Rozdział 4 - Anioł Stróż

505 31 2
                                    

Leżał na brzuchu na miękkiej pościeli. W głowie mu szumiało, a przez całe ciało przechodziły iskry bólu. Czuł się jak na wielkim kacu, po jakiejś wielkiej imprezie, ale dobrze wiedział, że nie jest to powód jego stanu. Przesunął lekko rękę, ale zaraz tego pożałował.

— Nie ruszaj się, bo sobie zaszkodzisz. — Ciepły głos dochodzący z niedaleka.

Rozpoznał go od razu, a serce zabiło mu szybciej. Sam przed sobą przyznawał, że stęsknił się za Ginny. Brakowało mu jej dotyku, głosu, śmiechu. Najwyraźniej Marla na nowo odbudowała jego uczcie do dziewczyny. Otworzył oczy. W pomieszczeniu panował przyjemny dla jego źrenic półmrok. Próbował zmienić pozycję, gdyż ciało zdążyło mu zdrętwieć, lecz skrzywił się tylko z bólu.

— Leż spokojnie. Musisz wytrzymać i przez jakiś czas się nie ruszać. — Ginny przysiadła obok niego. — Jak się czujesz?

— Jak na haju.

Ginny zachichotała.

— Musieliśmy wstrzyknąć ci taki środek, bo cały czas leciała ci krew z ust. Skutki uboczne.

— Yhym...

Ktoś cicho zapukał do drzwi.

— Otworzę — powiedziała Ginny.

Wstała i odeszła. Harry'emu przymknęły się powieki.

— Co z nim? — usłyszał głos Remusa.

— Obudził się przed chwilą.

— To dobrze. Jak się czuje? — zapytała Hermiona.

— Stwierdził, że jak na haju.

Syriusz zaśmiał się. Później już ich nie słyszał, bo zasnął.

Nie miał pojęcia, ile czasu spał, lecz kiedy się obudził, za oknem dostrzegł noc. Wydawało mu się, że w pokoju jest sam. Chciało mu się pić, lecz nie miał przy sobie różdżki, a magią bezróżdżkową straciłby sporo siły. Jedynym wyjściem było wstanie. Zrobił to z wielkimi trudnościami, krzywiąc się niemiłosiernie. Powoli przeszedł do kuchni, gdzie napił się wody. Podpierając się o blat stołu, spojrzał za okno.

— Jak zwykle nie możesz usiedzieć na miejscu — rzekł cicho Gabriel.

Harry uśmiechnął się lekko.

— Dzięki za pomoc.

— Taka praca Anioła Stróża. Coś cię trapi — zauważył.

Harry westchnął.

— Nie sądziłem, że tak ciężko będzie tutaj wrócić. Nie mogę się przyzwyczaić do tego miejsca, nawet do moich bliskich — wyznał cicho. — Czuję się tu jakoś... obco. To nie jest to, co kiedyś. Nie umiem... nie mogę udawać cały czas, że wszystko jest w porządku, bo nie jest i nie będzie. Oni żyją w innym świecie, a ja w innym. Brakowało mi ich, ale teraz... za dużo się wydarzyło i za dużo czasu minęło. Ostatnio widzieli coś, czego nie powinni. Nie wiem, jak mam im to wytłumaczyć, a nie chcę kłamać. Jeśli powiem za dużo, znowu mi się oberwie. Nawet gdybym mógł powiedzieć im prawdę, chyba bym nie potrafił się przyznać do tego, co musiałem robić. Nie miałbym sumienia powiedzieć im, z kim się zadają — zakończył szeptem.

— To nie była twoja wina. Musiałeś to robić, żeby żyć. Zmuszał cię, a sam dobrze wiesz, że nie chciałbyś być po drugiej stronie. Minęły dopiero dwa dni, w tym tylko jeden spędziłeś z bliskimi. Nie przejmuj się. Powoli będziesz się przyzwyczajał do normalnego życia. Z czasem wszyscy do tego przywykną. A ty musisz po prostu trzymać język za zębami.

— Gabriel? — szepnął Czarny.

— Hmm?

— Ja... muszę co tydzień stawiać się u Lucyfera.

Harry Potter i Mrok DniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz