78. Miłość, ból, prawda...

115 8 105
                                    

Marinett:

Lekcja minęła. Dzwonek zadzwonił. Minęła godzina, a szkoła ucichła. Nie ruszyłam się z dotychczasowego miejsca. Mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Adrien.

-Halo?- odebrałam

-Hej, tak jak mówiłem, dzwonię i pytam jak tam.

-Okej, nie najgorzej, nie musisz się martwić- kłamałam.

-Dobrze, ja idę jestem, akurat w sklepie. Do zobaczenia Marinett.

-Adrien....

-Tak?

-Powiesz do mnie to samo, tylko używając ,,Mari" ? - zapytałam, chciałabym ostatni raz usłyszeć to z jego ust. Tak bardzo chciałabym poczuć teraz jego dotyk. Jest już na to za późno, moja decyzja została podjęta.

-Dobrze, więc do zobaczenia jutro moja Mari. - Uśmiech pojawił się na moich ustach.

-Do zobaczenia.....- rozłączyłam się.

Wyszłam z Sali. Trwała teraz lekcja w szkole panowała cisza. Przemierzałam dziedziniec. Kierowałam się na tyły szkoły. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie widział. Uchyliłam drzwi prowadzące na tyły. Przeszłam przez wąską szczelinę, zamykając za sobą wcześniej wspomnianą drewnianą płytę. Podeszłam do miejsca, w którym jeszcze nie dawno Adrien chciał sobie odebrać życie. Dzisiaj zrobię to ja. Wyjęłam z torebki moją broń z wygrawerowaną dedykacją. Moje życie dobiega końca. Drzwi do przyszłości zamykają się. Każda droga, która prowadziła do dalszego ciągu pewnych, spraw, wydarzeń, celów. Zostaje odsunięta, jej wejście jest szczelnie zamknięte. Możliwość podążania dalej przed siebie została zamknięta. Każda z dróg, którymi mogłam iść kończyły się tak samo, śmiercią. Podczas ostatnich kilku dni, doświadczyłam wielu, prób zabójstwa mojej osoby, emocji, które trwają we mnie, miłości. Wszystko to skończy się, a ja zapadnę w głęboki sen i już nigdy nie wstanę jako Marinett, czy znana wszędzie Queen of death, bo czas płynie dalej, a mój dobiega końca. Moja broń w drżącej dłoni powędrowała do mojej głowy. To mój koniec, mojej historii, życia i wszystkiego co się z tym wiąże......

Liam:

Wbiegłem przez otwarte szeroko drzwi. Ludzi było pełno, a ja szukałem jednej. Dzwoniłem do Adriena, który powiedział, że ostatni raz widział Marinett w szkole. Jej auto stało na parkingu.

Przeszedłem na środek wielkiego dziedzińca. Stałem na środku, ludzie rozchodzili się, aby zrobić mi miejsce.

-Czy ktoś wie gdzie jest Marinett Dupain-Cheng? - zapytałem dosyć głośno. -widziałem wiele osób kręcących głowami na ,,Nie". Z tłumu dobiegł się cichy głos.

-Tak, ja widziałam, jak szła na tyły szkoły.

-Super dzięki, zgłoś się później do mnie.

Pobiegłem w miejsce wskazane przez tą dziewczynę. Ludzie rozeszli się do klas.

Uchyliłem drzwi i przeszedłem przez nie. Spojrzałem na obraz za nimi. Nie, nie, nie, nie.

-Mari !!!!- podbiegłem do niej. - Boże. - łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Odrzuciłem jej broń daleko od niej. - Co ty.......co ty......- Łzy nie pozwalały mi mówić dalej. - Co ty do cholery chciałaś zrobić! - zanosiła się od łez. Jej ciało drżało. Siedziała skulona. - Dlaczego, dlaczego chciałaś to zrobić!? Myszko. Proszę powiedź - objąłem jej twarz w dłonie. Pocałowałem ją w policzek.

-Liam, ja..... umieram....- wypowiedziała przez łzy.

-Nie, ty nie umierasz, Mari, nie umierasz. - mówiłem ciągle do niej.

Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz