46. Nieudana kolacja

119 7 13
                                        

Adrien:
Idiota, idiota, i jeszcze raz idiota. Jeden z wyrazów, których można użyć na opisanie mojej osoby. Wszedłem do domu. Gdy tylko zobaczyłem kobiece obówie dotarło do mnie, że zapomniałem o niej. Jakim ja jestem kretynem. Wszedłem do salonu, gdzie zastałem ślicznie przystrojony stół. Stała na nim pięknie pachnąca kolacjia . Wszystko dopełniały świece nadające romantycznego klimatu. Po cichu poszedłem szukać Mari na górę. Wszedłem po szklanych schodach na górę, delikatnie otworzyłem drzwi..... Zaniemówiłem. Nasza sypialnia wyglądała jak raj. Wszędzie na podłodze były płatki róż, świece zapachowe lśniły pięknym ogniem, zapach unoszący się w pokoju był jak z łąki pełnej kwiatów. Zamknąłem oczy i zaciągnąłem się pięknym zapachem polnych kwiatów. Otworzyłem powoli oczy, ujrzałem nasze łóżko, na którym było ułożone serce z czerwonych płatków róż. Wszystko wyglądało idealnie, pięknie......... włożyła w to tyle miłości, a ja co zrobiłem? Zapomniałem o niej. Zapomniałem o osobie, która zrobiła dla mnie tak wiele. Zszedłem powoli na dół. Gdzie ona jest? Podszedłem do wyspy kuchennej, stała na niej butelka wina do połowy pusta i kieliszek. Czyli jednak jest w domu. Podszedłem do kanapy. Anioł nie kobieta. Spała wtulona w poduszkę, była tak pięknie ubrana i to wszystko po to abyśmy spędzili fajnie wieczór. W ułamku sekundy przypomniało mi się, że Marinett była na wizycie kontrolnej u lekarza, ciekawe jak tam jej wyniki? Przykucnąłem przy kanapie. Zobaczyłem dopiwro teraz ślady na policzkach po łzach i ta zaciśniętął dłoń, w której trzymała chusteczkę. To przezemnie on płakała zawiodła się na mnie. Pocałowałem ją w policzek, ona jedynie lekko się przekręciła i nadal spała. Stwierdziłem, że nie dam jej spać na kanapie wyciągnąłem ręce, aby zanieść ją na górę.
-A tylko spróbuj mnie dotknąć.-usłyszałem z je ust.
-Tak, bardzo cię przepraszam....-spuściłem głowę.
-Za co ty nagle przepraszasz?-Zapytała otwierając oczy i siadając na kanapie.
-Za moją nie obecność mieliśmy, akcjie i.....
-I zapomniałeś okej-wstała i udała się w kierunku schodów na górę- ja idę się położyć jutro porozmawiamy, albo wiesz co?-stanęła na jednym ze stopni.-nie musisz mi się tłumaczyć rób co chcesz.- Weszła na górę. A ja.... no cóż, wziąłem wino i zacząłem je pić.
Marinett:
Słyszłam jak schodził z góry czy znajdzie mnie? Nie zamierzam mu robić awantur to co robi musi myśleć nad tym. Podszedł do wyspy kuchennej, a następnie do kanapy, przykucnął przy mnie po chwili poczułam jego usta na moim policzku, chciałam tego, ale nie w taki sposób. Zrobił to nie z miłości do mnie tylko zpoczócia winy. Ja tak nie chcę. Gdy jego ręce leciutko dotknęły mojego ciała powiedziałam:
-A tylko spróbuj mnie dotknąć- nadal miałam zamknięte oczy.
-Tak, bardzo cię przepraszam....-usłyszałam po chwili, to już tyle razy słyszałam, ale zastanawiało mnie coś innego, gdy zawsze mnie przepraszał używał słów kochanie, myszko, słońce jednak teraz nie usłyszałam od niego tych wyrazów. Co się zmieniło?
-Za co ty nagle przepraszasz?-Zapytałam siadajając na kanapie.
-Za moją nie obecność mieliśmy, akcje i.....
-I zapomniałeś okej-wstałam i poszłam na wysokich szpilkach w stronę schodów- ja idę się położyć jutro porozmawiamy, albo wiesz co?-stanęłam na jednym ze stopni tak bym mogła go widzieć-nie musisz mi się tłumaczyć rób co chcesz.- Weszłam na górę. Moja twarz odrazu stała się ponura i smutna, po policzkach płynęły kolejne zły tego wieczoru. Nigdy żadna z naszych akcji nie trwała trzy godziny. Spojrzałam na zegarek na moim ręku,.......cztery. Westchnęłam cicho otarłam moje łzy i przebrałam się w coś wygodniejszego. Położyłam się na łóżku wcześniej podrzucając kołdrę aby wszystkie płatki spadły, przykryłam się szczelnie miękkim materiałem. To co czułam można było nazwać tylko jednym słowem....ból.

Nad ranem obudziło mnie podnoszenie się kołdry opadanie, przekręciłam się w stronę osoby, która robiła tą czynność jednak zamiast błąd czupryny zastałam obok mnie bruneta, szybko się odsunęłam. Wstałam z łóżka. Otworzyłam szufladę...nic pustka nie było w niej nic. Spojrzałam na miejsce w którym była tamta osoba, jednak tam nikogo nie było. Usłyszałam zza sobą  cichy szelest. Odkręciłam się i wtedy poczułam ból głowy. Nie wiem co działo się dalej nic nie czuła prócz bólu. Gdzie ja jestem zapytałam sama siebie, gdy się obudziłam.
Znajdowałam się w jakimś pomieszczeniu rozejrzałam się obok mnie siedziała każda osoba z Gangu nawet Liam. Byliśmy przywiązani do krzeseł, Liam spojrzał na mnie miał zaklejoną buzie tak jak ja i pozostali. Po mojej prawej stronie siedział Adrien poobijany na twarzy z jego łuku brwiowego sączyła się krew. Po chwili do pomieszczenia weszły trzy osoby. Dwa goryle, a na środku stała Kagami zaczęła mówić:
-widzisz dziewczyno jak kończy się zabawa w nie tej piaskownicy. Teraz zobaczysz jak wszyscy giną, a ty nic nie będziesz mogła zrobić bo jesteś za słaba.- Wystawiła rękę do jednego z ochroniarzy, na jej rękę został złożony pistolet. Wzięła go do ręki strzeliła prosto w Kima.
-Nieee!-krzyknęłam, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Patrz, przypatrz się jak giną ludzie których kochasz- strzeliła prosto w głowę Harrego.
- Nie rób tego proszę....
-O nasza dziewczynka nauczyła się prosić? Cud- tym razem strzały były dwa jedne w Luisa, a drugi w Hugo.
-Zostaw ich, zabij mnie nikogo innego!-krzyczałam przez łzy.
-Wiesz co, jak ich zabije to i tak na końcu będziesz ty. Haha- zaśmiała się strzeliła w Nino.
-ZOSTAW ICH !
-oj zapomnij, wycelowała w Adriena, a potem w Liama.
-PROSZĘ NIE RÓB IM KRZYWDY, PROSZĘ!- płakałam, krzyczałam, zanosiłam się płaczem. Moje ciało drżało. Kolejny strzał padł popatrzyłam w Liama jego koszulka była cała we krwi, padł kolejny strzał Adrien NIE!
-DLACZEGO, DLACZEGO!- łzy płynęły po moich policzkach strumieniami. Zaczęłam słyszeć głos Adriena w mojej głowie. Mari......mari.......Mari obudź się. Otworzyłam oczy i usiadłam. Popatrzyłam na Adriena przedemną był zaniepokojony i widać było po nim, że nie wie co się dzieje. Rzuciłam się mu w ramiona i zaczęłam płakać.
-Mari co się stało dlaczego krzyczałaś co ci się śniło?
-To..... to był koszmar....
-Już nie płacz.- Delikatnie uspokoiłam się w jego ramionach.- Połóż się nic się nie dzieje wszystko jest okej- Pocałował mnie w głowę.
- A położysz się ze mną? Proszę?- Zapytałam
- Jasne, tylko już nie płacz. Uspokój się nic się nie dzieje to był zwykły koszmar.- Położył się obok mnie, a ja wtuliłam się w niego. Byłam bezpieczna, nie myśląc o niczym innym zasnęłam....

//////
Rozdział bez korekty zrobię ją jutro i będzie już wszyskto okej.
Życzę miłej nocy/dnia.

Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz