56

388 34 3
                                    

Wchodzę wraz z moim ojcem do jego gabinetu. Zerkam szybko na zebranych tutaj ludzi. Generał Gant, przywódca tropicieli, jak go nazwał mój ojciec Carlos, oraz Thomas i Chris.

- Witaj Alfo James, Alfo Kelly. - Odezwali się wszyscy z pochylonymi głowami.

- Ta sytuacja wymaga szczególnych środków, dlatego was tutaj zebrałem. Porucznik Nixon do nas dołączy dopiero po zebraniu, dlatego Thomas twoim zadaniem będzie wtajemniczyć ją w nasze plany. - Odezwał się mój ojciec zajmując miejsce na końcu stołu.

- Tak jest Alfo. - Odrzekła Thomas skinając głową.

- Wiecie już dlaczego tutaj jesteście, ta sprawa ma zostać jak najszybciej rozwiazana. Postaramy się odnaleźć Annie jak naszybciej będzie to możliwe, lecz na ten moment nie mamy żadnego punktu zaczepienia. Z tego co udało się pozyskać Kelly na miejscu wiemy, że były to trzy bety i prawdopodobnie chłopak, który robił za przynętę. Grupa Carlosa oraz porucznik Nixon szuka poszlak w okolicznych lasach i na bierząco będą nas informować. Musimy teraz ustalić na jakie maksymalne straty możemy sobie pozwolić.

- Co jakie straty?! - Spojrzałam na mojego ojca. - Nie ma możliwości żadnych strat! - Warknęłam na niego.

- Jak widzicie wasza dowodząca już zaczęła swój plan. Kontynuuj córko. - Spojrzał na mnie i położył na stole mape. 

- Jeżeli grupa Carlosa przeszuka Fortest, z tych okolic zostanie nam do przeszukania Platehope. Jeżeli tam nic nie znajdziemy musimy założyć, że Annie będzie gdzieś na wyspie lecz, albo na terenach niczyjich lub co gorsza u przeciwnej watahy. Nie mogę pozwolić na to, aby bez pewnych dowodów zaatakować sąsiednią watahę, dlatego jeżeli będzie jakikolwiek dowód wskazujący na ich działanie wtedy przejdziemy do planu ataku. Generał jako doświadczony dowodzący, będzie odpowiedzialny za przyszykowanie wraz z Chrisem oddziału, który ruszy na stado Reyesa. Chcę natychmiastowo wiedzieć o tym co się dzieje. Wraz z Chrisem ruszę na poszukiwania na tereny Derhils. Każde działanie ma być konsultowane ze mna lub z Alfą. Rozumiemy się? - Spojrzałam na zebranych.

- Tak Alfo! - Skinęli głowami. Wszyscy wstali od stołu i ruszyli do wyznaczonych zadań.

- Kelly wiesz, że porywanie się na stado Reyesa to może być głupota. Jego stado od lat słynie z okrutnego traktowania nawet wilkołakówch należących do jego watahy. Atak na niego może wywołać wojne.

- Nie interesuje mnie jakaś wojna, jeżeli to on ma Annie sama urwę mu łeb!- Warknęłam i podeszłam do drzwi. - A teraz wybacz ide na poszukiwania mojej mate. - Wyszłam z pomieszczenia i łapiąc Chrisa po drodze wyszłam z domu. 

- Kelly jeżeli w Derhils jej nie znajdziemy, musimy założyć, że Reyes ją ma. - Powiedział wsiadając do samochodu.

- Wiem Chris, i mam złe przeczucie, że właśnie tak jest. - Wzdycham i  odjeżdżam w stronę Derhils.

Annie: 

Nie wiem ile już minęło czasu, ale rana na nodze nie wygląda lepiej. Oxyn przed wyjściem rozerwał moje ubrania, zostawiając mnie w samej bieliźnie. Stwierdził, że tak wyglądam bardziej jak dziwka, którą jestem. 

Jeden z porywaczy, pod wieczór przyniósł mi szklankę wody, lecz gdy podał mi ją do picia większość jej zawartości wylała się na moje ciało, co przy zimnych powiewach powietrza powodowało napady mrozu. 

Po wyjściu porywacza, ponowiłam próbę wydostania się z więzów, lecz ponownie nie przyniosło to żadnych skutków. Ze zmęczenia zasnęłam.

Ranka do pomieszczenia wszedł jeden z porywaczy, chyba Drew. Zerkałam na niego z ociężałych powiek.

- Witaj dziwko, widzę, że już się ktoś tobą zajął, nie wiem kto miał na tyle odwagi, bo tak brzydkiego ciała w życiu bym nie dotknął. - Wzruszył ramionami i podszedł do stołu. Nie odzywałam się, wiedziałam, że to i tak nic nie zmieni. Mężczyzna sięgnął po kij baseballowy i spojrzał na mnie. - Zawsze chciałem zagrać omegą w baseball. - Zaśmiał się i zamachnął uderzając metalowym kijem w moją zdrową nogę. W pomieszczeniu rozniusł się odgłos łamanych kości przełamany moim krzykiem pełnym bólu. 

Mężczyzna uderzał jeszcze kilka razy, powodując, coraz to nowsze złamania w kości. Spojrzał na mnie z pogardą.

- Żałuję, że szef nie pozwala mi cię zabić, z jakiegoś powodu chcę cię żywą, czego nie rozumiem. - Wzruszył ramionami i rzucił kij w kąt pomieszczenia. - Twoja Alfa jest głupsza niż myśleliśmy, nawet nie potrafi znaleźć swojej ukochanej. - Zaśmiał się i wyszedł z pomieszczenia.

Omega w armiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz