Rozdział 5 - "Mój dom"

557 29 1
                                    

— Mam pytanie — rzekł Brian, gdy Harry siedział ze wszystkimi w swoich kwaterach z wielkim kacem. — O co chodziło temu całemu Mrokowi w słowach, że podobno straciłeś większą część mocy?

— Trochę przesadził z tą większą. Straciłem moce nabyte u Feniksów.

Alex, Jay i Brian rozszerzyli oczy, patrząc na niego w niedowierzaniu.

— Jak to?

— Żeby przeżyć, musiałem coś oddać w zamian.

Ramiona Briana zwisły bezwładnie.

— Czyli trzy miesiące poszły na marne?

— Nie do końca. Po prostu nie mogę aktywować mocy, więc nie jestem w stanie rzucić zaklęć Feniksów. Animagia czy telepatia pozostały.

— Chociaż tyle. A co z następcą?

Wzruszył ramionami.

— Przeszło na kogoś innego. Władcą Natury zresztą też już nie jestem. — Krzywiąc się niemiłosiernie, przywołał kolejną butelkę wody. — Już się odzwyczaiłem od kaca — powiedział słabo.

— Trzeba było tyle nie pić — wyczuł dezaprobatę połączoną z rozbawieniem w głosie Gabriela.

— Co ja, biedny, poradzę, że Ziemianie to sami pijacy?

Gabriel zaśmiał się.

— Chociaż zachowujesz się normalnie.

— Czy ty mnie właśnie namawiasz do picia?

Gabriel zmieszał się, a Czarny ledwo powstrzymał wybuch śmiechu.

— Niee... No nie śmiej się! Tak mi się powiedziało. Sam za życia często balowałem. Przyzwyczajenie.

— Diabełek w aniołku?

— Spadaj.

Głupi uśmiech zamaskował pytaniem:

— Co mówiłem o tym Zdzichu?

Huncwoci Senior i Junior nie mogli powstrzymać śmiechu.

Od powrotu na Ziemię nie miał żadnego wieczoru, który mógłby spędzić w spokojnej atmosferze, w samotności. W końcu przyszedł ten dzień. Mógł o wszystkim pomyśleć bez żadnej presji. Położył się w wannie wypełnionej ciepłą wodą, by się trochę odprężyć. Rany na plecach dały o sobie znać, ale szczypanie minęło po chwili przyzwyczajenia.

Stwierdził, że musi się ustatkować. Nie mógł siedzieć w Hogwarcie i nic nie robić. Pracą się nie przejmował, skoro razem z chłopakami postanowili reanimować zespół. Ale gdzie miał mieszkać? Westchnął, gdy doszedł do wniosku, że nie ma gdzie się podziać. Nie chciał siedzieć na głowie Weasleyom, chociaż ci przyjęliby go w otwartymi ramionami. Podobnie było z Syriuszem i domem na Grimmauld Place. Wynająć pokój? Chyba to mu pozostało, chociaż miał świadomość, że to działanie na krótką metę. Po zastanowieniu doszedł do wniosku, że nie będzie potrzebował kwatery na dłużej, skoro miał zamiar odbudować dom rodziców.

Po chwili pomyślał o Ginny i o tym, że powinien coś zrobić w jej sprawie. Owszem, wyznała mu miłość, ale ponad cztery lata temu. Uczucie mogło wygasnąć, mogła zapomnieć, znaleźć kogoś innego. Musiał zebrać się na odwagę i wszystkiego się dowiedzieć, zrobić jakiś krok w jej stronę. Kochał ją, więc chciał być z nią do końca życia. Sam był rozerwany na dwie części, bo kochał dwie dziewczyny. Marla i Ginny. Dwie inne osobowości, a obie kochał. Wiedział, że z Marlą wszystko skończone, skoro już nie żyła. Sama mu powtarzała, aby ułożył sobie na nowo życie u boku Ginny.

Harry Potter i Mrok DniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz