48

548 47 0
                                    

Podeszłam do Vi, która dmuchała nową piłke.

- Hej maluchu, chcesz się może pobawić? - Usiadłam koło dziewczynki na podłodze.

- Hej Annie. - Pomachała mi i podała do ręki jakieś klocki. - Zbuduj z nich wierze. Potem rozwalimy ją piłka. - Zaczyna się uśmiechać. Patrzę na nią z lekkim przerażeniem. Nie wiem skąd dziewcazynka ma, aż takie skłonności do rozwalania i przemocy. Chociaż może to wychowywanie w rodzinie Alf tak na nią wpłynęła. Kiwam tylko głową na potwierdzenie i zaczynam budować.

Gdy powstaje pierwsza wierze, dziewczynka nadal siłuję się z piłką.

- Daj pomogę ci, a ty zbuduj kolejną wierzę.

- Ta będzie wieksa od twojej. - Śmieje się i wskakuje na moje kolana. - A czy Kelly pobawi się z nami? Jej też zbuduje wieze.

- Nie wiem malutka. - Obejmuję dziewczynkę za plecami, aby tak się nie wywróciła. - Ale jeżeli chcesz to mogę pójść się zapytać, a ty za ten czas zbudujesz obie budowle.

- Dobrze, a weźmiesz ciasteczka?

- Jakieś konkretne byś chciała?

- Te od Mii.

- Dobrze, zaraz wróce. - Wstaję i odstawiam dziewczynkę na ziemię. Idę w stronę kuchni, gdy mijam wejście wpadam na kogoś, już myślałam, że upadnę, ale jak się okazuję zosatłam złapana za pasek od spodni. Patrzę lekko spanikowana w górę, aby ocenić w kogo uderzyłam, ale gdy widzę Kelly, która oprócz mnie trzyma w drugiej ręce tace ze szklankami, szybko staję na nogi.

- Przepraszam nie widziałam cię.

- Nic się nie stało mała. Wszystko w porządku?

- Tak tak, nic mi nie jest. W sumie to szłam do ciebie.

- Daj mi chwilkę tylko to odniosę i do ciebie wróce. - Kiwam głową i patrze jak dziewczyna odstawia tace na blat. Po chwili do mnie wracając. Przesówam się tak, abyśmy nie zajmowały przejścia.

- O co chodzi?

- Vi chciała, żebyś się z nami pobawiła.

- Jasne nie ma problemu, tylko dokończe to tutaj. - Wskazuje na kilka tależy leżących na stole.

- Pomogę ci.

- Nie musisz mała dam sobie radę.

- Ale chcę, źle się czuję z tym, że nic tutaj nie pomagam.

- No dobrze, jeżeli tak poczujesz się lepiej. W takim razie możesz zabrać te talerze, a ja rozłożę nowe.

- Jasne. - Kiwam głową i zbieram talerze. - Kelly?

- Tak?

- Skąd u Vi takie skłonności do niszczenia, że tak to ujmę.

- Wiem o co ci chodzi, ja byłam taka sama w jej wieku. Gdy przychodził do nas dziadek zawsze z Nathanem bawiliśmy się w jakieś zapasy, czy strategie wojenne, jeżeli można tak nazwać zabawę dwuch dzieci, którę rzucały w siebie plastikowymi żołnierzykami. - Dziewczyna zaczyna się śmieć, też chichocze.

- Żeczywiście dziwne mieliście te zabawy. - Uśmiecham się do niej. Dziewczyna podchodzi do mnie i całuję delikatnie w czoło.

- Annie pójdziesz ze mną po kolacji na mały spacer?

- Oczywiście z chęcią. - Uśmiecham się do niej. - Ale najpierw czeka nas zabawa z Vi, a właśnie gdzie są jakieś ciasteczka od Mii?

- Z tego co pamiętam leżą na stole w kuchni, idź już do Virgini ja je przyniosę. - Kiwam tylko głową i wracam do salonu.

Dziewczynka zdążyła już wybudować całe ośiedle wierzyczek. Siadam na moim poprzednim miejscu.

- Ooo jesteś. - Uśmiecha się i podaje mi nadmuchaną piłkę. - Musisz uderzyć w swoją wierzę, ale nie możesz zniszczyć innych, bo wtedy czeka cie kala.

Patrze lekko przerażona na Kelly, która właśnie wchodzi do salonu. Dziewczyna uśmiecha się w moją stronę.

- Nie bój się piękna, karą jest jedzenie tych ciastek. Tak między nami Mia dobrze gotuje i nawet dekoruję, ale co roku te ciastka jej nie wychodzą. - Obie zaczynają się śmiać. Dołączam do nich.
Kelly siada zaraz za mną.

- Mogę cię objąć? - Pyta szeptem. Kiwam tylko głową i wtulam się w dziewczynę. Zaczyna mi się to wszytsko podobać.

Z zacłych sił staram się znów nie mruczeć, ale gdy dziewczyna delikatnie gładzi mnie po plecach, nie powstrzymuje się i cicho mruczę. Kelly delikatnie chichocze, ale nie komentuje tego w żaden sposób za co jestem jej wdzięczna, bo chyba bym się zapadła pod zięmię ze wstydu.

Omega w armiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz