18. Narzeczony?

189 8 4
                                    

Po 30 minutach byłem już na parkingu. Podeszłam do wejścia. Ale zatrzymała mnie ręką ochroniarza.
-Poczekaj.
-Ej to ja.
-Poczekaj-Powiedział i wciągnął telefon zaczął gdzieś dzwonić.
-Szefie.....tak....jest.....w....wejściu.....mam go wpuścić?......Dobrze czekam. Szef zejdzie do ciebie zaraz. -Dlaczego Liam nie chciał mnie wpuścić. Po jakiś 2 minutach przyszedł Liam. Widziałem niezadowolenie w jego oczach podszedł do mnie i przywalił prosto w twarz. Bolało strasznie. Zachwiałem się na nogach.
-Ej co ty robisz?
-CO JA ROBIE JA SIE POWINIENEM ZAPYTAĆ O TO SAMO CIEBIE, JAK CI NIE WSTYD TU PRZYCHODZIĆ. ONA JEST W ROZSYPCE. PRZEZ CIEBIE POPADNIE W DEPRESJE. JA MIAŁEM CIE ZA BRATA, ZA PRZYJACIELA, A TY SIE NIĄ BAWIŁEŚ. JAK JAKAŚ PIEOSZONĄ ZABAWKĄ. WYPIERDALAJ BO CI POPRAWIE. WYPAD! TO JUŻ NIE JEST TWÓJ DOM NIE POKAZUJ SIE TU.
-Liam, ale to nie jest tak jak myślisz daj mi wytłumaczyć......
-CO TY CHCESZ MI WYTŁUMACZYĆ JAKI MIAŁEŚ UBAW. SPIEPSZAJ ZANIM ZAWOŁAM CHŁOPAKÓW. NIE BĘDĘ SOBIE WIĘCEJ BRUDZIŁ TOBĄ RĄK.-odeszłem nie miałem szans Liam nie chciał mnie słuchać nie miałem innego wyjścia. Pojechałem do domu.
Marinett:
Siedziałam w pokoju. Obok mnie siedzieli chłopaki prawie wszyscy. Oprócz Nino, Kima, mojego brata i tego debila, palanta skoda słów. Liam zszedł na chwilę na dół był wściekły. Siedziłam z głową schowana w kolanach i szlochałam. Luka siedział i mnie przytulał.
W pewnym momencie wrócił Liam.
-Problem z głowy-powiedział, a moje serce chyba przestało bić na sekundę. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Tam bardzo chciałam, żeby powiedział że tego nie zrobił.
-Zabiłeś go...?-łzy zaczęły płynąć po moich policzkach coraz bardziej, a w moim gardle rosła coraz większa gula.
-Nie myszko spokojnie, ale powiedziałem mu parę słów.-kucnął na demną i zaczął głaskać po policzku. Uśmiechnęłam się Liam jest jak brat dla mnie zrobiła bym dla niego wszystko.
-To dobrze, że żyje.
-Dlaczego, nie zasługuje na to?-zapytał Luka
-Dziecko Chloe będzie przynajmniej miało ojca.
-Ty teraz przejmujesz się nią niż sobą?-Tym razem zapytał Liam.
-Nie wiem chyba tak....-wtedy zadzwonił mój telefon.-Halo?
-Cześć Seniorita.- uśmiechnęłam się.
-Cześć Kaden-Chłopaki odetchnęli.-Co tam?
-Wiesz bo tak się składa, że jestem cudotwórcą i twoje auto stoi pod twoim domem, a i masz dzisiaj wyścig o 24. Masz jeszcze godzinę aby się przygotować.
-łoł na serio szybko, już się szykuje.
-Wyśle ci esemesem lokalizacjie.
-okej część
-Baj Seniorita.
Wstałam z łóżka widziłam wzrok każdego z chłopaków. Przejrzałam się w lustrze, nie było tak źle nie miałam makijażu więc jest okej. Wzięłam torebkę i wyszłam z pokoju. Liam wyszedł za mną.
-Gdzie jedziesz ?
-Jadę się przejechać.
-Mari uważaj na siebie zrozumiano?
-Tak tato.-zaśmiałam się on też to zrobił.
Wyszłam z domu gangu i wsiadłam do samochodu. Cieszyłam się że nie spotkałam mojego byłego chłopaka. Pojechałam do domu ogarnęłam swój wygląd i poszłam do garażu po moje auto. 

Wyjechałam z piskiem opon była 23:40

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wyjechałam z piskiem opon była 23:40. Miała bardzo mało czasu, ale muszę zdarzyć.

Gdy tylko mam problem, albo jest coś nie tak siadam w samochód i się ścigam. W Los Angeles byłam najlepsza, ale tutaj nie wiem jacy są ludzie. Mam nadzieję, że będą tylko osoby których nie znam. Nie mam zamiaru składać podpisów i autografów. Zajechałam na miejsce. Raczej trasa była łatwa jednak miałam parę uwag gdzie będę musiała uważać.
Stałam już na starcie, czekałam tylko aż ta baba przede mną krzyknie go już po 5 sekundach jechałam i ścigałam się z ludźmi. Byłam pierwsza gdy w pewnym momencie zobaczyłam na drodze samochód którego tu nie powinno być. Nie maiałam szans. Poczułam ból, ogromny ból, a potem już..... tylko..... ciemność.
Adrien:
Obudził mnie telefon spojrzałem na zegarek była 4 nad ranem. Na wyświetlaczu było napisane Liam. Odebrałem.
-Halo?
-Boże całe szczęście, że odebrałeś. Przyjechała do ciebie Mari jest u ciebie??-ździwiło mnie jego zachowanie, ale starałem się zapomnieć o tym przed gangiem.
-Nie, nie ma jej u mnie jestem sam i nie w domu tylko w apartamencie. Poczekaj bo mam drugi telefon zaraz oddzwonię.
Rozłączyłem się i odebrałem nieznany mi numer.
-Tak, słucham.
-Dzień dobry czy dodzwoniłem się to Adriena Agresta?
-Tak, coś się stało?
- Niejaka panienka Marinett Dupain-Cheng dzisiaj nad ranem została przywieziona do nas i jako numer podstawowy miała zapisany ten numer czy mógł by pan przyjechać do nas i załatwić wszystkie papiery.
-Tak, tylko z kąd pad dzwoni.
-A tak przepraszma szpital miejski w Paryżu.-Gdy to powiedział myślałem, że mi serce stanęło. Mari jest w szpitalu.
-Ale co z nią dlaczego jest w szpitalu?
-Tego wszystkiego dowie się pan na miejscu.
-Tak już jadę.-Nie czekając na nic rozłączyłem się zarzuciłem na siebie pierwsze lepsze rzeczy. Przypomniało mi się, że miałem zadzwonić do Liama.
-Halo
-Cześć Mari jest w szpitalu dostałem właśnie z tamtąd telefon nic mi nie chcieli powiedzieć. Jadę już tam, ale ty pewnie też będziesz chciał.
-Moment nasza Mari jest w szpitalu, jadę który to?
-Główny.-Rozłączył się.
Ja już siedziałem w samochodzie i jechałem do szpitala. Nie mogłem uwierzyć, że moja księżniczka jest w szpitalu i co się stało.
Dojechałem do szpitala wpadłem na recepcjie.
-Dzień dobry szukam Marinett Dupain-Cheng.
-Dzień dobry, a pan z rodziny?
-Nie znaczy ja jestem...narzeczonym-Mari mnie zabije tak samo Liam.
-Sala numer 13, tam pan dowie się wszystkiego od lekarza.
-Dziękuję.
Pobiegłem pod numer 13 właśnie wychodził z niego lekarz.
-Dzień dobry czy wiadmo co ze stanem Marinett?
-Dzień dobry pan z rodziny?
-Narzeczony.
-Dobrze więc Pani Marinett miała wypadek samochodowy poważny i jest w śpiączce farmakologicznej. Jej stan jest poważny. Ma złamaną prawą rękę, kość udowa. Zatamowaliśmy krwotok wewnętrzny, ale to, że żyję to jest cud. Jej stan wskazywał na nie do przeżycia, jeżeli z tego wyjdzie to będzie znak. Bo normalny człwiek nie przeżyłby tego. Powinna się obudzić w najbliższym czasie. -Chciał odejść, ale nagle przypomniał sobie o czymś- A pacjentka miała dość duże wstrząśnięcie mózgu i obawiam się, że nie będzie pamiętała swojego dotychczasowego życia. W najbliższym czasie powinna się obudzić, ale nie mam pojęcia kiedy to nastanie.
-Panie doktorze, a czy ja mogę wejść do niej.
-Tak, ale na krótko i proszę delikatnie jest poobijana, a widziałem już  różne rzeczy.
Odszedł a ja wszedłem do sali....

/////
Cdn.

Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz