46

495 43 3
                                    


Łapię ją pod ramona i biegne w strone drzwi tarasowych na dwór. Patrze jeszcze porozumiewawczo na Marisse, która odrazu rozumie o co mi chodzi. Ubieram małej kurtkę i czapkę. Wybiegam z Virginią na dwór. Dziewczyna zaczyna się wyrywać, przez co obie lądujemy w śniegu. Śmiejmy się jescze głośniej. Mama zabiera Vi do środka, też chcę już wstać, ale widząc karcące spojrzenie mojej mate powstrzymuję się. Zerkam na dziewczyne stojącą w drzwiach. Cały czas mi się przyglada. Zerkam na siebie i już rozumiem o co jej chodzi. Moja biała koszula jest cała przemoczona, przez co widać mój stanik. Podnoszę się ze śniegu i idę w kierunku dziewczyny. Patrzę cały czas na nią. Nadal nie wyglądana zadowoloną, ale gdy przewracam się na śliskim schodku. Dziewczyna od razu wybucha śmiechem. Zerkam na nia też lekko się uśmiechając.

- Luna przebrała już Vi. Mam jej zapyać czy ciebie też przebierze? - Pyta z uśmiechem.

- Mmm Marissa już dawno skończyła mnie przebierać, ale jeżeli chcesz to ty możesz mi pomóc.- Podchodzę do niej i uśmiecham się delikatnie.

- Myślę, że sobie poradzisz sama. - Śmieje się z mojej smutnej miny. - Tylko pamiętaj, załóż coś na siebie, tak żebyś znów w samej bieliźnie tu nie przyszła. - Klepie mnie lekko po ramieniu.

Kiwam tylko głową na potwierdzenie i idę się przebrać. W pokoju sciągam z siebie przemoczoną koszule, wycieram szybko ciało, żeby z następną nie stało się to samo. Na szczeście stanik jes suchy, więc zazurzam na siebie kolejną koszulę. Tym razem granatową.

Wracam do salonu, ponieważ to tam siedzi już cała rodzina i odpakowuje swoje prezenty. Patrze na Annie, która chyba nie za bardzo wie co ze sobą zrobić. Widzę też, że jako jedyna odniosła swój talerz do kuchni. Wzdycham na samą myśl o tym, że dziewczyna nadal nie czuje się tutaj dobrze. Teraz siedzi skulona w rogu kanapy. Niby obserwuje Vi, która bawi się zabawkami, ale stąd czuję, że jest jakaś przygnębiona.

Podchodzę do niej i siadam obok, ale tak, aby nie naruszyć jej strefy konfortu. Uśmiecham się do niej delikanie.

- Może być taka koszula? - Pytam odwracając się w jej stronę. Dziewczyna dobiero teraz zerka na mnie. Kiwa głową na potwierdzenie i przygląda mi się. - Mogę cię prosić o pomoc?

- Tak, co mam zrobić? - Pyta, po głosię słyszę, że zaczyna się stresować.

- Zapiełabyś mi ten ostani guzik, bo jakoś nie potrafie tego zrobić. - Uśmiecham się do niej i wyciągam  ręke. Dziewczyna szybko zerka na odpięty guzik przy nadgarstku. Kiwa głową i delikanie go zapina. Całuję ją w czoło. - Bardzo dziękuję.- Zerkam na ostatnie prezenty pod choinką, wiem, że Annie jest przygnębiona, nie wiem tylko czy tym, że nic nie dostała czy tym, że nie kupiła nic moim bliskim.
- Mam coś dla ciebie mała. - Uśmiecham się. Podchodze do choinki, biorę z pod niej mały prezent owinięty w niebieski papier prezentowy. Podaje go dziewczynie. - Mam nadzieję, że trafiłam.

Annie zdziwiona zaczyna delikatnie odpakowywać budełko. Nie niszczy przy tym papieru. Uśmiecham się na jej zachowanie, jest taka delikatna. Gdy owtiera pudełko nie potrafię wyczytać nic z jej twarzy. Lekko zaczynam się stresować, że dziewczynie nie spodobał się prezent.

- To wisiorek, z połową kwiatka, który od ciebie dostałam. Ja mam taki sam z drugą połową. - Mówię, chcąc wytłumaczyć jej co to jest. Dziewczyna niestety nadal się nie odzywa, nawet nie wyciąga, wisorka z pudełka. - Jest złoty możesz go spokojnie dodknąć. - Mówię delikatnie.

Dziewczyna po tych słowach delikanie wyciąga naszyjnik i mi go podaje. Od razu rozuemiem o co jej chodzi, więc delikatnie zapinam go na jej szyji. Przejeżdam jeszcze palcami po zapięciu. Dzięki czemu nawiązuję delikatny kontakt ze skórą dziewczyny. Annie przechodzą delikatne ciarki, ale w żaden sposób tego nie komentuję. Nie chcę spłoszyć dziewczyny. Gdy się obraca delikatnie wtula się we mnie. Obejmóję ją ramionami.

- Dziękuję jest piękny. - Szczepcze, widzę w jej oczach zbierające wię łzy. Już chcę coś powiedzieć, ale dziewczyna delikatnie cmoka mnie w usta.

Omega w armiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz