54

401 37 1
                                    

Annie:

Tuż po tym jak Kelly wybiegła z samochodu, za nami zatrzymał się czarny masywny pick-up. W lusterku zauważyłam, że z samochodu wysiadło trzech postawnych mężczyzn, którzy ruszyli w stronę naszego auta. Myślałam, że mają do nas jakiś problem o to, że stoimy na poboczy. W końcu delikatnie nasz samochód mógł zawadzać na drodze. 

Gdy jeden z nich zapukał w moją szybę, otworzyłam ją w i spojrzałam na mężczyznę.

- Mogę w czymś pomóc? - Z tej odległości udało mi się wyczuć, że cała trójka jest betami. 

- Witaj mała. - Jeden z nich się do mnie uśmiechną, co w połączeni z jego tekstem wywołało u mnie ciarki. Nie te należące do przyjemnych, gdy na przykład ekscytujecie się nową sytuacją, tylko takie które się pojawiają na waszym ciele w skutek odrazy. - Chcieliśmy się zapytać czy ci pomóc, w końcu co taka mała omega robi sama w środku lasu.

- Nie jestem sama.

- Jak to nie? Ja tutaj nikogo nie widzę. - Znów się uśmiechnął i spojrzał na jak zakładam swoich kolegów. - A wy chłopaki widzicie tutaj kogoś oprócz tej omegi?

- Nie, nikogo tutaj nie ma. - Zaśmiała się pozostała dwójka. - Myślę, że potrzebuje naszej pomocy.

- Ni...nie, nie potrzebuje niczyjej pomocy. - Warknęłam na nich delikatnie. Spojrzeli po sobie i kiwnęli głową do najwyższego. 

- Bierz ją Drew nie mamy czasu. - Warknął i ruszył do ich samochodu. 

Mężczyzna, który jak zakładam nazywa się Drew, chwycił mnie za gardło i uderzył moją głową o ramę z szyby. Przez sekundy jeszcze kontaktowałam, gdy oprawca otworzył drzwi, lecz gdy drugi raz uderzyli moją głową straciłam jakikolwiek kontakt ze światem zewnętrznym.

Gdy się ocknęłam głowa mnie strasznie bolała, przypuszczam, że będę miała wielkiego guza na środku czoła. Zaczęłam się rozglądać dookoła, ale jedyne co mnie otaczało to szare, popękane, betonowe ściany. W lewym górnym rogu było malutkie okno przez, które wpadały minimalne promienie światła. Na ścianie przede mną były masywne metalowe drzwi. Pokój nie był całkowicie pusty, oprócz mnie i krzesła na którym siedziałam związana, w kącie stał stolik z dziwnymi rzeczami. Po zapachu, który się z nich unosił musze stwierdzić, że są srebrne. 

Moje osłabienie dawało się we znaki, gdy jak zakładam po paru godzinach, dotarło do mnie, że zostałam porwana, a to co się tutaj dzieje jest na prawdę, oraz to, że Kelly wcale zaraz nie wejdzie przez te ogromne metalowe drzwi i mnie stąd nie wyciągnie. Wtedy właśnie wpadłam w ogromną panikę. Zaczęłam płakać i szarpać się, co oczywiście nie przyniosło żadnych popraw. Jedyne co to moje związane ręce od szarpaniny zostały poprzecierane, aż do krwi. Nie potrafiłam się uspokoić, płakałam, aż nie straciłam przytomności. 

Ponownie obudziły mnie jakieś kroki, otworzyłam delikatnie zmęczone od płaczu oczy i spojrzałam na osobę stojącą w rogu pokoju.

- No witam beznadzieją omege. - Obrócił się do mnie, dzięki czemu w tym minimalnym świetle oraz po głosie rozpoznałam kto to jest. Syn Alfy, który był ostatnio podpisać traktak pokojowy, ten syn marnotrawny, który podczas spotkania zaatakował mnie, przez co postawił swojego ojca w złym świetle. 

- Oxyn. - Wydyszałam i spojrzałam na chłopaka. 

- Brawo nędzna omego, od tamtej sytuacji, gdy towja beznadziejna mate, mnie zbeształa, a nawet zaatakowała, podczas powrotu spotkałem ludzi, którzy zaoferowali mi zemstę w zamian za pomoc w porwaniu ciebie, czego nie rozumiem, bo powiedzmy sobie szczerze nie jesteś w stanie nikomu zagrozić, co więcej pozwolili mi nawet się odwdzięczyć za to co zrobiła mi twoja Alfa. Dlatego teraz się zabawimy. - Uśmiechnął się obrzydliwie, i chwycił do ręki jeden z przedmiotów leżących na stole. Podszedł do mnie, dzięki czemu dojrzałam co trzymał w ręce. Nóż, nie duży może z sześcio centymetrowy, ale z tak bliskiej odległości było czuć swąd srebra. Trzymał go za drewnianą rączkę. - Czy wiesz co się dzieje z wilkołakiem, a tym bardziej omegą, gdy wbiję się w jej nogę srebrzany nóż? Nie? - Zaśmiał się. - Zaraz się możemy o tym przekonać. - Podniósł rękę i nakierował ją na moje udo.

- Nie pro...proszę. - Zaszlochałam. - Nie... nie rób tego. - Szlochałam.

- Nie będziesz mi mówić co mam robić. - Warknął i wbił nóż w moje udo. Zaczęłam krzyczeć i jeszcze bardziej płakać. Rączka noża była jedyną częścią, która wystawała spoza mojego uda. Srebro zaczęło parzyć, tworząc jedno z najgorszych uczuć w moim życiu. Chłopak wyjął go, przez co z rany zaczęła spływać krew w dół mojej nogi, aż do kostki. - Nie bój się na tym nasza zabawa się nie kończy. - Zaśmiał się ponownie i obrócił w stronę stolika.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wróciłam, domyśla się, że znienawidzicie mnie za zrobienie tego, ale zbliżamy się do końca tej książki. Dlatego teraz postaram się napisać resztę rozdziałów, żeby móc zacząć nowy projekt. 


Omega w armiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz