36

551 46 2
                                    

Wszłam na korytarz i jak najszybciej ruszyłam w kierunku pokoju. Nie mogę pójść do skrzydła szpitalnego, ponieważ Kelly mogła by być w tym samym budynku.
Jeżeli Kelly się dowie, że znów coś mi się stało to sama mnie wyrzuci. W końcu jako Alfa ma nawet większe prawo niż generał.

Weszłam do pokoju zatrzaskując drzwi. Ściągnęłam koszulkę, ponieważ rana zachodziła delikatnie pod nią. W łazięce odszukałam apteczke, którą Alfa już kiedyś mnie opatrywała.
Mam wrażenie, że jest w niej coraz mniej rzeczy, będę musiała je uzupełnić i dodatkowo zrobie zapasy dla siebie.

Wyjęłam bandaż i wodę utlenioną. Zerknęłam na lustro, w nim rana wyglądała jeszcze gorzej niż mi się wydawało. Podeszłam do zlewu i odkręciłam buteleczkę z wodą. Pochyliłam się delikatnie nad umywalką i wylałam wodę na ranę.

- Aaaaa! - Krzyknęłam, ale szybko zakryłam sobie usta.

- No i jak zamierzasz to wyleczyć? - Zapytała moja wilczyca.

- Nie wiem jeszcze. - Sapnęłam i spojrzałam w lustro. Krew wymieszała się z wodą utlenioną co spowodowało jeszcze gorszy widok niż przedtem.  - Musimy się wyleczyć zanim Alfa wróci.

- Dobrze wiesz, że nie leczymy się tak szybko.

- Tak wiem, ale musi być na to jakiś sposób. Wymyśl coś to ty jesteś tą wilczą stroną.

- Mmm, zwal wszytsko na mnie. Pragnę ci tylko przypomnieć, że ja nie jestem twoim ciałem tylko wilczym. Zmień się to może ci pomogę.

- O nie, wiem co próbójesz zrobić i przemiana wcale tutaj nie pomoże.

- Dobra. - Warknęła na mnie.

Po chwili po pokoju rozniósł się dzwięk zamka do drzwi.

- Annie? Jesteś tutaj? - Zawołała Alfa z wyczuwalną paniką w głosie.

- Nie dobrze. - Szepnęłam pod nosem. Szybko schowałam rzeczy do szafki i wytarłam szyję.

Kelly:

Wracałam właśnie z zajęć. Część grupy, którą szkole miała dzisiaj testy, więc nie dane mi było zjeśc śniadania z Annie.

Szłam właśnie do pokoju. Na podłodze co jakiś czas pojawiały się krple krwi. Zaciągnełam się zapachem, w którym wyczuwalna była woń Annie.

- O nie. - Szepnełam spanikowana i jeszcze szybciej ruszyłam w stronę pokoju.

Gdy otworzyłam drzwi odrazu poczułam zapach kwri i wody utlenionej.

- Annie? Jesteś tutaj? - Zapytałam, ale odpowiedziała mi cisza.

Weszłam wgłąb pomieszczenia i zrzuciłam z siebie góre z munduru zostając w samej koszulce.

- Annie? - Zawołałam kierując się w stronę łazięki skąd najbardziej wyczuwalny był zapach dziewczyny.

- Otwórz drzwi Annie. Wiem, że tam jesteś. - Zapukałam. - Masz na to trzy sekundy. Czuję, że coś się stało, jeżeli nie otwarzysz wyważę te cholerne drzwi!

Po chwili drzwi lekko się uchyliły. Weszłam do środka i spojrzałam na dziweczynę, która siedziała na parapecie z podkulonymi nogami. Podeszłam do niej i chciałam położyć rękę na jej kolanie, ale szybko je odsunęła. Cofnęłam dłoń i stanęłam trochę dalej.
                            
- Co się stało?

- Ni... nic. - Wyszeptała i bardziej się skuliła.

- Mała wiesz, że nie musisz się mnie bać.

- Alfa... krzyczłaś. - Wyszeptała spoglądając na mnie.

- Annie. - Westchnęłam i podeszłam krok bliżej. - Nie krzyczałam dlatego, że mnie rozłościłaś, bo tego nie zrobiąłś, tylko dlatego, że się martwiłam, a ty mi nie odpowiadałaś. Jak tutaj szłam na podłodze była krew, a jak tylko weszłam do pokoju zapach się nasilił. Powiedz mi proszę co się stało.

- Nic takiego, zacięłam się kartką.

- No teraz to chyba sobie żartujesz. Takie ślady krwi nie powstają po zacięciu kartką. Powiedz prawdę nie będę zła.

- No dobrze. - Wyszeptała i całkowicie podniosła głowę. Od razu zauwarzyłam spore rozcięcie na jej szyji. Podeszłam do niej i delikatnie złapałam ja za brodę i przekręciłam delikanie głowę.

- Co się stało? Ktoś ci to zrobił? - Mówiłam coraz bardziej zdenerwowana. Jeżeli znowu ktoś skrzywdził moją mate to urwę mu głowe. Dziewczyna nadal milczała. - Annie kto to był?

- Proszę nie denerwuj się... To był wypadek na zajęciach, sama się nadziałam na pazury.

Wzięłam dwa głębsze wdechy.

- Mała wiem, że kłamiesz. - Powiedziałam i usiadłam koło dziewczyny na parapecie. - Po samym zadrapaniu wiem, że się nie nadziałaś to widać w którą stronę ktoś przejechał pazurami. Powiedz mi kto to był.

- Kelly proszę zostaw to... już i tak na mnie źle parzą, bo myślą, że cię omamiłam i niby dlatego ze mną jesteś. Porucznik już się tym zajął naprawde.

- No dobrze. - Wzdycham. - Ale ostatani raz mnie oszukujesz, wiesz dobrze, że nie ważne co się stało czy stanie zawsze che dla ciebie jak najlepiej. A teraz dlaczego nie poszłaś z tym do lekarza?

- Nie chciałam, żebyś się o tym dowiedziała, nie chciałam robić problemów.

- Dobrze, pokaż mi to. - Powiedziałam i spojrzałam na jej szyję. - Obejdzie się bez szwów. - Wziełam apteczkę i opatrzyłam dziewcynie ranę, zakleiłam gazą i schowałam wszytsko na mniejsce.

- Chodz położysz się na chwile. Dobrze ci to zrobi. - Powiedziałam i pomogłam Annie przejść do łóżka. - Ja mam jeszcze trochę papierologi, ale wrócę tutaj do ciebie. Gdyby coś się działo daj mi znać. Dobrze?

- Tak, dziękuję.

- Nie masz za co mała, odpoczywaj. - Powiedziałam i poszłam do gabinetu.

Mam do uzupełanienia dokumentacje z egzaminów, a zbliżające się święta wcale mi nie pomagają.

Omega w armiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz