, gdy o czymś mu opowiadali. Wiedzieli, że jeszcze przez jakiś czas nie będzie w pełni sprawny fizycznie, ale wydawało się, że stan fizyczny nie ma związku ze stanem psychicznym. Harry stracił chęci do czegokolwiek, bo tortury wyssały z niego wszystko, co najlepsze.

Gdy wrócili do domu z powodu uzdrowiciela, który niemal siłą wyrzucił ich z sali Harry'ego, nie byli w zbyt dobrych humorach. Kolację zjedli niemal w ciszy.

— Jest... inny — powiedziała wreszcie cicho Ginny.

— Tortury oddziałują również na psychikę. To nic dziwnego — odparł Remus.

— To minie?

— Mam nadzieję. Na pewno minie trochę czasu, zanim wróci do normalności.

— A my możemy mu w tym pomóc — zauważyła Ginny.

— Na pewno lepiej to zniesie, gdy będzie wiedział, że ma w kimś wsparcie — odparł Lunatyk ze zmarszczonymi brwiami.

— No to się nie zawiedzie — stwierdził Ron

Syriusz uśmiechnął się lekko. Jestem o tym przekonany.

Harry Potter i Mrok DniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz