Harry z wrzaskiem zerwał się do siadu, całkowicie wybudzając się ze snu. Cały ociekał zimną wodą, a łóżko było jedną wielką kałużą.
— JESTEŚCIE MARTWI! — ryknął, słysząc uciekających Alexa i Jaya, którzy śmiali się jak nienormalni.
Westchnął, widząc, że pospał trochę dłużej niż zwykle, a Alex i Jay najwidoczniej postanowili zrobić mu głupi dowcip. Z niemrawą miną poszedł do łazienki, chociaż mógł uznać, że poranny prysznic już ma za sobą. Kilka minut później zmierzał w stronę Wielkiej Sali, słysząc burzę z piorunami i ulewę. Gdy tylko wszedł do wypełnionej ludźmi sali, wbił w Jaya i Alexa miażdżące spojrzenie.
— Co w takim złym humorku? — zagadnął Brian, gdy usiadł.
— Skąd wiesz?
— Pogoda.
Harry skrzywił się.
— Pogratulujcie tym dwóm osłom. Na dzień dobry oblali mnie lodowatą wodą.
Obaj zachichotali, a Harry spojrzał na nich morderczo.
— Zobaczymy jutro rano, cwaniaczki.
Z ust zeszły im uśmieszki. Planowali po inicjacji zrobić pożegnalną imprezę, więc poranek miał należeć do tych ciężkich, a wiedzieli, że Harry potrafi zrobić taką pobudkę, że zapamiętają ją do końca życia.
— O szesnastej bądźcie w Wielkiej Sali na inicjacji — powiedział do nich Brian. — Nie spóźnijcie się, jak to macie w zwyczaju.
— Tak jest, panie kapitalnie — zasalutował Jay.
Harry spojrzał na Ginny, która uśmiechnęła się do niego promiennie. Lekko się zarumieniła, gdy nie odwracał od niej spojrzenia
— Po śniadaniu przy drzwiach wyjściowych — przekazał jej telepatycznie.
Dziewczyna kiwnęła lekko głową i zaczęła jeść dalej, nadal czując na sobie jego przeszywające spojrzenie.
— Harry?
— Co? — mruknął nieprzytomnie, nie odrywając od niej wzroku.
Jay coś do niego mówił, ale całkowicie to zignorował. Chłopak westchnął z irytacją.
— Lovelas! — wrzasnął do niego.
— Co? — otrząsnął się i spojrzał na przyjaciela. — Jaki znowu Lovelas?!
Ginny zachichotała.
— Obudź się!
— Zamknij ryj, małpo.
Alex wypluł to, co miał w ustach i zaczął rechotać. Brian chrząknął, mając świadomość, że Jay nienawidzi, gdy ktoś śmieje się z jego formy animagicznej, bo chłopak wymarzył sobie coś bardziej drapieżnego.
— Powtórz to, co powiedziałeś — wyszeptał Jay z zamkniętymi oczami.
— Zamknij ryj, małpo — powtórzył wyraźnie z uśmiechem.
— Wiesz, że nie wybierałem sobie formy animagicznej i nienawidzę, gdy się z tego nabijacie — w dalszym ciągu szeptał z zamkniętymi oczami.
— Ale ta forma idealnie do ciebie pasuje — drążył. — Wiesz, jesteś... — zrobił zeza, kręcąc palcami przy skroniach. — Wszyscy się ze mną zgodzą.
Ojciec Jaya parsknął śmiechem, gdy jego syn wciągnął głęboko powietrze, jakby chciał nie wybuchnąć. Ginny zasłoniła usta dłonią, żeby nie było widać, że jej wargi drżą od powstrzymywanego śmiechu.
CZYTASZ
Harry Potter i Mrok Dnia
FanficHarry za wszelką cenę chce pokonać Voldemorta, nawet kosztem własnego życia. Opowiadanie nie jest moje, ja je tylko publicznie udostepniam! Autor: Bully Oryginał: http://hp-i-sila-zycia.blogspot.com/p/blog-page.html Okładka: @Aguslawa