41

592 46 0
                                    

Gdy Annie wybiegła na dwór zaczęła ganiać w kółko. Zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam za nią. Nie wiem czy dziewczyna tak zareagowała po kawie czy może jest jakiaś inna przyczyna takiego zachowania. Obawiam się też, że dziewczynie może się coś stać. Wiem, że jej przemiany są bolesne więc tym bardziej nie wiem jakim cudem doszło do przemiany.
Usiadłam na ławce w ogrodzi i obserwowałam dziewczynę. Po jakimś czasie zaczęło mi się przysypiać. Ostatni raz spojrzałam na Annie i zasnęłam.

Gdy promienie słońca zaczęły mnie oślepiać otworzyłam oczy rozglądając się. Po chwili dorarło do mnie gdzie jestem i dlaczego. Spojrzeniem przeszukałam ogórd, ale gdy usłyszałam mruknięcie, spojrzałam na moje kolana na których leżała Annie. Pogłaskałam dziewczynę po plecach. Na szczęście nie była już wilkiem.

- Annie? Mała wstawaj. - Szepnęłam i przejechałam ręką po jej włosach.

- Mmm...- Dziewczyna ziewnęła i podniosła głowę. - Czemu jesteśmy na dworze?

- Nie pamiętasz kto chciał biegać nad ranem?

- A no tak... - Szepneła i spuściła głowę.

- Nic się przecież nie stało, ale wróćmy do domu już.

- Dobrze. - Powiedziała i podniosła się z ławki.

- Wszytsko dobrze?

- Tak tylko nie pamiętam kiedy zmieniłam się w wilka.

- Tego też niestety nie wiem. Gdy się obudziłam biegałaś już po pokoju.

- Przepraszam Mary musiała przejąć kontrolę. Coś ucierpiało?

- Nie z tego co wiem nic się nie stało, ani tobie ani rzeczą w pokoju.

Dziewczyna kiwnęła tylko głową i razem ze mną wróciła do domu.

Poszłyśmy do kuchni w kórej moja mam przygotowywała śniadanie.

- Witaj mamo. - Powiedziałam i ucałowałam kobięte w policzek.

- Dzień dobry pani. - Annie skinęłam głową w stronę Luny.

Podeszła do mnie i pociągnęła mnie za rękaw koszulki. Nschyliłam się w kierunku dziewczyny.

- Kelly mogę iść do pokoju? Muszę się przebrać. - Szepnęła.

- Oczywiście mała, idź ja na ciebie poczekam, będę przy stole.

Dzieczyna pósciła mnie i ruszyła do pokoju.

Weszłam do jadalni, gdzie przy stole siedział mój ojciec.

- Witaj tato. - Uśmiechnęłam się do męszczyzny i usiadłam przy stole.

- Witaj córeczko, jak się wam spało?

- Były małe komplikacje, ale już jest dobrze.

- Co się stało?

- Annie w nocy się przemieniła i zaczeła biegać po pokoju. Trochę mnie to niepokoji, ponieważ jej przemiany są trudne, a tutaj takie coś.

- Czy Annie jadła wczoraj jakieś niepokojące rzeczy.

- Nie tylko to co my wszyscy.

- Mmm rzeczywiście dziwne. Jeżeli jeszcze raz coś takiego się stanie weź ją do naszego lekarza.

- Dobrze tak zrobię.

- Po sniadaniu będziemy musieli omówić spotkanie z Alfą, a teraz mogę cię prosić idź obuć Virginie. - Uśmiechnął się do mnie. Kiwnęłam tylko głową i ruszyłam do pokoju małej.

Zapukała i bez czekania otwirzyłam drzwi.

- Aniołku wstawaj. - Powiedziałam podchodząc do dziewczynki. - Vi wstajemy, mama zrobiła śniadanie.

- Mmm... - Dziewczynka mruknęła i obruciła się na drugi bok.

- Virginia wstawaj, jutro są święta musimy dzisiaj choinkę udekorować.

Dziewczynka obróciła się w moją stronę, spojrzała na mnie przymrurzonymi oczami i wyciągneła ręce w moją stronę.

Od razu wiedziałam o co jej chodzi, wzięłam ją na ręce, dziewczynka oplotła ramionami moją szycję wtulając się we mnie. Razem zeszłyśy do jadali, wszyscy siedzieli już przy stole tylko Annie siedziała najdalej od wszystkich. Nawet Nathan z swoją mate byli już przy stole. Uśmiechnęłma się do brata i posadziłam Virginie na jednym ze stołków. Pocałowałąm ją w czoło i usiadłam obok Annie. Dziewczyna spojrzała na mnie trochę przerażona, ale i smuna, tak mi się przynajmije wydaje.

- Witaj Mia jak ci się żyje z moim dziecinnym bratem. - Zaśmiałam się patrząc na mate Nathana.

- Oj wiesz jak to jest duże dziecko, ciężko za nim nadążyć. - Również się zaśmiała i spojrzała na Annie. - A jak u ciebie Kelly widzę, że w końcu kogoś znalazłaś. - Powiedziałą i wyciągnęła rękę w strone Annie. - Mia mate togo tutaj osobnika. - Wzkazała na mojego brata.

- Yyy... witaj... jestem Annie. - Powiedziała nieco speszona i uścisnęła rękę Mii.

Położyłam rękę na kolanie Annie pod stołem, dziewczyna na początku się wystraszyła, ale po chwili poczułam jak jej mięśnie się rozluźniają.  Wszyscy zabraliśmy się za jedzenie śniadania.

- Po śniadaniu będziemy ozdabiać choinkę. - Szepnęłam do dziewczyny.

- Jaką choinkę?  - Zapytała zdziwiona.

- Pójdę jakąś ściąć potem. - Uśmmiecham się do niej i wracam do jedzenia.

Omega w armiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz