Kolejny poranek nie przyniósł dobrych wieści. Prorok Codzienny doniósł o ataku dementorów na mugolską wioskę nieopodal Londynu. Widząc skrzywienie Harry'ego, Hermiona mruknęła:
— Daj spokój. Nie możesz przewidzieć wszystkiego.
Remus najprawdopodobniej przeczytał informację w gazecie, ponieważ na pierwszej lekcji obrony oznajmił, że zaczną od Zaklęcia Patronusa. Członkowie Gwardii Dumbledore'a nie mieli z tym większych problemów. Lunatyk pokiwał głową z uśmiechem, widząc kilka zwierząt biegających po pomieszczeniu, dlatego zaproponował, żeby uczniowie, którzy potrafią zaklęcie, pomogli tym, którzy mają z tym problem. Widząc Alexa, który najwyraźniej nie miał okazji nauczyć się tego zaklęcia, Harry ruszył w jego stronę.
— No dalej, wyłaź z tej różdżki, ty głupia chabeto! — warknął, a Harry parsknął śmiechem.
Alex posłał mu zbolałe spojrzenie, więc brunet zaczął mu pomagać.
Na Klubach Pojedynków zjawili się na czas. W Wielkiej Sali było już wielu uczniów z wyższych klas. Najwyraźniej Tonks i Remus doszli do wniosku, że sami nie poradzą sobie z taką ilością uczniów, dlatego wzięli do pomocy Syriusza, Slughorna i Flitwicka. Gdy zebrali się wszyscy uczniowie, Tonks wygłosiła krótką przemowę, nakazała uczniom podzielić się według klas, a następnie nauczyciele zaczęli przydzielać ich w pary. Harry został połączony z Jayem, który nie wyglądał na zadowolonego takim wyborem. Lunatyk stanowczo zakazał używania zaklęć czarnomagicznych i dał znak do walki. Rozległy się okrzyki wymawianych zaklęć, Wielka Sala rozbłysła jasnymi światłami. Nauczyciele przechadzali się między pojedynkującymi się parami. Hermiona wykończyła Pansy Parkinson Zniewalającą Łaskotką, Ron i Alex zremisowali z Deanem i Michaelem Cornerem, a Ginny walczyła jak lwica z dziewczyną ze swojego roku. Harry i Jay ciskali w siebie zaklęciami w zawrotnym tempie, nie mając zamiaru się poddać. Skończyli walkę jako jedni z ostatnich, dlatego sporo osób przyglądało się temu pojedynkowi. Nagle Jay wrzasnął i zaczął uderzać się po włosach, gdy jego włosy zapłonęły. Kilka osób rozszerzyło oczy, obserwując tę sytuację. Harry nie zareagował na miotanie się przyjaciela, lecz prędko go rozbroił. Machnięciem różdżki sprawił, że jego włosy przestały płonąć. Jay pomacał się po głowie i zorientował się, że został bezczelnie podpuszczony. Jego włosy były na swoim miejscu, a Harry machał przed swoim nosem jego różdżką. Jay warknął rozeźlony.
— Nie odzywam się do ciebie — stwierdził.
Po ostatnim zakończonym pojedynku Remus zarządził jeszcze jeden podział w pary. Slughorn połączył Harry'ego z Crabbem. Okazało się, że Ślizgon nie potrafi rzucać zaklęć niewerbalnie, więc Harry miał ułatwione zadanie. Problem leżał w tym, że chłopak pozwolił sobie na łamanie zasad i nie zwracał uwagi na nauczycieli, ciskając w Gryfona czarnomagicznymi zaklęciami. Syriusz już kierował się w ich stronę, dostrzegając, że nie wszystko przebiega zgodnie z zasadami. Krzyknął nazwisko Ślizgona, jednak jego słowa utonęły wśród głosów walczących par.
— Cru...!
Harry więcej się nie zastanawiał. Cisnął pod nogi chłopaka zaklęcie wybuchające, więc ten nie zdążył wypowiedzieć formułki klątwy. Runął kilka metrów dalej, jednak zanim zdążył się podnieść, żeby wrócić do walki, dorwał go Łapa.
— Co ty sobie myślisz, gówniarzu?! — wkurzył się. — Do dyrektorki!
Zasapany Slughorn już biegł w ich stronę. Wyglądał na rozzłoszczonego zachowaniem swojego podopiecznego i natychmiast zaprowadził Crabbe'a do gabinetu McGonagall. Harry i Syriusz wymienili spojrzenia. Pod wieczór Łapa przekazał mu informację, że Ślizgon został zawieszony na kilka dni w prawach ucznia, a Slytherin stracił sporo punktów.
Mimo początku roku, nauczyciele nie litowali się nad siódmoklasistami, powtarzając im natrętnie, że w tym roku zdają owutemy, dlatego muszą się przyłożyć. Zawalili ich zadaniami domowymi już w pierwszym tygodniu, więc najstarsi uczniowie z przerażeniem spoglądali w przyszłe miesiące.
Harry wracał właśnie z treningu quidditcha, powoli kierując się do pokoju wspólnego. Ron i Ginny zapewne już się rozgrzali w dormitoriach, gdyż na boisku panowały okropne warunki pogodowe. Westchnął, zerkając za okno. Przez ilość nauki nie miał zbyt dobrego humoru, ale żeby aż tak?
Przechodził właśnie obok portretu Merlina na pierwszym piętrze, gdy usłyszał, że ktoś wypowiada szeptem jego imię. Zatrzymał się i szybko odwrócił, ale korytarz był zupełnie pusty. Zmrużył oczy, ale stwierdził, że musiał się przesłyszeć. Zdążył zrobić zaledwie dwa kroki, gdy znowu to usłyszał. Korytarz nadal był pusty. Sięgnął po Mapę Huncwotów, aby zorientować się, czy nikt nie robi sobie z niego żartów, na przykład Jay, chowając się pod peleryną niewidką. Całe pierwsze piętro było jednak puste, poza nauczycielami znajdującymi się w swoich gabinetach. Schował mapę i bardziej skupił się na słowach, by zorientować się, czy nie słyszy mowy węży.
— Harry...
Nie usłyszał syków tylko angielskie słowa.
— Harry...
— Tutaj jesteś!
Podskoczył w miejscu, słysząc głos Rona. Zaraz za Ronem biegli Jay i Alex, których oczy błyszczały jak wtedy, gdy szykowali imprezę.
— Coś się stało? — zapytał.
— Irytek umila życie Filchowi. Może mu pomożemy?
— Co robi?
— Rozrzuca łajnobomby na drugim piętrze.
Prędko ruszył w tamtą stronę, a Ron, Alex i Jay z radością popędzili za nim. Na drugim piętrze śmierdziało tak okropnie, że w pierwszym odruchu Harry aż się cofnął. Zastosowali zaklęcie Bąblogłowy i dopiero wtedy wkroczyli na opustoszały korytarz.
— Pakt z Irytkiem? — zaproponował Harry, obserwując dzieło poltergeista.
— Jeśli chodzi o umilanie życia woźnemu, powinien się zgodzić.
Zatrzymali Irytka, gdy przelatywał tuż nad nimi. Alex zdążył uchronić ich przed oberwaniem łajnobombami prosto w głowy wśród głośnego rechotu ducha.
— Możemy ci udostępnić więcej środków — zaproponował Jay, a poltergeist wywinął nad nim koziołka. — Udostępniamy ci więcej łajnobomb oraz innych środków i połączymy siły w poprawianiu samopoczucia woźnego. Co ty na to?
Irytek zawisł w powietrzu głową w dół, obserwując czwórkę chłopaków. Zaczęli go kusić i przekonywać, aż w końcu zawarli pakt. Postanowili wykorzystać pierwszy pomysł, jaki wpadł im do głowy. Akcja pod tytułem Umil życie Filchowi rozpoczęła się.
Remus i Syriusz wychodzili z gabinetu tego drugiego, rozmawiając o bzdurach, gdy tuż przed ich nosami przeleciał Irytek, głośno rechocząc i wykrzykując wyzwiska. Ze zdumieniem dostrzegli w jego dłoni płonącą pochodnię.
— IRYTEK! — usłyszeli ryk woźnego.
Poltergeist natychmiast zawrócił, gdy zza rogu wypadł Filch. Mężczyzna zaczął uciekać, gdy Irytek z wrzaskiem pognał za nim, strasząc, że podpali mu tyłek, wyrażając się bardziej dosłownie. Pani Norris pędziła za swoim właścicielem z przerażeniem. Łapa i Lunatyk obserwowali to ze zdumieniem wymieszanym z rozbawieniem. Zza rogu słyszeli znajome śmiechy dobrze znanych im uczniów. Irytek przeleciał obok nich ze zgaszoną już pochodnią. Zniknął za rogiem i po chwili wrócił z kolejną porcją ognia, by wrócić do poprzedniej czynności. Chwilę po nim wyłonili się Harry, Jay, Alex i Ron, którzy nie potrafili powstrzymać śmiechu.
— Widzieliście to? — roześmiał się Jay w ich stronę. — Wygrałby mugolskie biegi olimpijskie na najdłuższe dystanse.
Pognali dalej, gdy usłyszeli przeraźliwy pisk pani Norris i dziwnie cienki wrzask Filcha. Łapa i Lunatyk wymienili spojrzenia.
— Czyżby pojawiło się nowe pokolenie Huncwotów?
CZYTASZ
Harry Potter i Mrok Dnia
Fiksi PenggemarHarry za wszelką cenę chce pokonać Voldemorta, nawet kosztem własnego życia. Opowiadanie nie jest moje, ja je tylko publicznie udostepniam! Autor: Bully Oryginał: http://hp-i-sila-zycia.blogspot.com/p/blog-page.html Okładka: @Aguslawa