38

576 45 5
                                    

Annie:

Razem z Kelly siedziłayśmy w salonie, a w tyle leciał telewizor. Nie było tak źle, myślałam, że jej rodzice będą bardziej surowi skoro rządzą całym stadem. Na szczeście Luna jest bardzo owartą osobą. Gdy widziałam jak w raz z siostrą Kelly robiły ciasteczka, w oczach zbierały mi się łzy. Przez prace mojej mamy nigdy nie miałam okazji spędzać z nią tak świąt. Często nawet same święta spędzałam tylko z ojcem. Gdy mama żyła dołączała do nas gdzieś w okolicy wigili. Pamiętam jak wtedy zawsze czytała mi bajki na dobranoc, albo opowiadała o tym co się działo w oddziale do, którego należała. Oczywiście z pominięciem drastycznych wątków.

Gdy Kelly na mnie spojrzała uśmiechnełam się delikatnie i wytarłam jedną spływającą łzę.
Czym dłużej przebywam w towarzystwie Alfy, tym bardziej nie mogę sobie wyobraźić monentu, w kótrym mogłoby jej przy mnie nie być. Prawda jest taka, że boję się dokońca przyznać do moich uczuć, nawet przed samą sobą, a co dopiero przed Kelly. Dziewczyna i tak jest bardzo wyrozumiała, nie naciska na mnie, nie zmusza mnie do niczego, ani nie robi żadnych ruchów, które mogłyby mnie prezstraszyć. Wiem, że na dziewczynie ciąży duża odpowiedzialność i z każdym dniem jest coraz bliżej przejęcia stada, ale boję się tego co wydarzy się potem. Boję się, że nie będzie mieć dla mnie czasu lub co gorsza na mnie też sapadnie duża odpowiedzialność oraz masa obowiązków. Już teraz wiem, że mój plan z wojskiem nie wyjdzie. Kelly mi na to nie pozwoli oraz moja pozycja, którą bym zajęła gdybym została z dziewczyną.

Tak myślałam już o odejściu, żeby Alfa mogła znaleść sobie kogoś odpowiedniego na moje miejsce. Nikt nie chce omegi na miejsciu Luny. Mama Kelly jest betą, a to jest odpowiednia ranga na tak ważne stanowisko. Ja jestem na końcu całej hierarchii. Muszę dać Kelly możliwość znalezienia kogoś godnego takiego stanowiska. Mną każdy może pomiatać, moje miejsce jest jako służka, sprzątaczka lub co dorsza jako pani lekkich obyczajów. Nie chcę nigdy przeżywać tego co było w domu.

- Annie? - Z zamyślenia wyrawał mnie głos Kelly.

- Tak?

- Muszę iść porozmawiać z tatą o kilku sprawwach. Dasz sobie radę?

- Tak tak, idź dam radę.

- To dobrze, za chwilę wrucimy. - Powiedziała i wyszła wraz z głównym Alfą.

Westchnęłam i oparłam głowę na kanapie. Cała ta sytuacja świąt mnie dobija. Nie wiem co mam ze sobą zrobić, nie wiem na co mogę sobie pozwolić. W końcu to jest dom Alfy i Luny osób, które są głową stada, rządzą wszystkim, są autorytetem. W każdej chwili mogą mnie skazać na śmierć. Mają do tego pełne prawo.

Poczułam na kolanach ciężar i od razu tam spojrzałąm. Ginia siedziała sobie wygodnie na moich nogach i przyglądała mi się. Złapałam dziewczynkę za plecy, żeby przypadkiem nie spadła i spojrzałąm na nią.

- O czym myślałaś? - Zadała mi pytanie i złapała się mojej koszulki.

- Ohh o niczym, a co ciebie tu sporwadza?

- Pójdziemy na lody? Obiecałaś mi, a już skończyłam pomagać mamie.

- Nie wiem czy twoi rodzice będą zadowoleni jak dam ci lody.

- Oni nic do tego nie mają, tylko Kelly tak myśli.

- No dobrze w końcu obiecałam, tylko nie wiem gdzie tutaj może być o tej porze roku jakakolwiek lodziarnia.

- Możemy pójść do osiedlowego sklepiku, maja tam doble lody.

- No dobrze mała, ale to musisz się ubrać bo na dworze jest chłodno o tej godzinie.

- Dobrze, dziękuję! - Krzyknęła zeskkując z moich kolan. Chwyciła mnie za rękę i pociągnełam w stronę schodów. Po chwili byliśmy już w pokoju dziewczynki, gdzie z szafy zaczęła wybierać ubrania.
Gdy już wybrała, ubrała na siebie czarno-czerwoną bluzę na to czapkę z daszkiem na której były iniciały K.A.

- Virginia skąd masz taką czapkę? - Zapytałam dziewczynkę. Mam wrażenie, że nie jest to jej czapka, a przynajmnije kiedyś napewno nie była.

- Kelly mi ją dała zanim pojechała do akademi.

- To miło z jej strony.

- Tak moja siostra wydaję się surowa i jest taka, ale nie w stosunku do bliskich.

- Tak zauważyłam. Dobra chodzmy zanim twoja siostra wróci i urwie mi głowę za rozpieszczanie cię. - Zaśmiałam się i razem z dziewczynką wyszliśmy z domu. Oczywiście poinformowałam wcześniej Lunę, żeby się nie martwiła o Ginii.

Wraz z Virginią weszłyśmy do sklepu. Dziewczynka od razu wybrała sobie lody. Spojrzałam na półki, a poźniej na dziewczynkę.

- Maluchu wiesz może co lubi twoja siostra?

- Tak, Kelly kocha wszystko co pomarańczowe, ale z takich słodkich rzeczy to chyba ciasteczka z kawałakami czekolady.

- O w takim razie weźmy jej takie, może nie urwie mi wtedy głowy. - Zaśmiałam się i sięgnęłam po opakowanie ciastek.

Zapłaciłam za wszytsko, po czym wróciłyśmy do domu. Dziewczynka po dorodze skończyła swojego loda i teraz przebierała się z cieplejszych ubrań. Chciałam wrócić do salonu, ponieważ nie chce, aż tak bez żadnej zgody włuczyć się po nie swojim domu, ale gdy tylko wyszłam zza rogu wpadłam na głównego Alfe.

- Przepraszam, przeprasza, przepraszam... - Zaczęłam szybko przepraszać ze spuszczoną głową. - Tak bardzo Alfę przepraszam... - Wyszeptałam i już chciałam uklęknąć i błagać o wybaczenie. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Zajście drogi Alfie może być źle odebrana. Tym bardziej, że to moja wina, ponieważ nie patrzyłam przed siebie. Poczułam rękę na ramieniu.

- Annie dziecko wszytsko w pożądku. - Powiedział spokojnie tata Kelly. - Takie rzeczy się zdażają, nie przejmuj się tym naprawdę. Jeżli szukasz mojej starszej córki to jest u siebie w pokoju. Jak wejdziesz po schodach to drugie drzwi po prawej. - Powiedział i poklepał mnie po ramieniu. - Naprawdę się nie przejmuj. - Kiwnęłam głową na znak, że rouzmiem. Ostatni raz przeprosiła i ruszyłam schodami  na górę.

Omega w armiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz