Obudził mnie trzask drzwi i klucza w zamku. Wstałam szybko i podeszłam do drzwi. Złapałam za klamkę.
- Zamknięte. - Pomyślałam i zaczełam uderzać w drzwi.
Niestety nikogo tam już nie było. Usiadłam pod drzwiami i schowałam głowę w kolanach. Siedziałam tak może z 20 minut, aż ktoś zaczął dobijać się do pokoju.
- Odsuń się od drzwi !- krzynął ktoś z zewnątrz. Wykonałam polecenie i odsunęłam się pod ścianę.
Po chwili drzwi wyleciały z hukiem, a do środka wszedł Sierżant Thomas. Przeszedł przez drzwi leżące na ziemi i złapał mnie za rękę. Wyrwałam się mu szybko i odsunęłam.
- Annie chodź na zbiórkę już jest dawno po kolacji.
- Dobrze Sierżańcie. - Powiedziałam i poszłam za nim. - A co z drzwiami?
- O to się nie martw, drzwiami zajmą się osoby które cię tam zamknęły.
Kiwnęłam głowową i wyszliśmy z budynku. Po drodze na plac zbiórki czułam się dziwnie. Wszyscy się na mnie patrzyli. Nie podobało mi się to. Szybko stanęłam na końcu szeregu i przeprosiłam za spóźnienie. Było mi trochę przykro, że to Sierżant Thomas po mnie przyszedł, a nie Alfa.
- O czym ja myślę. - Skarciłam się w myślach i skupiłam na opiekunach.
Na zebraniu nie było nudno. Dużo osób zostało pochwalonych za pracę, w tym nawet ja. Potem alfa wyciągnęła konsekwencje za zamknięcie mnie w pokoju i kazała reszcie dziewczyn naprawić drzwi z własnych kosztów. Później poszliśmy na nocny trening. Sam pomysł wydawał się fajny, niestety moje rany jeszcze się nie wyleczyły więc nie było to nic przyjemnego, ale jakoś dałam radę.
Minął już tydzień odkąd tu jestem. Nie jest najgorzej, udało mi się zapomnieć o ojcu tyranie i zaczełam sobie radzić z współlokatorkami. Moje rany już w pełni się wygoiły. Niestety nie wiem czemu, ale jestem strasznie przygnębiona odkąd Alfa wyjechała w ważnych sprawach do miasta rodzinnego. Tłumaczę to sobie tym, że pomogła mi i to nie raz, wiec pewnie się do niej przyzwyczaiłam.
Kelly:
Od tygodnia jestem w domu. Ojciec powiedział, że muszę z nim omówić brak mojego przeznaczonego. Na szczęście tą kwestie mamy już wyjaśnioną. Teraz zostało mi tylko przekonać Annie do siebie.
Jak to w rodzinnych wyjazdach bywa nie miał on na celu tylko mojej mate. Dowiedziałam się, że Alfa sąsiedniej watachy szykuję jakiś podstęp. Ojciec powiedział, że mam się tym nie martwić, ale mam na siebie uważać.
Dzisiaj wieczorem wracam już na kampus. To tylko 3 godziny drogi.
Spakowałam już moją torbę do auta. Gdy weszłam do domu w ramiona rzuciła mi się Virginia.
- No cześć mała, co się dzieje?
- Musisz jechać?
- Tak maluchu muszę. Wiesz, że musze skończyć wojsko, żeby być główną Alfą.
- Wiem, ale ostatnio obiecałaś, że wezmiesz mnie na lody i do kina i na plażę i nauczysz walczyć i .... - Przerwałam jej.
- Wiem Vini co obiecałam i dotrzymam słowa. Na lody możemy iść teraz tylko nie mów mamie. - Zaśmiałam się i postawiłam mała na ziemi.
- Okej. - Uśmiechnęła się do mnie i złapała za rękę.
Poszłyśmy w stronę parku. Zawszę tam stoją budki z lodami.
- K?- Zapytała Virginia i spojrzała na mnie.
- Co mała?
- Masz mate?
- Ty też przeciwko mnie. - Zaśmiałam się. - Mam, niestey ona jeszcze o tym nie wie.
- Jak to ona, a nie on ?
- Nie, ona. Ma na imię Annie jest omegą i jest piękna.
-A pobawi się kiedyś ze mną?
- Na pewno i na pewno polubi cię od pierwszego wejrzenia. To jakie chcesz te lody mała ? - Zapytałam gdy byłyśmy już przy budce.
- Waniliowe.
- W takim razie poproszę dwa waniliowe lody.- Powiedziałam do sprzedawczyni.
-Dziękuję i do widzenia.
Gdy wróciłyśmy do domu na dworze było już ciemno.
- Dobra Vini ja musze już jechać, pamiętaj nie mów nic mamie i opiekuj się bratem.
- Dobrze papa. - Przytuliła mnie mocno.
Wsiadłam do auta i ruszyłam w stronę kampusu.
CZYTASZ
Omega w armii
WerewolfHistoria omegi, która pragnie podążać za śladami matki. Trafia do wojska, gdzie nie ma taryfy ulgowej. W miedzy czasie rodzina Alkare czaka na pojawienie się mate, aby przekazać władzę nad rodem swojej córce. Ma ona czas do 21 urodzin, po tym czasi...