Ziewnął potężnie, robiąc sobie poranną kawę. W domu panowała błoga cisza, którą aktualnie ubóstwiał. Czasami jej nie znosił, jednak teraz była idealna. Wypił łyk gorącego napoju, wyciągając z lodówki ser i szynkę. Machnięciem ręki pokroił produkty i zrobił sobie kanapkę. Z kubkiem w dłoni odwrócił się w stronę jadalni. Naczynie wysunęło mu się z ręki, a serce stanęło w miejscu, kiedy mężczyzna siedzący przy stole z zakrwawioną twarzą, wbił w niego martwe spojrzenie. Harry nie mógł oddychać, a kiedy rozpoznał w nim mężczyznę, którego osobiście zamordował, nogi ledwo utrzymywały go w pozycji stojącej. Mrugnął, a ten zniknął. Czarny nadal stał tak jak wcześniej.
— Przewidziało mi się — szepnął do siebie. — To tylko przewidzenia. Za dużo imprez i picia.
Ręka lekko mu drżała, kiedy próbował posprzątać szczątki kubka. Odechciało mu się jeść.
Rozdrażniony ciszą panującą wokół, pierwszy raz błagał w myślach, aby wpadli Złodzieje. Nie wiedział, co ze sobą zrobić, gdzie iść. Ginny była w pracy, z Nory pani Weasley nie wypuściłaby go do wieczora, Huncwoci i inni pracowali w Hogwarcie, gdzie nie chciał się pokazywać, bo wyobrażał sobie lgnące do niego fanki. Pozostali mu tylko Złodzieje i Kizzy, od których jeszcze wczoraj chciał odpocząć. Cieszył się, że już za tydzień kończy się rok szkolny i będzie wiele możliwości spotkań ze znajomymi.
Westchnął i chwycił kartkę. Może uda mi się coś napisać. Zapisał jeden wers, drugi, trzeci i zorientował się, że czarny atrament zaczyna zmieniać kolor. Zmarszczył brwi, pisząc jednak dalej. Barwa stawała się coraz bardziej czerwona, aż doszło do koloru krwi. Przełknął ślinę, stawiając kropkę, która spłynęła po kartce. Przybladł jak nieboszczyk, kiedy atrament zaczął zmieniać kierunek. Mazał się po całej kartce, a on ledwo oddychał. Rzucił pergamin na drugi koniec stołu, drżąc lekko. Podskoczył gwałtownie, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Przerażony wizjami, które go nawiedzały i myśląc o tym, kto stoi za drzwiami, siedział z mocno bijącym sercem. Wstał i z nogami jak z waty ruszył przez korytarz. Otworzył drzwi i ledwo powstrzymał westchnienie ulgi.
— Nie załamuj się — wyszczerzyła się Kizzy, najwyraźniej źle interpretując jego minę. — Nie miałam co robić, więc przyszłam. Tak, wiem, mieliśmy odpocząć od siebie nawzajem, ale nie mogłam się powstrzymać.
Weszła do środka i wkroczyła do salonu, jakby była u siebie. Czarny zamknął za nią drzwi i ruszył w tym samym kierunku.
— Napijesz się czegoś? — spytał.
— Herbaty. Miętowej najlepiej.
— Jeszcze jakieś życzenia?
— Willa z basenem.
— Robi się — odpowiedział z kuchni.
— Pisałeś — rzekła, kiedy wrócił. — Niezła zwrotka.
Nie zauważyła, co jest pod spodem? Czarny usiadł obok i spojrzał na kartkę. Cały tekst był czary i nie było żadnych śladów krwi.
— Stało się coś? Blady jesteś — zaniepokoiła się dziewczyna.
— Wszystko w porządku — odparł, chociaż wiedział, że wcale tak nie jest.
Harry nikomu nie powiedział o tym, co się działo, choć ciągle się to powtarzało. Widział tych, których sam zamordował, krew, która spływała po ścianach, dziwne napisy. Wszystko znikało, kiedy tylko mrugnął, na moment się odwrócił albo ktoś pojawił się w pomieszczeniu.
W tej chwili o tym nie myślał, lecz bawił się z Suzanne, która napadła go, gdy tylko pojawił się w Kwaterze Głównej, gdzie przebywała Ginny. Tylko ona zaprzątała mu myśli. Musiał przyznać sam przed sobą, że dziewczyna dodawała mu skrzydeł swoją obecnością. Podjął już ostateczną decyzję. Czekał tylko na odpowiedni moment.
CZYTASZ
Harry Potter i Mrok Dnia
FanficHarry za wszelką cenę chce pokonać Voldemorta, nawet kosztem własnego życia. Opowiadanie nie jest moje, ja je tylko publicznie udostepniam! Autor: Bully Oryginał: http://hp-i-sila-zycia.blogspot.com/p/blog-page.html Okładka: @Aguslawa