37. Kocham twoje...

139 8 22
                                    

Poszłam po walizkę i zeszłam z nią na dół głośno stąpając, żeby spojrzał co robię. Podeszłam do kanapy i zabrałam z niej kurtkę nachylając się nad Adrienem. Jego wzrok wylądował na mnie.
-Ja pierdole wyglądasz nieziemsko!- usłyszałam jednak z poważną miną poszłam w stronę walizki. On podążał za mną wzrokiem. Położyłam klucze na wyspie kuchennej i ruszyłam w stronę drzwi. Adrien zerwał się z kanapy rzucając gdzieś telefon.
-Ej moment co ty robisz?! Mari nie pozwolę ci na to! Nie wyprowadzasz się!- Stanął przed drzwiami wyjściowymi, które właśnie miałam zamiar otworzyć. Spojrzałam na niego i założyłam ręcę na biust. Przekręcając przy tym oczami.
-Kochanie przepraszam no nie gniewaj się za tamto......Słońce to był tylko głupi żart.......
Nie myślę tak dla mnie jesteś piękna nawet bez makijażu czy seksownych ubrań. Jesteś najpiękniejsza kobieta jaką spotkałem. Masz śliczne oczy, które uwielbiam.- położył swoją dłoń na moim policzku. Ja nadal miałam odwrócony wzrok od niego.- Kocham twoje usta, które idealne pasują do moich.- przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze.- Twoje włosy pachną ślicznie i mógłbym ten zapach wąchać do końca życia i nigdy by mi sie nie znudził. Kocham twoje ciało, które jest idealne pod każdym względem. A najbardziej kocham twój malutki nosek-. Dostałam całusa w nos- który tak słodko marszczysz jak się denerwujesz na mnie.- po moim policzku spłynęła łza.- Słońce, kochanie, myszko proszę nie płacz. Wiem że cię zraniłem przepraszam, przepraszma za wszystko tylko proszę odezwij się, tym swoim pięknym głosem do mnie. Proszę.......-spojrzałam na niego. Moje oczy były zaszklone.
- To nie są łzy bólu ani smutku tylko szczęścia.- przytuliłam się do niego.- to był żart z tą wyprowadzką....-szeptałam w jego tors.- chciałam żebyś zwrócił na mnie uwagę. Żebyś się do mnie odezwał. Żebyś spojrzał swoimi pięknymi zielonymi jak las tęczówkami na mnie. Powiedział znowu jakiś głupi żart, żeby mogła się zaśmiać tak jak ty to lubisz. Kocham cię całego bez wyjątków. Przepraszma ja też. Nie powinnam się gniewać za głupi żart. Wiem że tak nie myślisz.- gdy to mówiłam byłam przez cały czas wtulona w niego. Łzy spływały po moich policzkach. Spojrzałam na niego. Uśmiechał się, widzałam te mokre policzki, które chciał ukryć przedmną. - Przede mną nie musisz ukrywać łez. Jeżeli płaczesz to ja też będę to robić bo chcem robić to co ty. Kocham cię.
-Ja ciebie też myszko.-dostał całusa w głowę.-Dobrze już nie płacz ja idę się przebrać i jedziemy do szkoły mamy jeszcze tylko....-spojrzała na zegarek-....15 minut.
-Dobrze leć.- pocałowałam go przelotnie, a on po chwili znikł na schodach prowadzących na górę. Nie minęło 5 minut, a mój chłopak już zszedł na dół.
-Możemy jechać. Jedziemy twoim czy moim?
-Wiesz co ja będę musiała po lekcjiach jechać do domu gangu zobaczyć w jakim stanie jest papierologia, więc musimy jechać oddzielnie.-zorbiłam smutna minkę.
-No dobrze to ja biorę moje audi, a ty jedź swoim.-pocałował mnie w skroń i wyszliśmy z domu. Poszliśmy na podziemny parking ja wsiadłam w mój samochód, a Adrien w swój. Wyjechałam jako druga, z piskiem opon z garażu pod Apartamentowcem.
Adrien:
Wyjechałem z garażu jechałem szybko. Szczerze to chciałem pokazać Mari, że jestem chodź w jednej rzeczy lepszy. Jechałem około 10 minut. Za szybą  samochodu dostrzegłem budynek szkoły. Lecz nie dojechałem do niego jako pierwszy ponieważ jakaś piękna dama mnie wyprzedziła. No tak teraz będzie mnie nazywała żółwiem i będzie mówić, że jeżdżę jak emeryt. Zaparkowałem na swoim miejsu, tak miałem swoje miejsce pod szkołą. Wszyscy wiedzieli, że stawiła tak samochód. Stanąłem w danym miejscu Mari stała swoim samochodem trochę bliżej wejścia. Wysiadłem i ruszyłem w stronę szkoły. Podszedłem do Mari wysiadła z samochodu zabierając jeszcze swoją torbę.
-Idziemy żółwiku do szkoły?-Zapytała śmiejąc się pod nosem. Mówiłem że będzie się nabijać.
-To że dałem ci fory nie znaczy że jeżdżę ja źółw.- powiedziałem z obrażona miną.
-Tak, tak haha-zaśmiała się.-No nie dąsaj już się tak..-Podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek.-Chodź idziemy na lekcjie.-złapała za mój nadgarstek i chciała pociągnąć w stronę wejścia do szkoły, lecz ja się nie ugiołem i nadal stałem obrażony za tego żółwia.- Adi no chodź, kochanie- comokneła mnie teraz w usta, a ja się ugiołem jak zdrabnia moje imię nie potrafię odmówić.
-Dobrze chodźmy. -Weszliśmy do szkoły, a potem do klasy w której od 10 minut trwała już lekcjia. Usiedliśmy w swojej ławce nie zwracając uwagi na nauczycielkę.
-A państwo nie zapomniało, że jesteście na lekcji. Jeżeli przyszliście spóźnieni, powinniście z szacunkiem zgłosić to mi i należało by się jakieś słowo wyjaśnienia.-zwruciła się do nas nauczycielka.
-Marinett, pamiętasz że mieliśmy coś powiedzieć, bo mi się wydaje że to jest nasza sprawa co robimy przed lekcjiami i podczas nich?-zapytałem Mari patrząc na nią.
-Ja też nic sobie takiego nie przypominam.
-Przepraszam, ale z tego co wiem to ja rozmawiam z wami, a nie w ze sobą.
-Coś pani mówiła?-zapytałem.
-Agrest! Do tablicy jeżeli się spóźniłeś i nie zwracasz uwagi co do ciebie mówię to znaczy że wszystko umiesz!
-A żeby pani wiedziała że umiem.
-DO TABLICY!-wstałem i rozwiązałem równanie, które przed chcialą napisała ta baba z chemii.
-I co szczęka opadła?-zapytałem siadając w ławce. Na mojej twarzy malował się chytry uśmieszek.
-Nie pozwalaj sobie Agrest! To że umiesz temat nie znaczy że nie mogę ci wstawić jedynki za złe zachodnie na lekcji!
-Proszę wstawić kolekcja się powiększy.-spojrzałem na Marinett widziałem, że nie może powstrzymać śmiechu.
-Słucham?!
-No to co pani słyszała może pani wstawić.-rozsiadlem się na krześle kładąc nogi na ławce.
-Agrest nogi z ławki! Mam was już dosyć! Róbcie sobie co chcecie tylko zabierz te nogi z ławki!
-Dobra-zdjąłem nogi z ławki.
-Przechodząc do lekcji.....-zaczęła nauczycielka.
-Nieźle jej dogadałeś.-Piwiedział Nino nachylając się na demną z ławki z tyłu. Póściłem do niego oczko i odwróciłem się znowu w kierunku tablicy.
Luisa i Hugo dzisiaj nie było tak samo jak debila w niebieskich loczkach i dobrze przynajmniej nie przystawia się do Mari. Właśnie co ona taka grzeczna. Położyłem swoją dłoń na jej udzie, a ona się wzdrygnela.
-Co ty taka spięta?-wyszeptałem do jej ucha.
Nauczycielka coś tam gadała pod tablicą.
-Nie, wydaje ci się. Może po prostu się zamyśliłam.-uśmiechnęła się do mnie.
-A o czym moja królowa myśli na lekcji chemii?
-O...-przerwałem jej.
-O najprzystojniejszym, najzabawniejszym, najbardziej seksi, najmądrzejszym i najbardziej oszałamiającym chłopaku?- zapytałem poruszając znacząco brwami. Mari zachichotała.
-Tak o Luce.-że co KURWA!?
-CO?!-powiedziałem to nieco głośniej, ale chyba za głośno.
-Agrest! Nie wstawiam ci jedynki, pozwam ci robić co ci się żywnie podoba, jeszcze nie straciłam panowania nad sobą, a ty i tak tego nie doceniasz jeżeli cię nie interesuje lekcjia to chociaż siedź CICHO!-Wydarła się nauczycielka.
-Dobra już będę cicho- przewróciłem oczami a ona dalej tłumaczyć temat. Spojrzałem jeszcze raz ma moją królową.
-Powtórz co powiedziałaś.
-No że najprzystojniejszym, najzabawniejszym i najbardziej seksi chłopakiem jest Luka.-szczeka opadła mi do samej ziemi.-zawsze wolałam brunetów niż blondynów-odwrociła głowę w stronę tablicy. Szczerze zrobiło mi się przykro moja rękę opadła z jej uda. Spuściłem głowę. Naprawdę poczułem ukłucie w sercu zrobiło mi się naprawdę smutno...

Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz