77. To dzisiaj zniknę...

111 10 62
                                    

Ból, strata, uczucie pustki to wszystko towarzyszyło mi, gdy ten lekarz powiedział mi prawdę o stanie zdrowia Mari. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego mi nie powiedziała. A jeśli tylko ja nie wiedziałem? Może reszta wiedziała? W tym momencie nie jest to ważne, ważna jest prawda. Druga wiadomość wstrząsnęła mną jeszcze bardziej niż ta o guzie mózgu. W mojej głowie narodziła się nadzieja. Jednak nadal czułem wściekłość o to, że nie powiedziała mi prawdy. Prawdy, która teraz nie liczyła się już w ogóle, bo straciła to miano, a prawdziwe zakończenie znałem tylko ja. Muszę spotkać się z Mari, jak najszybciej. Idę na lotnisko, tam już czeka na mnie mój prywatny samolot i Amelia z Emili. Podchodzę do nich.

-Coś się stało? Wyglądasz na zdenerwowanego. - Amelia miała rację, byłem zdenerwowany. Podszedłem do niej i wtuliłem się w nią. - Liam co się stało? Ej, co się dzieje. - nic nie mówiłem nie byłem w stanie powiedzieć jej ani jednego słowa.

-Bosz jak wy słodko razem wyglądacie.

-Mamo to nie jest na to czas.

-Oj córuś nie denerwuj się. Ja już wsiadam, a wy róbcie co chcecie. - Pani Agrest wsiadła do samolotu.

-Liam słońce co się stało? - spojrzałem na nią. Jej jedna dłoń oplatała mnie w tali, a druga znajdowała się na moim policzku. Jej dotyk uspokajał mnie. - Nie chcesz, żebyśmy leciały z tobą?

-Nie, skąd ci to przyszło do głowy. Po prostu dowiedziałem się pewnej rzeczy i chcę jak najszybciej powiedzieć to Marinett.

-Kto to Marinett? - odsunęła się ode mnie. - Rozumiem. - spuściła głowę. Dotarło do mnie k czym pomyślała.

-Nie, ej nie myśl tak, jestem twój. - podszedłem do niej- Marinett to moja przyjaciółka. Traktuje ją jak siostrę. - podniosła na mnie wzrok.

-Liam.

-Tak?

-Czy ja..... mogę liczyć na...... coś więcej niż, tylko przyjaźń.

-Oj głuptasie. - moje usta opadły na jej wargi. Tak to jest kobieta, w której zatraciłem się bez dwuch zdań. Nasza historia się zaczyna, a ja chcę mieć ją przy sobie. Zacząć to i nie kończyć. Nasza znajomość zaczęła się nagle, a czuję się jakbym znał każdy szczegół jej duszy. Szczerze mogę stwierdzić, że Amelia Agrest jest moją miłością , królową mojego serca. Oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałem w te piękne szmaragdowe oczy.

-Co dalej? - zadała nie pewnie pytanie. Zaśmiałem się cicho.

-Amelio Agrest, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną? - powiedziałem, trzymając ją w swoich objęciach.

-Liam, tak zostanę twoją dziewczyną. Jednak nadal nie znam twojego nazwiska, a to nie jest poprawne w związku. - przygryzła lekko dolną wargę.

-Nikt nie zna mojego nazwiska, ale myślę, że mogę ci zaufać. Powierzyłaś mi swoje sekrety więc możesz poznać mój. Nazywam się Liam Emeterio. - uśmiechnąłem się do niej.

-Bardzo śliczne.

-Jeśli tylko się kiedyś zgodzisz, będzie twoje. - zarumieniła się. - Amelio Emeterio zapraszam cię do samolotu. - wskazałem dłonią samolot.

-Dobrze, więc lećmy do Paryża. - z uśmiechem na ustach wsiedliśmy do samolotu. Emili flirtowała z kelnerem. Usiedliśmy na swoich miejscach i wystartowaliśmy. To będzie lot po prawdę, która czeka na Marinett.

Marinett:

Stałam przed budynkiem szkoły. Było bardzo wcześnie. Trzy dni zostały mi do końca. Weszłam przez główne drzwi szkoły. Kilkudziesięciu uczniów chodziło po dziedzińcu, jedni szukali odpowiedniej Sali, drudzy znów przyjaciół. Ja nie szukałam niczego. Te trzy dni jeśli w ogóle będą miały miejsce, chcę spędzić w smutku i rozpaczy. Rozglądając się po uczniach, widzę jedynie puste oczy. Moja uniesiona głowa i obojętna mina wywołuje u nich refleksje, czy nadal na mnie patrzeć. Idę dalej stawiając pewne kroki, jednak w środku rozsypuje się na kilkaset kawałków. Udaję się na ławkę, z której widać wejście do szkoły. To będzie bardzo długi i żmudny dzień.

Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz