Kelly:
- Generale nie możemy czekać! Atak na watahę Reyesa jest priorytetem. Chris wraz z Thomasem i porucznik Rose przygotowują właśnie najlepiej wyszkolone osoby, jeszcze dzisiaj chcę wyruszyć w stronę Ersty. Nasi zwiadowcy podejrzewają, że Reyes będzie w swojej głównej siedzibie.
- Kelly... - Zaczął mój tata, ale spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami. - Dziecko nie możemy zaplanować ataku w ciągu kilku godzin, to będzie samobójstwo.
- Nie interesuje mnie czy jest to bezpieczne czy nie. Tam jest moja mate, nie wiem co się z nią dzieje, a co najgorsze nawet nie wiem czy żyje.
- Kelly rozumiem twoje obawy, gdyby Marissa została porwana reagowałbym zapewne dużo gorzej, ale nie możemy narażać naszych ludzi.
- Czy ktoś nie chce brać udziału w tej akcji? - Zapytałam rozglądając się po zebranym tłumie. Nikt nie podniósł ręki, lecz z szeregu zebranych żołnierzy wystąpił jakiś młody beta. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - Jeżeli chcesz odejść nie będę cię zatrzymywać.
- Nie Alfo, zamierzam walczyć za naszą Lunę oraz Alfę. - Powiedział i pochylił głowę w wyrazie szacunku.
- Dziękuję ci. Wracając, dziś wieczorem wyruszymy, macie być spakowani i gotowi do działania, nie wiemy co zastaniemy na miejscu, ani ile czasu może to potrwać. Staramy się nie atakować, do puki nie będziemy mieć pewności, że to oni mają Annie, zrozumiano?
- Tak Alfo! - Krzyknęli wszyscy i zaczęli się przygotowywać. Wraz z generałem i moim ojcem udaliśmy się do jego gabinetu.
- Kelly pojadę z wami. - Odezwał się mój ojciec.
- Nie. - Warknęłam. - Nie pozwolę ci się narażać, masz zostać tutaj i pilnować watahy oaz naszej rodziny. Ta misja należy do mnie.
- Jesteś pewna?
- Tak, oni porwali Annie z jakiegoś powodu, możliwe, że chodzi im o mnie. Dlatego nie pozwolę cię narażać. Razem z chłopakami damy rade. Mamy najlepszych ludzi, zespół tropiący, który pomoże nam zlokalizować Reyesa, no i weźmiemy ich z zaskoczenia.
- Dobrze. - Przytaknął i spojrzał na generała. - William, przypilnuj mojej córki.
- Oczywiście Alfo. - Skinął głową. - Alfo Kelly, musimy się zbierać, jeżeli chcemy wyruszyć przed zmierzchem. - Kiwnęłam głową i ruszyłam do pokoju. Zebrałam torbę, która była spakowana jeszcze na powrót do akademii.
Podeszłam do szafy i otworzyłam jedne z jej drzwi. Moim oczom ukazała się ścianka wypełniona srebrnymi nożami. Chwyciłam trzy z nich. Dwa włożyłam do torby, a ostatni, który był w kaburze przypięłam do paska przy spodniach.
Wychodząc przed dom, zauważyłam stojący już na podjeździe samochód. Wrzuciłam na packę torbę, a sama zajęłam miejsce w środku obok kierowcy. Kilku chłopaków nosiło jeszcze osprzętowanie potrzebne do walki oraz paczki z jedzeniem. Kilka osób żegnało się też ze swoimi rodzinami. Zerknęłam na szybę mojego domu, w której siedziała Virginia, uśmiechnęłam się do niej delikatnie. Ściągnęłam czapkę, w której znajdowało się zdjęcie Annie. Zdjęcie było zrobione i dołączone do akt dziewczyny, ale gdy nikt nie patrzył zwinęłam jej, mimo iż jako Alfa mogę sobie pozwolić na zabranie nawet całych akt, to wolałam aby nikt o tym nie wiedział.
Przejechałam opuszkami palców po zdjęciu.
- Idę po ciebie Annie, odzyskam cię nawet jeżeli skończy się to moją śmiercią. - Wyszeptałam i schowałam zdjęcie z powrotem.
CZYTASZ
Omega w armii
WerewolfHistoria omegi, która pragnie podążać za śladami matki. Trafia do wojska, gdzie nie ma taryfy ulgowej. W miedzy czasie rodzina Alkare czaka na pojawienie się mate, aby przekazać władzę nad rodem swojej córce. Ma ona czas do 21 urodzin, po tym czasi...