57

421 35 2
                                    

Kelly:

- Chris minęły już dwa dni, a my nic nie mamy. Kelly odchodzi od zmysłów, zamknęła się w sobie i po prostu tak siedzi. - Powiedział mój tata i wskazał na mnie siedząca w fotelu, znajdującym się w jego gabinecie. - Daj mi coś. - Westchnął.

- Alfo wiem, że jest to trudna sytuacjia, ale nie możemy działać pochopnie. Annie została porwana, nasze przypuszczenia, że zrobił to Alfa Reyes stają się coraz bardziej prawdopodobne, ponieważ jakikolwiek ślad dziewczyny na naszych ziemiach lub niczyjich zaginął. Carlos wraz z Nixon znaleźli ślady samochodu oprawców, nie mamy niestety jakiś konkretnych wieści. Auto miało opony z lokalnej firmy samochodowej. Właściciel powiedział nam, że ostatni raz tym samochodem jeździł jakiś starszy mężczyzna, który od dwóch lat nie żyje.

- Czy powiedział wam dokładnie jak się nazywał?

- Wspomniał coś o jakimś Ronaldzie lub Royu.

- Powtórz! - Warknęłam i zerwałam się z fotela. Wszystkie mięśnie dały o sobie znać przy tym nagłym ruchu.

- Roy, tak miał chyba na imię ten facet lub Ronald. - Odpowiedział patrząc na mnie.

Podeszłam do chłopaka i chwyciłam go za ramię.

- Jeżeli mam racje to wiem kto to jest, i nie wydaje mi się, aby był martwy. - Mówię i zerkam na tate. - Wezmę Chrisa ze sobą, sprawdzę moją teorie i wrócimy. 

- Dobrze, ale uważajcie na siebie. - Poklepał mnie po ramieniu i wrócił do papierów.

- Chris jedziemy do domu Annie, myślę, że jej ojciec może mieć coś z tym wspólnego.

Razem z chłopakiem odszukaliśmy adres Annie w jej dokumentach z akademii i udaliśmy się do jej byłego mieszkania. 

Podjazd domu był cały w workach ze śmieciami, na werandzie walało się kilkanaście butelek po piwie i nie tylko. Spojrzałam na Chrisa i kiwnęłam głową, aby szedł od drugiej strony. Podeszłam do drzwi i bez pukania wywarzyłam je z zawiasów. Drewniana powłoka upadła z hukiem na podłogę, a kurz zebrany na przestrzeni czasu uniósł się z podłogi i z powiewem powietrza wywołanym ruchem drzwi wzniósł się w górę, powodując coś na wzór nieudanej zasłony dymnej. Weszłam do pomieszczenia, w którym panował totalny chaos. Na posadzce walało się jeszcze więcej śmieci, na ścianach były ślady dawno zaschniętej już krwi. Kilkanaście much latało nad resztkami jedzenia położonymi tuż przy kaloryferze. Przeszłam dalej wchodząc do salonu, w którym leżał śpiący mężczyzna. Z tej sceny terroru nie trudono było się domyślić, że jest upity w trupa. Podeszłam do niego zakrywając ręką nos, a drugą zrzuciłam go z kanapy. W tym samym momencie dołączył do mnie Chris. 

Mężczyzna zerwał się, ale był zbyt upity więc jedyne co to oparł się o róg kanapy, pozostając w pozycji pół leżącej na ziemi.

- Ki...Kim jesteście?! - Odkaszlnął i spojrzał po nas. - Nie dam wam pięniedzy, a dziewki już nie ma. - Spojrzałam na niego z odrazą i coraz to większą fruią.

- Gdzie jest twój samochód?! - Warknęłam i kopnęłam go w łydki,  co spowodowało zachwianie całą jego sylwetką.

- Pick-up? - Zapytała raczej sam siebie. - Sprzedałem za bardzo dobrą cenę.

- Komu go kurwa sprzedałeś! - Chciałam do niego podejść, ale Chris mnie powstrzymał.

- Nie wiem. - Wzruszył ramionami i sięgnął po butelkę piwa leżącą obok jego nogi. Wział kilka łyków i znów skupił swój zamglony wzrok na nas. - Obiecali, że odegrają się na tej dziwce, która pozbawiła mnie dochodu, no i zapłacili niezła sumkę za tego grata. - Zaśmiał się. 

Rzuciłam się na mężczyznę,  złapałam go za gardło i przygwoździłam do najbliższej ściany. Zaczął kaszleć i śnieć na twarzy.

- Gadaj komu go sprzedałeś. Był to ktoś stąd? - Uderzyłam nim w ścianę tworząc wgniecenie. 

- Naprawdę nie wiem, ale mieli takie dziwne znaki na szyji. 

- Coś w stylu korony?

- Ta, ta... Możesz mnie już... puścić? - Wyszeptał gdy odcinałam mu coraz bardziej dopływ powietrza.

- Oj z wielką chęcią. - Powiedziałam i jednym ruchem skręciłam mu kark. - A to za to wszystko co zrobiłeś skurwysynie. - Spojrzałam na Chrisa. - To są ludzie Reyesa. Teraz mamy pewność. Szykuje nam się wojna. 

- Jak to? - Zapytał Chris omijając zwłoki mężczyzny.

- Nazwisko Reyes oznacza królów, stąd znak korony. Nie daruje im tego. - Warknęłam i wsiadłam do samochodu.

Omega w armiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz