W ciągu 20 minut byłem na miejscu. Jechałem dość szybko, chciałem jak najszybciej znaleźć się w miejscu, które najbardziej przypomniało mi ją. Wjechałem windą na prawidłowe piętro i wszedłem do środka. Mieszkanie było puste, no przynajmniej tak myślałem. Podszedłem do lodówki i ją otworzyłem. Była pełna, jednak dla mnie nadal pusta. Nie byłem głodny, przez cały dzień nic nie jadłem. Miałem ją zamknąć, gdy poczułem czyjeś dłonie na moich powiekach. Pierwsze co mi przyszło do głowy była to Mari, która postanowiła wrócić do naszego mieszkania i porozmawiać ze mną. Jednak dłonie, które znajdowały się na moim ciele nie były dotykiem, którym obdarzała mnie moja ukochana. Były po prostu inne.
-Jak myślisz kto to?- o boże. Głos osoby stojącej za mną przeraził mnie, a przez moje ciało przeszedł nie przyjemny dreszcz.
-Napewno osoba, której tutaj się nie spodziewałem.
-Dlaczego, każdy może sobie wejść do otwartego mieszkania.
-Nie zamknąłem, a jaka szkoda.
-Dlaczego, nie chcesz mnie ?
-Ciebie.....pff
-Zobaczymy, czy będziesz tak mówił jak z tobą skończę.- przygryzła płatek mojego ucha. Nie zamierzam nawet jej tknąć.
-Myślę, że nawet nie zaczniesz.- wygiołem rękę Lili.
-ał, puszczaj!
-Po co tu przyszłaś?!- zapytałem zadając jej ból
-Zabawić się, Kagami nie chciałeś to pomyślałam, że może się na mnie skusisz. Uwierz jestem najlepsza spytaj twojego kolegi drogiego Kima. Oj ,to była przygoda.
-Ze szmatami nie sypiam.
-To dlatego Kagami prawie wlazła ci do łóżka ?
-Nie wlazła, bo tego nie chciałem.
-Czyżby, puść mnie, a pokarze ci, że interesowałeś się nią bardziej niż przypuszczasz.- puściła do mnie oczko. Puściłem ją.
-Proszę.- dała mi kopertę.
-Co to jest?
-Otwórz a się przekonasz.- delikatnie rozkleiłem kopertę. Wyjąłem z niej rzecz, przez którą nie mogłem wymówić żadnego słowa.
-Jak myślisz, gdzie jeszcze dotarła ta koperta?
-Nie zrobiłaś tego!
-A jednak, zdobiłam. Haha- zrobiłem krok.
-Nie radziła bym.- pokazała mi moją broń. Zagryzłem zęby.- teraz kochaniutki pójdziesz ze mną. Założyła mi na jedną rękę kajdankę, a drugą przypięła do poręczy schodów. -teraz tu grzecznie poczekasz na ratunek nie wiem jak to zrobisz, bo telefon mam ja więc powodzenia. A oddaje ci broń, o tu położę. -położyła kopertę na wyspie kuchennej. Wyszła z mieszkania. Kurwa co za szmata. Nacisnąłem przycisk na branzoletce. Mam nadzieję, że ktoś będzie w gangu. Modlę się, aby kopia tej koperty nie trafiła do tej osoby, o której myślę.
Liam:
Byłem w sklepie kiedy dostałem telefon od Luisa.
-Co jest?-zapytałem.
-Jesteś potrzebny, Adrien użył branzoletki.
-Okej, jadę już prosto do niego.- poszedłem zapłacić za zakupy. Wsiadłem do samochodu, jadąc tam zastanawiałem się co zastanę i czy powstrzymam się, aby nie przyjebać mu w twarz.
W ciągu 5 minut byłem na miejscu, wjechałem windą, a następnie podszedłem do drzwi. Otworzyłem je delikatnie trzymając przed sobą broń. Ujrzałem Agresta stojącego przy schodach. Spojrzał na mnie.
-Liam, proszę uwolnij mnie.- podszedłem do wyspy kuchennej. Schowałem broń. Prychnąłem. Wziąłem jego broń i przeładowałem. Spojrzałem na nią ten pocisk w środku. Wyprostowałem rękę. Była na wprost Adriena.
-Liam....
-Teraz powinienem rozjebać ci łeb, za to CO JEJ KURWA ZROBIŁEŚ! Ale wiesz co ja ci powiem. Ona będzie bardziej cierpiała, jak ja cię zabije niż tak jak jest teraz! Jadąc tu zastanawiałem się, o który rant tego blatu rozjebać ci łeb. Doszedłem do wniosku, że tą satysfakcjię zostawię dla Mari.- nadal trzymałem rękę na wysokości jego głowy.-Nie wierzę, że pomyliłem się co do ciebie, aż tak bardzo.
-Liam, wiem spiepszyłem kolejny raz, ale naprawdę nie wiem jak to się stało. Powiedź mi gdzie ona jest. Nie wiesz jak bardzo mi jej brakuje. Nie ma już w domu żadnej rzeczy, która pachniała by nią. Wiesz jak bardzo bym chciał, aby weszła teraz tu, chodź by miała mnie zabić. Chcę ją tylko zobaczyć.
-To się przyłóż! Postaraj się bardziej! Ona jest na wyciągnięcie ręki! Ale to, że ją znajdziesz nie oznacza tego, że ona ci wybaczy.
-Chcę ujrzeć tylko ją i usłyszeć jej głos. Tyle mi wystarczy wiedza, że jest bezpieczna i szczęśliwa. Bo jeśli ona będzie szczęśliwa to i ja będę. Kocham ją i nie chcę, widzieć jak cierpi.
-Chłopkie, tylko ty możesz ją skrzywdzić!
-Wiem, ale to nie jest takie proste.
-Bądź z nią, a będzie banalne.- wypuściłem go i ruszyłem do wyjścia. Zapytrzmałem się przy wyjściu i powiedziałem:
-Jeśli dziewczyna wybacza ci po tym, jak ją zranileś i nadal pokazuje, jak bardzo jej na tobie zależy, to uwierz, koleś, to ta jedyna i jeśli nie chcesz jej stracić to jej nie lubisz, tylko kochasz nad życie. Zastanów się nad sobą i spróbuj ją znaleźć, to nie jest takie trudne. Radzę ci nie jechać za mną, bo będę to wiedział i nie dojedziesz do niej tylko do posterunku policji.- wyszedłem, nie pojedzie za mną nie ma na tyle odwagi.
Adrien:
Wypuścił mnie, to co powiedział dało mi do myślenia, nie zamierzałem za nim jechać to było by za proste. Zdziwiło mnie tylko to, że nie zapytał kto mi to zrobił.
Marinett:
Siedziałam na kanapie jadłam kolacje, a w zasadzie kończyłam już ją. Postawiłam talerz w miejsce, gdzie stały brudne naczynia. Miałam udać się na górę, lecz zadzwonił dzwonek do drzwi. Pomyśłałam, że to Liam wrócił z zakupów, jednak gdy otworzyłam drzwi nikogo nie było. Rozejrzałam się ostrożnie, zobaczyłam pod moimi nogami leżała koperta. Wzięłam ją i weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi. Delikatnie zaczełam otwierać kopertę. Wyjęłam to co znajdowało się w niej. Gdy przejrzałam wszystko, nie mogłam w to uwierzyć. Łzy same zaczęły lecieć...../////
Rozdział trochę krótszy nie standardowy. Następny postaram się, aby był lepszy. Mam trochę cięższy czas teraz, więc rozdział będzie pewnie w piątek.
Miłego dnia/nocy
Pozdrawiam💙💜
CZYTASZ
Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~
FanfictionHistoria o nastolatce Marinett Dupain-Cheng, która przyjeżdża do Paryża. Nie była to jej decyzja, a jej rodziców. Co stanie się jak zbuntowana i pewna siebie nastoletnia dziewczyna zacznie uczęszczać do nowej szkoły, a może nie będzie taka zła? Dzie...