Rozdział 71 - Ameryka

580 38 7
                                    


Gdy się obudził, uznał, że jest to zwykły dzień. Dopiero po kilku sekundach patrzenia w sufit przypomniał sobie, że dzisiaj wyjeżdża do Ameryki. Serce zaczęło tłuc mu się w piersi, gdy uświadomił sobie, że już za kilka dni czeka go kolejny koncert. Miał wrażenie, że w jego żołądku lata stado motyli, gdy odczuł podekscytowanie. Wstał z łóżka z energią i zajął łazienkę, żeby doprowadzić się do stanu używalności.

Kierując się wraz z Huncwotami do Wielkiej Sali na śniadanie, spojrzał na przechodzącego obok Filcha, a na jego ustach pojawił się uśmieszek.

— Co kombinujesz? — spytał Ron, a Jay i Alex patrzyli na niego z ciekawością.

Czarny niezmiernie się zdziwił.

— Skąd wiecie?

— Nasze reakcje są podobne. — Alex wytknął mu język. — Widzimy te psotne iskierki w oczach.

Harry zaśmiał się cicho. Mógł się domyślić, że zauważą. Ile razy widział takie błyski w ich tęczówkach? Chyba setki. Już rozpoznawali, kiedy ktoś z nich coś knuje.

— Przecież Filch nie może o mnie zapomnieć przez ten tydzień — powiedział, wchodząc do Wielkiej Sali i wpadając wprost na McGonagall. — Dzień dobry, pani dyrektor — uśmiechnął się niewinnie z nadzieją, że kobieta nie usłyszała jego słów.

Niestety, jego nadzieje zostały zmiażdżone przez czołg.

— Potter, to, że wyjeżdżasz, nie znaczy, że szlaban cię ominie, jeśli coś zbroisz, zrozumiano? — Harry powstrzymał jęk zawodu, ale posłusznie kiwnął głową. — Cieszę się — zakończyła i wyszła.

Czarny z naburmuszoną miną usiadł obok Ginny.

— I co? Zrezygnujesz? — zachichotał Ron.

Harry popukał się w czoło.

— Chyba zwariowałeś. Huncwoci nie rezygnują z pomocy woźnemu.

Jay uniósł kciuk w górę z ustami pełnymi jedzenia. Czarny już zabierał się za śniadanie, gdy Natalie mu w tym przeszkodziła, zaciągając go do stołu Krukonów, gdzie siedziała reszta Złodziei Serc.

— Muszę wam powiedzieć wszystko odnośnie wyjazdu. O szesnastej wszyscy macie być w sali wejściowej ze swoimi rzeczami. Weźcie tylko to, co najważniejsze. Do Ameryki lecimy samolotem, a...

— Co to jest samolot? — przerwali jej jednocześnie Kevin i Bruce.

— Maszyna, która lata i przewozi mugoli na dłuższe odległości.

— Ale czad! — podniecił się Ślizgon. — Coś w stylu miotły?

— Nie — zachichotała Natalie. — Jest o wiele większe i wygodniejsze.

— I to uniesie w powietrzu naszą siódemkę? — zdziwił się Elgi.

Czarny, Kubek, Dragon i Mięta zawyli ze śmiechu, a Natalie ponownie zachichotała.

— To uniesie dobre sto osób — powiedziała kobieta.

— Ci mugole to mają łby — stwierdził Świstak.

— Na lotnisku musimy być pół godziny po zbiórce. Samolot mamy o dziewiętnastej. Na lotnisko dostaniemy się świstoklikiem.

— Dlaczego nie możemy lecieć świstoklikiem od razu do Ameryki? — spytał Kubek.

— Dokładna lokalizacja szkoły jest utajniona. Na lotnisku w Los Angeles będzie czekał na nas przedstawiciel szkoły, który zabierze nas do Pamen. Nie wiem, którego dnia będziecie grać, bo tego dowiemy się dopiero na miejscu. Każdy koncert będzie grany o dwudziestej. Możemy iść na koncerty innych szkół. Próbę możemy zrobić rano w dzień koncertu. W innym wypadku ćwiczymy w pokoju. I teraz trzymajcie się.... Nagroda za pierwsze miejsce to cztery tysiące galeonów dla zespołu, możliwość nagrania płyty...

Harry Potter i Mrok DniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz