52. Błąd, który popełniłeś....

125 6 77
                                    

Adrien:
O 11:30 skończyłem ogarnianie całego mieszkania. Znalazłem parę rzeczy nalerzących do mojej księżniczki. Okulary przeciwsłoneczne, bandamka pod kanapą, czy np. jedna z kart kredytowych w szufladzie w kuchni. Była to kartka, którą Mari miała na czarną godzinę, nie używała jej. Siebie też ogarnąłem. O 11:40 wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę gangu.
Marinett:
Siedziałam na kanapie. Przed chwilą skończyłam rozmawiać z tym chłopakiem. Powiedział, że przyjdzie jutro pilnować wejścia. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wzięłam swoją broń spod poduszki i wsunęłam ją za pasek od spodni. Podeszłam do drzwi. Otworzyłam je.
-Możesz być spokojna, w gangu już wszystko załatwiłem.- przytulił mnie i wszedł do domu.
-Co porabiasz?
-Nic, siedzę, zadzwoniłam przed chwilą do tego gościa. Powiedział, że od jutra bedzie przychodził jako ochroniarz.
-To dobrze.- po tych słowach zadzwonił mój telefon. Odebrałam nie patrząc kto to.
-Tak?- cisza- Halo?
-Cześć, córcia.
-Tata?
- Tak, dzwonię do ciebie zapytać, czy byś wpadła do nas jutro na obiad ?
-Ale...-nie dał mi dokończyć.
-Nie ma, ale. Twojej matce zależy, aby się pogodzić.
-No dobrze, czy ktoś jeszcze bedzie?
-Tak, twojej matki koleżanka z kimś tam jeszcze, nie słuchałem dokładnie.
-Dobrze, a na którą?
-Na 12, więc będziesz ?
-Tak, przyjadę.
-Czy mamy szykować dwa miejsca?
-Słucham ?
-Pytam, czy twój chłopak, też będzie?
-Nie mam chłopaka, przyjadę sama.
-Dobrze, proszę ubierz się stosownie.
-Wiem, do zobaczenia.
-Do zobaczenia- rozłączyłam się.
Spojrzałam na Liama.
-Rodzinny obiad?
-Zgadza się.- spojrzałam na niego. Mina mi zrzedła.
-Co jest?
-Nie mam się w co ubrać.- pobiegłam do garderoby. Wyciągnęłam pierwszą sukienkę, mmmm NIE, kolejna.....nie,......nie, ......nie. kolejne sukienki lądowały za mną. Wciągnęłam kolejną TAK.
Odwróciłam się Liam stał przed całą stertą sukienek. Zaczęłam się śmiać. Jego mina była bezcenna.
-Z czego się śmiejesz?
-Z ciebie hahaha.
-Ile ty tego masz?
-Dużo, ale ta jest idealna.-Pokazałam mu sukienkę.
-Zdecydowanie.-uśmiechnęłam się do niego. Przy nim uśmiech z moich ust nie znika. Te ostatnie dni będą lepsze z nim. Naprawdę kocham go jak brata. Jest moją rodziną, chociaż nie łączą nas więzy krwi.
Adrien:
Podjechałem pod gang. Wszedłem i stanąłem przed drzwiami, gdzie powinien być ochroniarz. Nie było go.
Wszedłem do salonu. Chłopaki siedzieli i robili papiery.
-Co wam się stało? Od kiedy w robicie papiery?- Luis spojrzał na mnie.
-Mam nadzieję, że nie przyjechałeś z tą suką.
-O kim mówisz?
-O Kagami, oplotła nas w okół swojego palca. Byliśmy głupi.
- Ale dlaczego robicie papiery?
-Liam wrócił.- Te słowa mnie zmroziły.- otworzył nam oczy, postanowiliśmy, że zrobimy papiery za niego, a on pojechał do Queen.
-Co?! On wie gdzie ona jest!?
-Wie, 10 minut temu pojechał właśnie. Wiesz co, mnie zastanawia tylko jedno.
-Co?
-Dlaczego, ty żyjesz? Nie wiedziałem tego, bo byłem zaślepiony Kagami, ale jak ty mogłeś zostawić Queen. Jak można zostawić najlepszą kobietę, dla jakiejś suki? To był najgorszy błąd, który popełniłeś.
Ja to jeszcze i chłopaki, ale ty. Aż tak ci było źle? Życie z nią musiało być bajką. Budzić się obok takiego anioła jak ona. A ty wybrałeś diabła.- po moim policzku spłynęła, łza.
-Hugo?
-No, co tam?
-Znajdziesz mi ją?-zapytałem.
-Znajdę, ale to potrwa. Liam zablokował system. Najprawdopodobniej zajmie mi to dłużej niż zwykle.
-Dziękuję, chcem po prostu ją zobaczyć.
-Dobry wybór chłopie.- Luis poklepał mnie po ramieniu.
- Zadzwonię do ciebie jak tylko namieże jej telefon.
-Dzięki. Pomogę wam z papierami, ja też zawiniłęm. -usiedliśmy na kanapie, a Hugo poszedł zhakować system.
Marinett:
Gdy posprzątałam cały pokój z tych sukienek zeszłam na dół do Liama. Siedział on przy stole i robił coś w telefonie. Nie widział mnie więc postanowiłam go przestraszyć. Podeszłam do niego po cichu, tak aby mnie nie usłyszał. Zobaczyłam co robi na telefonie. Akurat przyszła do niego wiadomość od Luisa. Pisało mniej więcej tak:
Adrien jest w gangu, jeśli chcesz z nim porozmawiać to jest teraz okazja. Mogę go zatrzymać jak coś. Tylko nie mówi nic Queen, nie chcem, aby cierpiała. A i szuka jej.
Liam przeczytał wiadomość. Napisał tylko zwykłe okej.
-MARI JA WYCHODZĘ!- Ogłuchłam- dobrzw to tak patrzeć komuś w telefon?- odkręcił się w moją stronę.
-Ty wiedziałeś ?
-Tak, odrazu zorientowałem się kiedy trzasnęłaś na górze drzwiami.
-Aj, zapomniałam o tym.- usiadłam na jego kolanach.
-Teraz zapytasz mnie czy jadę tam ?
-Przydało by się.
-Nie, niech chłopak się wykaże. Ma czas jeśli będziesz, chciała mu wybaczyć to zrobisz.
-Raczej nie zrobię tego, za dużo wycierpiałam przez niego.- ale też nie chcem tracić jego czasu. Mógłby być zawiedziony, że za tydzień zniknę.
-Zrobisz jak będziesz chciała. Zostawiam cię zrobię zakupy, kupić ci coś?
-Wiesz co mam pewien pomysł, ale to sama pojadę w poniedziałek do sklepu.
-A co to za plan ?
-Chcę zrobić spotkanie chłopaki, ty, ja i mój brat.- żeby się porzegnać.
-Świetny pomysł, myśle, że teraz gdy chłopaki naprawdę pamiętają o tobie fajnie będzie coś takiego zdobić.- uśmiechnął się do mnie.- ja jadę ty połóż się i odpocznij. Przyda ci się.- puścił do mnie oczko.
-Czy ty coś sugerujesz!
-Wcale, a wcale.
-Liam!-usłyszałam zamykanie się drzwi. Burak. Ja źle wyglądam, niech popatrzy na siebie. Spojrzałam w lustro. Boże naprawdę wyglądam koszmarnie. Włosy we wszystkie strony, rozmazane resztki makijażu, sińce pod oczami, wyglądam jak potwór. Poszłam na górę i odrazu udałam się pod prysznic. Muszę się ogarnąć do jutra. Nie mogę się pokazać w takim stanie.
Adrien:
Była 22, gdy wychodziłem z gangu. Nie było ani Liama, ani Queen.

Wszedłem do samochodu. Zdjąłem bandamkę, popatrzyłem na nią. Znajdę Mari, chodź bym miał szukać jej i tydzień. Chcę ją zobaczyć, te śliczne fiołkowe tęczówki, piękną cerę, czerwone usta, które tak cholernie pragnę pocałować. Pragnę usłyszeć jej piękny głos, chodźby miała krzyczeć na mnie i wyzywać mnie od najgorszych, wiem, że pragnę tylko by była blisko. Żeby ujrzeć ją, poczuć jej piękne perfumy i zatopić się w jej głębokim spojrzeniu. Nie mogę bez niej żyć jest moją kochaną księżniczką, którą tak bardzo skrzywdziłem. Królową mojego serca. Tylko ona zna mnie dobrze, prawdziwego mnie. Nie wyszczekanego chłopaka z problemami, a tego który potrafi płakać, gdy ona odchodzi. Dlaczego byłem tak zaślepiony? Nie wiem, mam nadzieję tylko, że Mari wybaczy mi to wszystko, wybaczy po raz kolejny.
Udałem się w stronę naszego mieszkania. Naszego, nie mojego, naszego.......

////
Cdn.
Jeden z nudniejszych rozdziałów. Następny będzie lepszy gwarantuje, pojawią się łzy i nasz pan, który dostał awans.
Pozdrawiam
Miłego dnia/nocy

Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz