Ten tydzień minął strasznie szybko. Udało mi się odebrać prezent dla Annie i dokupić kilka prezentów dla rodziny. Własnie się pakuje, bo wieczorem wyjeżdżamy.
- Hej Annie. - Dziewczyna wałaśnie weszła do pokoju po zajęciach. Jak poszły ci egzaminy?
- Myślę, że dobrze, ale bez twojej pomocy mogłoby być ciężko.
- Cieszę się, w takim razie świeta powinny być spokojne.
Dziewczyna tylko na mnie spojrzała i szybko uciekła wzrokiem.
- Co jest mała?
- Boję się, że mnie nie zaakceptują. - Wyszeptała patrząc w podłogę.
- Ohh, nie martw się oni tutaj nie mają nic do gadania. To, że jesteś moją mate nie jest tylko kwetią przeznaczenia, od początku wiedziałam, że chcę się tobą zzając i dawać wszystko co najlepsze, a moja rodzina wie jak to wszytsko działa oraz muszą uszanować moje decyzje, ponieważ to jest moje życie.
- No tak, ale w końcu jestem tylko omegą. Co jeżeli oni nie tolerują takich jak ja?
- Słuchaj Annie, tutaj mogę cię stuprocentowo zapwenić, że pokochają cię od razu. Znam cię i wiem, że będą tobą oczarowani. Jesteś miła, uprzejma, mądra, wiesz jak sobie radzić, zawsze dla każdego chesz dobrze nawet jak na to nie zaslużyli. Będzie dobrze naprawdę.
- Skoro tak mówisz, ale nic dla nich nie mam, a w końcu jedziemy na święta.
- Tym się nie przejmój ja coś tam mam więc będzie od nas, a nie tylko odemnie. Jestś już spakowana?
- Tak wszytsko mam w plecaku.
- Dobrze, ja też już kończe więc za około pół godziny wyjedziemy, żeby byc o jskiejś normalniej porze.
- A co z twoim bratem?
- A on jedzie najpiwer po swoją narzeczoną, potem dołączą do nas wszystkich.
- Rozumiem.
Dopakowałam reszte rzeczy i odstawiłam je koło drzwi.
- Annie idź prosze jeszcze po książke i będziemy wychodzić.
- Jaką książkę?
- Ma taką niebieską okładke z zielonymi napisami. Na półce jest tylko jedna taka.
- Dobrze. - Powiedziała i zniknęła w sypialni.
Wzięłam torby i klucze do ręki. Szybko przejżałam się w lustrze. W naszej rodzie panuje przesąd, że będąc w wojsku lub w naszym przypadku akademi wojskowej trzeba wracać do rodzin w mundurach, ponieważ przynosi to szczęście. Uważam, że jest to starsznie głupi przesąd, bo co chodzenie w mundurze może mieć wspólnego z walką. No, ale cóż przezorny zawsze ubespieczony. Dlatego ani ja ani Annie nie przebierałyśmy się w normalne ubrania.
Gdy dziewczyna wróciła z książka wzieła swój plecam i razem ze mna opuściła pokój. Zamknęłam drzwi i razem udałyśmy się w stornę samochodu.
Na placy stał Chris wraz z Thomasem. Obaj spojrzeli na mnie i Annie.
- Wesołych świat Alfo. - Pochylili głowy. - Luno. - Powtórzyli ten sam ruch i uśmmiechneli się do nas.
- Wam również chłopaki. - Odpowiedziałam i odeszłam wraz z dziewczyną. Włożyłam torby do samochodu i zamkęłam bagażnik. Wsiadłam na miejsce kierowcy i od razu spojrzałam na Annie.
- Nie stresuj się będzie dobrze. Poczytaj sobie tą książkę, szybciej czas ci zleci i się odstresujesz.
- To po to ona była?
- Tak mała wiem, że lubiz czytać, a akurat ta książka pomoże ci gdy wrócimy po świętach.
- Teoria sztuk walk?
- Tak będzie dużo ćwiczeń, ale będą też egzaminy z teori, które często rekruci oblewają mimo, iż wydaje im się, że sama umiejętność walki im wystarczy. Niestety prawda jest trochę inna.
- Dziękuje. - Powiedziała i od razu zabrała się za czytanie.
Po niecałych dwóch godzinach zaparkowałam zamochud na podjeździe. Wysiadłam i otworzyłam drzwi dziewczynie. Widać było, że czym bliżej spotkania z moją rodziną tym bardziej się stresuje.
Wyjełam część bagaży z bagażnika i razem z dziewczyną ruszyłyśmy w stronę wejścia do domu.Zadzowniłam dzwonkiem, a po chwili drzwi z uśmiechem na ustach otworzyła moja mama.
- Wtaj mamo. - Przywitałam się z nią uściskiem. Gdy się odemnie oderwała, spojrzała na Annie. - Mamo to jest Annie moja mate.
- Witaj dziecko. - Krzyknęła uradowana i przytuliła dziewczynę, która niepewnie oddała uścisk. - Prosze wejdźcie do środka. - Powiedziała i przepuściła nas w drzwich.
Ledwo weszliśmy do środka, a z gabinetu już wyłanił się mój ojciec.
- Witaj Kelly. - Przytulił mnie.
- Hej tato, prosze pozanj Annie moją partnerkę.
- Dzień dobry Alfo. - Powiedziała Annie i spuśćiła głowę.
- Ohh daruj sobie to moja droga, teraz jesteś częścią rodziny nie musisz, aż tak sie pilnować zasad. - Powiedział i też przytulił dziewczynę. - Jak minęłam wam podróż?
- Dobrze bardzo spokojnie. - Powiedziłam i odwiesiłam nasze bluzy na wieszak. Gdy miałam się odwrócić spowrotem do Annie i mojego ojca, usłyszałam tylko pisk i po sekundzie miałam już Virginie na rękach.
- No cześć aniołku. - Powiedziałam i ucałowałam dziewczynkę w czoło. - Byłaś grzeczna ostatnio?
- Hej Kelly! Tak, ja zawsze jestem grzeczna! - Krzyknęłam uradowana.
- Mmm ja już wiem jaka ty niby grzeczna jesteś. - Zaśmiałam się i pewniej złapałam dziewczynkę.
- Tak jestem grzeczna, mam też dobre oceny i tatuś pozwolił mi iść do wojska jak podrosnę.
- O to bardzo dobrze, a co do tego wojska to jeszcze o tym porozmawiamy jak podrośniesz. - Uśmiechnęłam się do Annie, która stała w korytarzu nie wiedząc chyba zabardzo co zrobić czy jak się zachować.
Virginia szybko pojrzała na Annie i zeszła z moich ramion podbiegając i wskakując na ręce mojej mate. Dziewczyna lekko przerażona złapała mocno Virginir, żeby jej nie upuścic i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Ty musisz być Annie. - Powiedziała uradowana i przytuliła się do dziewczyny. - Kelly nie chce mnie zabrać na lody poweidz jej coś. - Wyszeptała Annie do ucha i wtuliła się w jej szyję.
- O nie młoda damo nie dostaniesz lodów, a tym bardziej nie jak będziesz się tutaj żalić Annie. Zejdź z niej proszę. - Powiedziałam i sama zdjełąm dziewczynkę z ramoin mojej mate. Postawiłam ją na ziemi i złapałam Annie za rękę. - Młoda idź już do kuchni pomóc mamie, a pomyślę nad tymi lodami. - Powiedziałam i już chciałam ruszyć z Annie do salonu, kiedy dziewczyna pochyliła się w stronę Ginii i szepnęłam jej na ucho.
- Zabiorę cię na lody maluchu. - Uśmiechnęła się do dziewczynki.
Pokręcłam ze zrezygnowaniem głową.
- Spisek. - Zaśmiałam się i ruszyłam do salonu, a dziewczyny za mną.

CZYTASZ
Omega w armii
Người sóiHistoria omegi, która pragnie podążać za śladami matki. Trafia do wojska, gdzie nie ma taryfy ulgowej. W miedzy czasie rodzina Alkare czaka na pojawienie się mate, aby przekazać władzę nad rodem swojej córce. Ma ona czas do 21 urodzin, po tym czasi...