Gdy już zjedliśmy Virginia pobiegła się przebrać w coś cieplejszego ponieważ na dworze zaczęło się schłądzać, a dziewczynka chciałą wybrać choinkę. Natomiast Annie stwierdziła, żę zostanie w domu razem z Mią i zajmą się gotowaniem.
Razem z moim tatą i Vi wyszliśmy do lasku niedaleko naszego podwórka.
- Vi jaką chciałabyś choinkę? - Zapytałam.
- Dużą i kololową! - Krzyknęła uradowana.
- Maluchu wiesz, że aby była kolorowa trzeba ją ozdobić. Ta będzie tylko zielona. - Zaśmiałam się cicho. - Tato masz miare? Bo nie chemy powtórki sprzed dwuch lat. - Zaśmiałam się.
- Oj już mi tego nie wypominaj nie moja wina, że Vi chciałą duża chonike, a ta się trochę nie zmieściła w salone. - Zaśmiał się i wziął dziewczynkę na ręce.
- Tamta była fajna. - Uśmiechnęla się do taty.
- Tak księżniczko i przez to, że była taka fajna Kelly miała dwa razy więcej roboty. - Pocałował ją w czoło.
- Możemy mieć w tym roku taką samą?
- Maluchu taka nam się nie mieści do domu.
- A tamta? - Pokazałam na choinkę średniego rozmiaru, która była zaraz na wejściu do lasu. Tata wraz z Vi spojrzeli na nią i zgodnie kiwneli głowami. Podeszłam do drzewka i zaczęłam uderzeć w pień siekierą. To nie tak, że nie mamy piły mechanicznej, ale każdy trening jest dobry, a choinki mają chudy pięń więc nie są tak prolematyczne do ścinania jak zwykłe drzewa.
- Uwaga! - Krzyknęłam gdy choinka zaczęła spadać na ziemię. Tata postawił Vi na ziemi i razem ze mną zabrał choinkę, a Vigrinia wzięła miare i siekiere.
Wróciliśmy do domu od razu stawiając choinkę w salonie.
- Vi idź umyć rączki i będziemy wieszać ozdoby. - Kiwnęła głową i pobiegła do łazięki.
Podeszłam do mojego brata, który siedział na kanapie i usiadłam koło niego.
- Jak wam się układa z Mią?
- Myślę, że dobrze za niedługo skończe akademi, a niedługo potem Mia skończy swoją szkołe. Planujemy wtedy wprowadzić się do domu na obrzeżach. Wiesz, że mnie nie bardzo cieszy możliwość rządzenie, ale nie zostawie cię samego z tym więc nie wyjedziemy do innego kraju tak jak planowaliśmy wcześniej.
- A jak Mia do tego podchodzi? Nie była zła, że zmieniłeś plany?
- Nie na początku pyła trochę smutna, ale zamiast tego pojedziemy na wakacje więc, zwiedzi to co chciała.
- To dobrze. - Mówie i klepie brata po ramieni. - A teraz kochsiu ruszaj się po ozdoby na struch.
- To nie ja jestem pantoflem. - Pokazał mi język.
- Bradzo dojrzale braciszku. - Zaśmiała się i poszłam do kuchni szkać Annie.
Dziewczyna siedziała przy wyspie kuchennej i dekorowała ciaskeczka lukrem. Podeszłam do niej i chciałam ją objąć, ale aby dziewczyna się nie przestraszyła stwierdziła, że lepiej będzie uściąść usiąść obok. Annie spojrzała na mnie i uśmiechnęła się lekko. Wziełam jedno ciestko, które właśnie dekorowała i wsadziłam je do buzi.
- Kelly to na święta! - Krzyknęła na mnie, a ja spojrzałam na nią z podniesioną brwią. - Przepraszam. - Powiedziała i spuściła głowę.
- Za co Annie? - Zapytałam, gdy już przełknęłam ciastko. - Przecież nic złego nie zrobiłaś.
- Nakrzyczałam na ciebie Alfo, a to tego zabroniłm ci czegoś co należy do ciebie. Nie mogę ci rozkazywać, a tym bardziej podnosić głosu na Alfę. - Powiedziała ze spuszczoną głową.
- Annie ile razy? - Wzdycham i wstaje z krzesła. Patrzę na dziewczynę. - Idz do pokoju prosze zaraz tam przyjdę.
Kiwnęła głową i szybko pobiegła na górę. Spojrzałam na Mię.
- Dlaczego ona tak reaguje? - Zapytała mnie?
- Jesto omegą, a na dodatek dużo przeszła. Nie wiem już jak mam jej pomóc, aby się tak nie pilnowała, jest dla mnie najważniejsza, a za każdym razem gdy coś zrobi i myśli, że źle patrzy na mnie przez pryzmat Alfy. Więź nie działa na nia tak jak na mnie lub nie chce jej podświadomie dopuścić do siebie.
- Próbowałaś może z nią o tym rozmawiać?
- Już nie jeden raz. Nic to nie dało.
- Hmm... sprubóję z nią porozmawiać chyba zaczełyśmy się dogadywać tak mi się wydaje. Jest cichą osobą, ale coś am ze mną porozmawiała. Może jak jej opowiem jak to wszysko wygląda to już się nie będzie tak bać.
- Dziękuję ci, narazie pojdę ją uspokoić wiem, że jest tym zestresowana i mimo iż nie chce tego przyznać częso rozluźnia się w moich ramoinach.
- Idź do niej, a jeżeli spotkasz Nathana przekaż mu, że ma kupić mi wino zanim pokaże mi się na oczy. - Zaśmiała się.
- Oj chyba coś przeskrobał. - Również się zaśmiałam.
- Oj i to jak.
- Dobrze przekaże mu. - Powiedziałam i poszłam do pokoju.
Gdy weszłam przez drzwi zamknęłam je i już chciałam zacząć rozmowę, ale to co zoabczyłam mnie przeraziło. Annie leżała naga na łóżku i cicho płakała pociągając nosem. Podeszłam do niej.
- Annie? Mała co ty robisz? - Zapytałam przestraszona i pzrykryłam dziewczynę szybko kocem.
- Myślałam, że Alfa chce mnie ukarać. - Wychlipiała i spojrzała na mnie.
- Mała nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobiła. - Powiedziałam spokojnie i usiadłam obok niej. - Jesteś dla mnie bardzo ważna i nie chce cię nigdy skrzywdzić. - Wzięłam ją na swoje kolana. - Nie jestem na ciebie zła i pamiętaj jesteś moją mate. Jesteś ze mną na równi, a nawet ważniejsza. Już nie płacz skarbie. - Powiedziałam i przłożyłam jej głowę do mojej klaki piersiowej i zaczęłam nami lekko kołsać. Dziewczyna po czasię zaczęła się uspokajac i zasnęła.
![](https://img.wattpad.com/cover/263767513-288-k450957.jpg)
CZYTASZ
Omega w armii
WerewolfHistoria omegi, która pragnie podążać za śladami matki. Trafia do wojska, gdzie nie ma taryfy ulgowej. W miedzy czasie rodzina Alkare czaka na pojawienie się mate, aby przekazać władzę nad rodem swojej córce. Ma ona czas do 21 urodzin, po tym czasi...