Rozdział 66 - Różowa w cętki

726 39 11
                                    


Harry powoli otworzył oczy, jednak od razu zacisnął je z powrotem, gdy tylko poraziło go światło. Głowa pulsowała tępym bólem, a najmniejszy hałas rozsadzał mu czaszkę. Poczuł, że leży na czymś, co unosi się i opada, a na jego brzuchu znajdowało się coś ciężkiego. Po chwili przypomniał sobie, co działo się poprzedniego dnia. No tak, impreza była huczna i pełna alkoholu, więc nic dziwnego, że czuł się tak, jakby miał umrzeć. Z trudem jeszcze raz uchylił powieki. Okazało się, że leżał na klatce piersiowej Syriusza, a na brzuchu spała mu Shane. Najwyraźniej uznali, że brzuchy innych osób mogą być niezłymi poduszkami. Na nogach dziewczyny leżała głowa Mike'a, a z kolei na jego nogach leżały dolne kończyny Freda. Warto dodać, że cała piątka spała na jednej kanapie. Na drugiej spostrzegł Rona przytulonego do Hermiony oraz Lunę, Jaya i Jessicę. Między nimi znajdowały się nogi Jaime'a, który położył się na plecach Ambi. Na jednym z foteli leżeli przytuleni do siebie Remus z Tonks, a na drugim George, na którego kolanach leżała Ginny. O fotel spała oparta Susan. Na stole zakwaterowali się Seamus, Lavender i Amy, a pod nim Janet i Alex. Neville i Parvati spali na parkiecie. Czarny zerknął w górę. Na oparciu jego kanapy spał Dean. Brakowało Matta, jednak chrapanie dochodzące do niego zza sofy uświadomiło go, że chłopak wylądował właśnie tam.

Z trudem ściągnął z siebie głowę Shane i ześlizgnął się na zieimię. Dawno nie męczył go aż taki kac. Miał wrażenie, że jego głowa zaraz eksploduje. Nie będąc w stanie się przemieszczać, zaczął budzić pierwszą osobę z brzegu, dlatego padło na Syriusza, który pobudkę przyjął z jękiem. Wspólnymi siłami zdołali dobudzić pozostałych imprezowiczów.

Mugole ruszyli do wyjścia, wcześniej ze wszystkimi się żegnając. Harry odprowadził ich do drzwi, za którymi pomieszał im trochę we wspomnieniach, aby myśleli, że wszyscy zaimprezowali w wynajętym pokoju hotelowym.

Nadejście nowego roku rozpoczęło się niezbyt przyjemnym zdarzeniem w związku Harry'ego i Ginny. Kłócili się na cały dom, więc osoby znajdujące się aktualnie w Kwaterze Głównej niezbyt wiedziały, co mają zrobić. Nikt nie miał pojęcia, co było przyczyną, ale wszystko rozwijało się w coraz gorszym kierunku.

— Może potrzebują mediatora? — zaproponował Syriusz, gdy jakiś przedmiot uderzył o ścianę.

— Nie radzę — odpowiedziała Hermiona.

Rozległ się kroki na schodach i po chwili kłótnia przeniosła się na korytarz.

— Jasne, wszystko zwal na mnie, bo to moja wina, że jest pieprzona wojna!

— Mógłbyś chociaż czasami się tym zainteresować! Ale po co?! Przecież nasz związek nie jest ważny! — wrzasnęła Ginny.

— Widzę, że bardzo lubisz sobie to wmawiać!

— Dajesz mi to do zrozumienia!

Oliwy do ognia dolała matka Syriusza, która zaczęła wrzeszczeć, pokonując zaklęcie, które zakleiło jej usta. Zagłuszyła ona kolejne słowa pary, która chyba nie miała zamiaru tak szybko skończyć kłótni.

— Zamknij się, głupia szmato! — ryknął wreszcie Harry w stronę portretu. Matka Syriusza zamilkła. — Lepiej to sobie przemyśl, bo nie wiem, jakim sposobem dalej chcesz ze mną być, skoro to dla ciebie taki problem!

— I vice versa! Może byś spróbował mnie zrozumieć, ale najwyraźniej nie chcesz!

Padły jeszcze jakieś słowa, a później rozległ się głośny trzask drzwiami wyjściowymi. Hermiona i Ron wymienili spojrzenia. Pierwszy raz słyszeli taką awanturę pomiędzy Harrym a Ginny.

Harry wrócił dopiero kolejnego dnia po śniadaniu, chociaż unikał konfrontacji z jakimkolwiek domownikiem. Zaszył się u siebie w pokoju i zajął się czytaniem raportu z misji jednego z członków Zakonu Feniksa. Przerwał dopiero wtedy, gdy pani Weasley zawołała go na obiad. Zszedł do jadalni, gdzie siedziała już większość domowników oraz kilku gości. Z Ginny w ogóle się do siebie nie odezwali, co było oznaką, że jeszcze nie zakopali topora wojennego.

Harry Potter i Mrok DniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz