Marinett:
Patrzył się na mnie. Jego oczy zalśniły.
-Kłamstwo. Próbuję dorównać twojemu poziomowi w kłamaniu. - Powiedział pewnie. Jego słowa brzmiały stanowczo i z powagą. Nie zamierzałam przemilczeć tego wybuchu w stronę Liama.
-Nie rozumiesz, że to nie tylko ty skłamałeś, ale to ja poniosę konsekfencje tego czynu. Poza tym Liam nie dzwoniłby do ciebie bezpodstawnie. Tym bardziej pytając o mnie, więc z łaski twojej daj mi swój telefon, abym mogła oddzwonić do niego i wytłumaczyć mu zaistniałą sytuację.
-Chyba żartujesz nie zniżę się do tego poziomu, aby dać ci swój telefon. Chyba ci coś odbiło, zapomnij. - Założył ręce na swoim torsie i z pewnością siebie uniósł głowę wysoko.
- I tak twój poziom nie może być niższy niż teraz. - Chytry uśmieszek malował się na mojej twarzy. On tylko spojrzał na mnie, a następne przewrócił oczami. Powrócił oczami do mojego uda.
- Dasz rade wstać? - zapytał, a ja sama nie wiedziałam, czy uda mi się to zrobić.
- Spróbuję, ale jak mi się nie uda to będzie, tylko i wyłącznie twoja wina.
- Słucham?! To ty masz zatargi z bandziorami i nie wiadomo z kim jeszcze. - podał mi swoje dłonie, abym mogła wstać bez problemu.
-Dolicz do tego Mafię i drugi największy gang na tej półkuli to będzie wszystko się zgadzało. Chociaż w sumie Mafia jest po mojej stronie. - Odepchnęłam jego ręce. - Chyba sobie kpisz, poradzę sobie sama.
Powoli zaczęłam wstawać z kanapy przytrzymując się podłokietnika. Stanęłam na prostych nogach co i zrobił Adrien.
- Na pewno nie potrzebujesz pomocy? - zapytał na co prychnęłam. - Wybujałe ego. - Powiedział prawie niesłyszalnie pod nosem.
- Słyszałam to idioto.
-Bardzo dobrze, możesz weźmiesz to do siebie w co wątpię i to bardzo. - Nie dziwię mu się, bo taki był zamysł.
Zrobiłam krok w przód wszystko szło jak na razie dobrze. Robiłam kolejne kroki. wyglądałam pewnie jak małe dziecko uczące się chodzić, jednak nie interesowało mnie to za bardzo. Z każdym krokiem ból stawał się coraz mniejszy jednak nie znikł do końca. Przez cały czas mojej wędrówki towarzyszył mi za plecami Adrien. Przyglądając się mi uważnie. Zaczęłam już chodzić prawie idealnie, kiedy z mojej nogi rozwiązał się bandaż, oczywiście na samym początku nawet tego nie zobaczyłam. Bandaż rozwiązywał się coraz bardziej, a ja szłam dalej. Adrien przystaną obok kanapy patrząc w telefon. Szłam w jego kierunku. Gdy byłam już przy nim zaczęłam mówić.
-Widzisz jak mi.......- i wtedy, gdy Adrien spojrzał na mnie nadepnęłam na bandaż i z głośnym piskiem poleciałam prosto na blondyna. Wylądowaliśmy na kanapie, ja leżałam prosto na nim, a on padł plecami na kanapę. Myślałam wtedy, że gorzej być nie może po czym usłyszeliśmy jak drzwi od mieszkania się otworzyły. Kanapa stała tyłem do wejścia, dzięki temu nie było nas widać. Każde z nas ucichło. Spojrzałam na Adriena, był tak zdezorientowany jak ja. Poruszyłam ustami tak jakbym mówiła ,,Kto to?”. Adrien niesłyszalnie powiedział ,,nie wiem”. Drzwi zamknęły się bardzo cicho. Przez cały czas leżałam na blondynie. Przyszedł mi do głowy pomysł, aby wychylić głowę i zobaczyć kto przyszedł. Delikatnie podnosiłam się, aby zobaczyć osobę, która stała przy wyspie kuchennej niedaleko nas. Gdy już miałam zobaczyć nieznajomego usłyszeliśmy przeładowywanie broni. Adrien zatykając mi usta swoją dłonią, przyciągnął mnie do swojego torsu. W salonie, który łączył się z kuchnią panowała cisza, czułam jedynie oddech Adriena na moim uchu. Nasze klatki zsynchronizowały się ze sobą w powolne ruchy. W pewnej chwili usłyszeliśmy jak nieznajoma nam osoba zmierza w naszym kierunku. Spojrzałam na Adriena, żadne z nas nie miało broni przy sobie. Patrzyłam na niego i widziałam, że tak samo jak ja nie ma pojęcia co zrobić. Dzwięk kolejnych kroków rozszedł się po pomieszczeniu, osoba była cora blirzej. Mógł być to każdy, drzwi były otwarte, a ja nie dawno byłam ofiarą wypadku. Pomyślałam, że mogłaby być to zarówno Kagami, która chciała sprawdzić, czy aby na pewno Adrien mówił prawdę, jednak dobrze wiedziałam, że jest na to za głupia, aby cokolwiek podejrzewać. Po drugie jej wysokie szpilki byłoby słychać już z korytarza. Oprawca był coraz bliżej, zaczęłam ściskać w dłoniach koszulkę Adriena, który patrzył do góry, gdzie miała się pojawić tajemnicza postać. Jego ręce były zaplecione wokół mojej talii. Został jeden krok i zobaczymy naszego zabójcę. Spojrzałam w górę. Postać wychyliła się zza kanapy, a ja myślałam, że mnie coś trafi.
-Kurwa mać idioto jebany! - Podniosłam się z Adriena. - Ty jesteś jebnięty na mózg?!
-Jesteś walnięty. - słowa Adriena, który wstał z kanapy poprawiając koszulkę. Liam pokładał się ze śmiechu. Kiedy my wściekli na niego staliśmy z założonymi rękami.
-To cię tak śmieszy pierdolony imbecylu! My tu na zawał schodziliśmy! Powaliło cię do reszty! - Może nie przestraszyłabym się, gdyby nie to przeładowywanie broni.
-Nie no nie wytrzymam- Adrien przetarł dłonią twarz.
-On jest nie normalny. - Stwierdziłam patrząc się na śmiejącego Liama.
-W końcu się zgadzamy.
-To mały szczegół. - Dodałam. Liam przestał się śmiać, chociaż nie przyszło mu to z łatwością.
-Widzę, że twoje słowa Agrest były prawdą. - Przypomniałam sobie, że Liam udawał mojego chłopaka.
-Pomimo, że jesteś idiotą kochanie stwierdzam, że jest to nie prawda. - Nie musiałam się patrzeć na Adriena, a wiedziałam, że przekręcił oczami.
-Więc co jest prawdą? - zapytał podchodząc bliżej mnie.
-To, że.... - zaczęłam, jednak głos blondyna mi przerwał.
-Mari udo. - powiedział dość donośnie.
Spojrzałam na moje zakrwawione udo.
-O nie ...... - nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ Adrien już trzymał opatrunek na mojej ranie.
-Mari co ci się stało? - Przytrzymałam opatrunek, a blondyn zajął się namaczaniem czystej ściereczki w zimnej wodzie. Większość mojego prawego uda było we krwi, sięgała ona do mojego kolana. Usiadłam na kanapie. Adrien w ciągu kilku sekund znowu znalazł się przy mnie. Nie patrzyłam na poprzednie zadane mi pytanie. Liam usiadł obok mnie na kanapie przeciągną po moim plastrze na łuku brwiowym. Miał kolor mojej skóry, dlatego z daleka nie było go w ogóle widać. Usiadłam bokiem, przez co Liam odsunął swoją dłoń od mojej brwi. Adrien znowu kucnął przy kanapie, łapiąc tym razem za moje przed kolano.
-Powiedź mu, bo będzie, że ja ci to zrobiłem. - Stwierdził blondyn, mywając krew z mojego uda i kolan. Westchnęłam.
-Dobrze. - Spojrzałam na Liama, który mierzył mnie wzrokiem. - Miałam wypadek. W mój samochód wjechała ciężarówka. Adrien mnie znalazł. Przyjechaliśmy do niego, opatrzył mi ranę, która teraz się otworzyła pewnie przez nasz upadek, przez ten głupi bandaż.
-Miałaś wypadek i jak gdyby nigdy nic siedzisz sobie tu i masz gdzieś, aby mi o tym powiedzieć! Widziałaś chociaż kto był kierowcą?! Pewnie nie, bo jak zawsze byłaś w szoku! Jesteś taka nie odpowiedzialna! - Krzyczał dalej, a ja siedziałam i wpatrywałam się w niego jak osłupiała. Obrażał mnie jaka to ja nie byłam głupia nie rozglądając się jak przejeżdżałam przez ulicę. Chodził w ta i z powrotem nawet nie patrząc na mnie. Łzy napłynęły mi do oczu. Nie hamowałam ich, nie miałam takiego zamiaru nie wiedział co przeżyłam, gdy uderzyła we mnie ta ciężarówka. Jedna z łez spłynęła po moim policzku, a następnie do mojej brody i spadła z niej poza moim ciałem.Adrien:
Opatrywałem ranę Mari, gdy Liam chodził z tą i z powrotem nie zwracałem uwagi na to co gada, nie interesowało mnie to. Jednak w pewnej chwili na moją dłoń kapnęła kropelka. Nie zrozumiałem na początku o co chodzi. Jednak gdy spojrzałem na Mari wszystko ułożyło się w jedna całość. Zacząłem słuchać słów Liama. Obrażała ją.
-To przez ból, czy przez tego debila? - zapytałem. Serce mi pękało widząc ją w takim stanie
-To przez niego......- Tylko tyle powiedziała, i znowu kolejna fala łez napłynęła do jej oczu.
-Mari proszę nie płacz, poczekaj, chwilę. - Złapałem ją za rękę, a potem pocałowałem w policzek tuż przy jej prawym oku. Wstałem, nie uderzyła mnie. Widziałem, że delikatny prawie nie do zauważenia uśmiech pojawił się na jej ustach. Ja też się uśmiechałem. Jednak gdy spojrzałem na niego i usłyszałem dokładnie jak opierdala ją za to jaka była głupia, ręce same zacisnęła mi się w pięści. Podszedłem do Liama. Stanąłem przed nim. Byliśmy miej więcej tego samego wzrostu nie byłem w stanie powiedzieć, kto jest wyższy. Złapałem za jego ramię i przekręciłem w stronę Mari.
-Widzisz w jakim ona jest stanie?! Zobacz do czego doprowadziłeś! Odbierz mi udział w gangu za to co teraz powiem, mam to w dupie! Ale nie pozwolę, abyś w mojej obecności obrażał jakąkolwiek kobietę! Weź się kurwa zamknij, bo pierdolisz takie głupoty, że nie mogę już tego słuchać! Nie wiesz co się działo, kiedy ona była w tym jebanym samochodzie więc nie mów co powinna zrobić, a co nie! Przymknij się i idź ją przeproś! - Pchnąłem go w stronę Mari. Liam nic nie powiedział, podszedł do Mari i kucnął krzy kanapie. Jej twarz była schowana w jej dłoniach.
-Myszko, ja przepraszam.
-Po co tu przyjechałeś, jeśli tylko aby zobaczyć, gdzie jestem, to wyjdź i nie pokazuj mi się na oczy.
-Wylatuje do Nowego Yorku. Tata złamał rękę, chce mnie widzieć. Przejmiesz moje obowiązki?
-Zadzwoń do Axela, mój brat jest już w Paryżu ja mam szkołę.
-Dobrze, za parę dni jestem z powrotem, jeszcze raz cię przeprasza. - spojrzała na niego. Przytuliła, tak nagle.
-Wracaj szybko.
-Jak zawsze. - Nie musiałem go widzieć, aby wiedzieć, że się uśmiecha. Spojrzał na mnie. -Odwieziesz ją do domu?
-Tak, nie ma sprawy. - Dla mnie to była przyjemność, aby patrzeć na nią dłużej. Liam kiwnął głową wstał i podszedł do mnie. Wyciągnął do mnie rękę.
-Dziękuje, że się nią zaopiekowałeś. Wiem, że to nie było dla ciebie łatwe. - uścisnąłem jego dłoń, a on zamknął mnie w męskim uścisku, poklepał po plecach i powiedział słowa, które dały mi do myślenia.
-Wyciągnij od niej prawdę, kłamie na każdym kroku. Nawet ja nie wiem co jest grane. - Odsunął się ode mnie z uśmiechem na ustach. Mówisz to tak, aby Mari nie słyszała i chyba się udało. - Dobra ja lecę dzieciaki, nara.
-Cześć- powiedzieliśmy jednocześnie razem z Mari.
Wyszedł z mojego mieszkania, a ja dokończyłem opatrywać ranę Mari.///
Hej, to znowu ja, tak to kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie macie mnie dosyć.
Pozdrawiam
Miłego dnia/ nocy
☺️💖💜💙
![](https://img.wattpad.com/cover/281203960-288-k149935.jpg)
CZYTASZ
Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~
FanficHistoria o nastolatce Marinett Dupain-Cheng, która przyjeżdża do Paryża. Nie była to jej decyzja, a jej rodziców. Co stanie się jak zbuntowana i pewna siebie nastoletnia dziewczyna zacznie uczęszczać do nowej szkoły, a może nie będzie taka zła? Dzie...