Rozdział 86 - "I pamiętaj, co to miłość, nawet gdy walczysz"

510 36 1
                                    

Czarny poczuł, że jego serce zaczyna bić jak szalone.

— Weiter wie? — spytał wreszcie.

— Nie. Dowiedziałem się dopiero dzisiaj i nie miałem możliwości się z nim skontaktować. Atak ma się rozpocząć wieczorem. Zwerbował do siebie nie tylko setki śmierciożerców, ale też dementorów, olbrzymy, wilkołaki, kwarmiany, piaskowce i smoki. — Rosa aż jęknęła na te słowa. — Samych śmierciożerców będą około cztery setki.

— Musisz iść z nami do Hogwartu, żeby przekazać tę wiadomość. — Mężczyzna pokiwał głową. — Najpierw ściągnij tutaj Weitera.

Niebieski skinął głową i natychmiast zniknął. Harry i Rosa spojrzeli na siebie.

— Będziesz miała niezły trening — mruknął chłopak.

— Księga przyda się szybciej, niż myśleliśmy — odpowiedziała.

— Jeszcze przed walką musimy znaleźć jakiegoś śmierciożercę, żeby się w to nie bawić, jak już rozpocznie się bitwa.

Chwilę później przed nimi wylądował Niebieski wraz z Weiterem.

— Czarny, ty gnojku, po walce nakopię ci po tyłku — powiedział, miażdżąc go wzrokiem. — Uuu... — dodał, gdy zobaczył Rosę. Przywitał się jak dżentelmen, na co Harry przewrócił oczami, a dziewczyna zachichotała. — To jak chcesz się dostać do szkoły? — zwrócił się do Czarnego.

— Myślę, że jakoś uda mi się przebić bariery Hogwartu, a jeśli nie to przez Miodowe Królestwo.

Wszyscy bez zbędnych pytań chwycili go, żeby się z nim przenieść. Po chwili poczuli znajome szarpnięcie. Przez moment czuli nieprzyjemny ścisk, kiedy przebijali się przez bariery, ale wreszcie wylądowali w sali wejściowej. Powitało ich przeraźliwe wycie – alarm. Harry wskazał na wrota Wielkiej Sali, gdzie najprawdopodobniej trwał obiad.

— Od razu rzućcie na siebie tarcze po wejściu — mruknął jeszcze i otworzył drzwi.

Zrobili zaledwie trzy kroki, gdy w ich stronę poleciały promienie zaklęć, które po chwili wracały do aurorów.

— Okay, poddajemy się — powiedział głośno Czarny.

Cała czwórka opuściła różdżki na ziemię, dając znać, że nie mają zamiaru walczyć. Zaklęcia przestały lecieć, a oni stali w miejscu, pokazując, że mają puste ręce.

— Znasz bezróżdżkową, więc niezbyt ci wierzymy — warknął jeden z aurorów.

Harry wywrócił oczami, kiedy zostali otoczeni. Wystawił ręce, jakby szykował się do skucia. Jeden z aurorów powoli ruszył w jego stronę, żeby to zrobić, chociaż wyglądał na niepewnego.

— Czarny, chyba trafiliśmy na ucztę pożegnalną. Zdałeś owutemy? — zapytał Weiter, a Rosa wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.

— Dostałem Wybitny z zabijania — stwierdził, a później westchnął. — Zanim mnie skujecie i wyślecie do piekła, chyba powinniście wiedzieć, że niedługo Voldemort zaatakuje Hogwart — dodał do aurorów.

Łowca czarnoksiężników, który miał go skuć, natychmiast się zatrzymał.

— Kłamiesz, żeby się wybielić.

— Jasne, bo przyszedłem do Hogwartu dla zabawy — odwarknął Czarny.

— Nie kłamie — powiedział Niebieski. — Jestem szpiegiem u Voldemorta. Planuje przejąć szkołę i nie zlitować się nad nikim, kto nie stanie po jego stronie.

— Niech powiedzą wszystko, co wiedzą — zarządziła McGonagall.

— To my jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo — odpowiedział jej główny dowodzący.

Harry Potter i Mrok DniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz