Rozdział 19 - W labiryncie przeszkód

343 24 5
                                    

Próbował, lecz sił nadal miał za mało. Wiedział, że brakuje mu niewiele, by osiągnąć cel. Pilnowali ich dwadzieścia cztery godziny na dobę. Ginny odzyskała siły po torturach zafundowanych przez Mrok. Ku rozpaczy Harry'ego, wzięli na nie także Hermionę. Patrzył na to, jak uderzają w nią zaklęcia torturujące, starając się myśleć tylko o tym, że już niedługo ją stąd zabierze.

Przyjaciele na niego liczyli. Nie mógł się poddać.

Był późny wieczór, jednak on nie był w stanie zasnąć. Wiedział, że już jest gotowy. Z drugiego końca korytarza słyszał chrapanie ich ochroniarza.

— Hermiona? — szepnął ledwo dosłyszalnie.

— Tak? — odparła równie cicho.

— Dałabyś radę iść?

— Jeślibym musiała to tak.

Umilkli, gdy ochroniarz chrapnął głośniej.

— Ginny, a ty? — dodał, kiedy po lochach ponownie rozeszły się równomierne dźwięki.

— Dam radę. A dlaczego?

Nie odpowiedział.

— Co chcesz zrobić? — spytał szeptem Will, gdy Czarny wstał z łóżka.

Zamilkł, kiedy wśród lekkiego światła z lampionu ochroniarza zauważył zamiast Harry'ego pumę.

— O cholera... Udało się. — Alex ledwo stłumił radość.

Czarny spojrzał na naelektryzowane kraty. To był najgorszy element planu. Przestawił jedną łapę pomiędzy dwoma metalowymi prętami, później drugą i głowę. Wiedział, że i tak nie uchroni się przed porażeniem prądem. Po ciele przeszedł mu elektryczny strumień, kiedy jego skóra otarła się o kraty. Jak najszybciej się dało, przełożył resztę ciała na drugą stronę, gdy metal wydał z siebie zgrzyt. Prędko wślizgnął się do celi Dory, Willa i Alexa. Wszyscy zamarli, gdy chrapanie ustało, a ochroniarz uchylił powieki, aby sprawdzić, co się dzieje. Najwyraźniej uznał, że tylko mu się śniło, bo ponownie zamknął oczy, a po chwili smacznie chrapał. Harry, opanowując drżenie po porażeniu, przeszedł między kratami i skierował się do ochroniarza. Zmienił się w człowieka, stając przy nim.

— Słodkich snów — mruknął i skręcił mu kark.

Kizzy szybko zacisnęła powieki, gdy głośno chrupnęło. Czarny wyciągnął z ręki Mordercy pęczek kluczy. Już miał otwierać drzwi celi Łapy, Rona i Kevina, gdy usłyszał kroki dochodzące zza drzwi. Schował się w cieniu, robiąc to w ostatniej chwili.

— No nie wierzę — warknął Morderca. — Obudź się! — dodał do swojego kumpla. Ten nawet nie drgnął, więc podszedł do niego, zostawiając otwarte drzwi. — O szlag — zaklął, gdy zobaczył, że ten jest martwy.

Harry popchnął drzwi jednym palcem, a te zatrzasnęły się z przeraźliwym zgrzytem. Morderca odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. Zdążył zobaczyć jedynie zielone tęczówki, a później runął na ziemię ze skręconym karkiem. Czarny odkluczył pierwszą celę, uwalniając tym samym Łapę, Rona i Kevina, by później wypuścić pozostałych. Jednocześnie przekazywał im cały plan.

— Trzymajcie się blisko siebie i próbujcie się nie oddalać. Musimy tylko wydostać się z lochów. Gdy będziemy poza nimi, będziemy mogli uciec. Nie chcę nikogo tu zostawiać, więc musimy trzymać się razem. Po drodze pewnie natkniemy się na nie jednego Mordercę. Nie mamy różdżek, więc naszą główną obroną będzie ucieczka. Z tego, co wiem, lochy wcale nie są takie małe, ale lepiej próbować stąd uciec, niż czekać, aż nas pozabijają. Nasze różdżki są gdzieś pochowane, więc możemy się za nimi rozglądać.

Harry Potter i Mrok DniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz