Rozdział 59 - "Czy zawsze musi stać się coś złego, żeby zrozumieć błędy?"

672 45 0
                                    


Śnieg przykrył zieloną trawę na błoniach Hogwartu. Lekki wiatr chłodził twarze uczniów, którzy postanowili wyrwać się z zamku, by lepić bałwany lub rzucać się śnieżkami. Tafla jeziora pokryta była lodem.

Harry'ego obudziły promienie zimowego słońca. Był weekend, więc chciał sobie jeszcze pospać, ale piski, śmiechy i krzyki zza okna mu na to nie pozwalały. Zakrył głowę kołdrą, ale głosy nadal do niego docierały. Co oni tam robią tak wcześnie, do jasnej cholery?! Nie dadzą spać! Z innych stron pomieszczenia rozlegało się chrapanie współlokatorów. Stwierdził, że nie zmruży już oka, więc leniwie otworzył oczy. Dał pospać pozostałym i sam ruszył do Wielkiej Sali na śniadanie, szeroko ziewając po drodze i czochrając sobie włosy. Niezbyt zwrócił uwagę na wlepione w niego spojrzenia jakichś młodych dziewczyn, które gapiły się na niego jak na obrazek. Co chwilę wymijał osoby ubrane w grube, zimowe kurtki. Niektórzy byli przemoczeni, lecz nie przejmowali się tym, śmiejąc się radośnie po zabawie z przyjaciółmi. Harry dosiadł się do Ginny i Hermiony, natychmiast wrzucając sobie na talerz kiełbaskę.

Po śniadaniu wraz z przyjaciółmi dołączył do rozradowanych uczniów i urządzili sobie wielką bitwę na śnieżki. Bawili się jak małe dzieci, zapominając o problemach.

Kolejny dzień był dla Harry'ego koszmarem. Obudził się bólem gardła i głowy oraz gorączką. Nikomu o tym nie powiedział, ale czuł bardzo mocne kłucie w klatce piersiowej. Nie miał zamiaru ruszyć się z łóżka, dlatego zakrył się kołdrą po samą szyję, dopóki o jego chorobie nie dowiedziała się Ginny. Wygoniła go do Skrzydła Szpitalnego, gdy miał napad duszącego kaszlu. Nie był pierwszym chorym, dlatego Pomfrey podała mu leki, narzekając, że zmiana pogody przyczyniła się do wielu zachorowań. Wrócił do łóżka i opatulił się kołdrą, niemal w ogóle nie czując się lepiej. Głód sprawił, że musiał pójść na obiad do Wielkiej Sali. Wyglądał tak, jakby miał wyzionąć ducha, dlatego przyjaciele zerkali na niego z niepokojem. Nie był w stanie przełknąć nic oprócz zupy. Wstając od stołu, lekko się zachwiał, więc Alex zaproponował, że lepiej potowarzyszy mu w drodze do dormitorium. Po drodze zderzyli się z Łapą i Lunatykiem i gdyby nie szybka reakcja Alexa, Harry pewnie wylądowałby na ziemi.

— Dobrze się czujesz? — zapytał Remus, widząc jego bladą twarz i niezdrowe wypieki na policzkach.

— Grypa — odpowiedział słabo i ruszył dalej. — Muszę się położyć.

— Idź do Pomfrey — rzucił za nim Syriusz.

— Już był — odpowiedział Alex, pędząc za chłopakiem.

Miał wrażenie, że jego stan wcale się nie poprawia, a nawet jest jeszcze gorzej. Noc nie była dla niego zbyt litościwa. Miał tak silne napady kaszlu, że momentami aż się dusił, przez co nie przespał większości nocy.

Rano odpuścił sobie lekcje. Jay powiedział, żeby jeszcze raz poszedł do pielęgniarki, ale nie miał na to siły. Dormitorium opustoszało, więc miał zamiar się przespać. Jakiś czas później wpadł do niego Syriusz, który najwyraźniej zaniepokoił się jego stanem.

— Pomfrey nic ci nie dała na zbicie gorączki? — zapytał, gdy przyłożył dłoń do rozpalonego czoła chłopaka.

— Coś mi podała. Nie wiem co — mruknął.

— Idź do niej jeszcze raz. Powinno ci już dawno pomóc, a...

Przerwał, gdy Harry zwinął się w kłębek pod wpływem silnego kaszlu. Przez moment z trudem brał oddech, ale wreszcie się uspokoił.

— Idziemy — powiedział cicho Syriusz i wstał z łóżka. Czarny jeszcze bardziej nakrył się kołdrą. — Albo idziesz dobrowolnie, albo zawlekę cię tam siłą.

Harry Potter i Mrok DniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz