Marinett:
Obudziłam się o 6:30 gdy mój budzik wydał z siebie alarm informujący mnie o tym, że powinnam wstać do szkoły. Zaspana, zmęczona i skołowana otworzyłam oczy i wstałam z łóżka wcześniej wyłączając diabelskie urządzenie, które było słychać w całej sypialni. Byłam zmęczona moje oczy piekły mnie jakbym przed chwilą kroiła cebulę. Udałam się do łazienki, aby wykonać codzienną rutynę. Spojrzałam w swoje odbicie, a moje nogi ugięły się. Wyglądałam okropnie. Moje włosy powykręcane we wszystkie strony świata do tego kołtuny, które ciężko będzie rozczesać. Podkrążone oczy, które piekły nie miłosiernie. Opuchnięte usta i jakieś cząstki wczorajszego nie do czyszczonego makijażu. Na samą myśl, że muszę się ogarnąć w zaledwie czterdzieści minut jęknęłam z niezadowolenia. Musiałam szybko się ogarnąć, a tak strasznie mi się nie chciało. Na samą myśl, że spotkam tam go miałam jeszcze większe chęci zostania w domu. No właśnie mój dom, było on sporych rozmiarów i znajdował się w mało znanej okolicy jednak były tam domy dosyć z wysokimi cenami i prezentowały się świetnie. Jeśli bym chciała mogła bym kupić jeden z tych, które znajdowały się na najbogatszych ulicach Paryża, jednak towarzystwo sąsiadów prawników, sędzi, burmistrza i lekarzy to nie dla mnie. Postanowiłam na mniejsze wygody, a jakiś randomowych sąsiadów, którzy nie patrzą na ciebie z pod byka i nie są w stanie zadzwonić na policję. Tak, to prawda, że miałam układy z policją, ale nie potrzebne mi jest ich nawiedzanie we własnym domu. Jeszcze przyjechał by jakiś nowy, który by mnie pouczał i straszył paragrafami nie potrzebne mi to. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że przecież chłopaki wczoraj mieli imprezę. Pewnie leżą pijani na kanapie i nie są świadomi gdzie są. Zaśmiałam się pod nosem. Weszłam pod prysznic zrzucając z siebie bieliznę i wrzucając ją do kosza na brudne ubrania. Prysznic to ten czas kiedy mogę przemyśleć wszyskto, jest to czas gdzie spływa wszystko czego nie chcę, a teraz nie chcę aby on przyszedł do tej szkoły. Najlepiej było by jakby się odsunął, znienawidził i porzucił.
Adrien:
Światło wpadające przez duże okna rozbudziło mnie. Spojrzałem na wiszący na ścianie zegar. Była 7:10. Nie nastawiłem budzika lub zdążyłem już go wyłączyć. Szybko wstałem z łóżka co chyba nie było najlepszą opcją. Odrazu poczułem ból w kręgosłupie. Złapałem za bolące miejsce. Syknąłem przed dyskomfort, który odczuwałem.
Rozprostowałem kości, które strzeliły, a następnie udałem się do łazienki. Codzienna rutyna to jest to czego mi potrzeba i to bardzo.
Marinett:
Co teraz robię? Schodzę na dół, żeby zobaczyć w jakim stanie są chłopaki. Zeszłam po schodach. Słyszałam chrapanie jednego z nich, czyli jeszcze śpią, no w sumie jest dopiero siódma to nie ma się co dziwić. Weszłam do salonu, który wyglądał jakby przeszło przez niego tornado lub jakiś huragan. Kim leżał na kanapie jego jedna ręka zwisała z niej, drugą miał na swojej twarzy, nogę zarzucił na oparcie od kanapy, a druga była położona na kanapie. Nino spał w fotelu bez koszulki, Kim leżał rozciągnięty na podłodze, Patrick był ułożony w drugim fotelu, Luis spał razem z Nino na kanapie, a Hugo leżał na podłodze zwinięty w kłębek przytulając do siebie koc. Liama nie było z nimi. Spojrzałam na wyspę kuchenną, no i odnalazła się nasza zguba. Spojrzałam na Liama, który siedział na wysokim krześle, jego ręce były położone na stole, a na nich leżała jego głowa. Kosmyki włosów opadały mu na czoło. Oddychał równo i spokojnie. Podeszłam do niego. Pocałowałam go w skroń. Jego czujność mnie nie zawiodła. Otworzył natychmiast oczy i przekręcił kark w moją stronę.
-Dzień dobry, wstajemy- wypowiedziałam najczulej jak się dało.
-Ty....chyba sobie...żartujesz...ssssyyy- syknął z bólu.
-Boli główka?
-Możesz tak nie krzyczeć, łeb mi pęka na osiemdziesiąt kawałków jak tak piszczysz.
-Nie przesadzaj- powiedziałam już bez przesłodzonego głosu.
-Jak to jest możliwe, że wszystko mnie boli?- zapytał nadal trzymając głowę na dłoniach i blacie wyspy kuchennej.
-Bo spałeś na wyspie kuchennej.
-Coo? - spojrzał na miejsce w którym się znajduje - idę spać do ciebie.
-Dobra tylko weź się ogarnij później trochę, bo wyglądasz.....- spojrzałam na niego od góry do dołu- ...jak menel.
- Ej bez przesady, dobrze.
-Ty spójrz w lustro to się przekonasz. Ja jadę dopilnuj, aby chłopaki się ogarneli, zjedli coś i dotarli do domów.- spojrzałam na niego poważnym wzrokiem.
-Tak, mamo.- zacisnęłam szczękę - moment, gdzie ty jedziesz?
-Na serio się pytasz? Do szkoły, a ta reszta ma się tam nie zjawiać, bo jak ich nauczyciele zobaczą to wylecą. Dobra zmywam się, papa - pocałowałam go w policzek. Siedział nadal przy blacie kuchennym z opartą brodą na dłoniach. - Zadzwonię jak tylko będę miała dłuższą przerwę.
-Okej - mruknął
Udałam się do wyjścia. Spojrzałam jeszcze raz na chłopaków z niedowierzaniem pokręciłam głową. Przypomniałam sobie, że mój brat wraca dzisiaj z Luką do Paryża. Wyciągnęłam telefon i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i wybrałam numer mojego brata.
Po dwóch sygnałach usłyszałam roześmiany głos mojego braciszka.
-Hej, siostra co tam?
-Cześć, co ci tak humor dopisuje?- zapytałam i sama się uśmiechnęłam.
-A wiesz jadę z Luką właśnie z lotniska. Chłopak ma poczucie humoru i to nie powiem, że słabe.
-Czyli wróciliście już?
-Tak, ale z tego co wiem to Luka nie idzie dzisiaj do szkoły.
-Okej, załatwiłeś wszystkie swoje sprawy? - zapytałam, ale wiedziałam, że jego sprawy nigdy nie są do końca zamknięte.
-Niby tak, przy okazji podszkoliłem chłopaka i teraz jest lepszy.
-A to akurat dobrze, przyda się nam w gangu i na misjach.
-No zdecydowanie, dobra zobaczymy się dzisiaj?
-Tak, napisze ci wiadomość, czy w gangu czy gdzieś na mieście.
-Okej, trzymaj się siostra.
-Cześć.
Westchnęłam cicho. Uruchomiłam moje auto którym dzisiaj było Camaro w czarym kolorze. Ruszyłam w kierunku mojej szkoły. Myśli, że mogę go zobaczyć, opcja, że nasze spojrzenia połączą się przyprawiały mnie o dreszcze. Co stanie się gdy zobaczę go? Co zrobi moje ciało? Jakie myśli napłynął do mojej głowy?
Co się wydarzy? Nic nie wiedziałam jedyne na co mogłam mieć wpływ to na moje zachowanie, nie mogłam prowokować go do czego kolwiek. Niech żyje swoim życie tak jak ja i wszystko będzie dobrze. Zatrzymałam się na światłach, czerwone. Skrzyżowanie było puste, byłam tam tylko ja.Do czasu.....
Westchnęłam. Zostało mi do pokonania zaledwie jedno skrzyżowanie i będę na miejscu. Spojrzałam na zielone światło, ruszyłam i gdy miałam już przejechać przez skrzyżowanie, zobaczyłam to czego nie chciałam. To nie mogła być prawda. Wjeżdżając na skrzyżowanie spodziewałam się pustej drogi która ułatwiła by mi dostanie się do szkoły, jednak tak się nie stało....
Szok......Zderzenie.....
Pchnięcie.....
Trzask.......
i w końcu
Ciemność i cisza.....
////
...
Hej, kolejny rozdział, jest on nudny, bo praktycznie nic się w nim nie dzieje, ale zapewniam, że następny będzie lepszy.Szczerze to pisząc to znowu odeszłam od fabuły, ale może to i fajniej? Zobaczę potem.
Pozdrawiam i życzę udanego dnia.
💖💖💖Ps: Mój będzie myślę, że udany, zaczynam nowy rok życia. ☺️❤️
![](https://img.wattpad.com/cover/281203960-288-k149935.jpg)
CZYTASZ
Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~
FanficHistoria o nastolatce Marinett Dupain-Cheng, która przyjeżdża do Paryża. Nie była to jej decyzja, a jej rodziców. Co stanie się jak zbuntowana i pewna siebie nastoletnia dziewczyna zacznie uczęszczać do nowej szkoły, a może nie będzie taka zła? Dzie...