60. Zakazany pocałunek

111 9 4
                                    

Adrian:
Gdy tylko dostałem do ręki kartkę od Hugo, wiedziałem, że nie mogę tego spiepszyć. Pojechałem prosto do domu była jakaś 16:30 kiedy wpadłem do mieszkania. Stwierdziłem, że muszę ogarnąć siebie, moje ciało, włosy i tym podobne. To będzie niezapomniane popołunie, które skończy się, albo szczęśliwie, albo dla kogoś w ogóle będzie ostatnim. Tak, mówie teraz o sobie. Wiem, że Mari może zachowań się różnie, nie będzie dla mnie zaskoczeniem to jak będzie celowała do mnie z broni. Wszedłem pod prysznic, tego mi teraz potrzeba. Muszę ochłonąć. Chłodna ciesz spływała po moim ciele, dając ukojenie, a z drugiej strony powodując, że w mojej głowie pojawiał się mętlik. Nie znałem odpowiedzi na tyle pytań, na które mogła odpowiedzieć tylko i wyłącznie jedna osoba. Czy wybaczy? Czy da drugą szansę? Czy da jeszcze raz posmakować tych pięknych malinowych ust, które tak bardzo pragnę pocałować. Gdy tylko pomyślę o jej dotyku, którym mnie obdarzała, rozpływam się. Nie sądziłem, że jaka kolwiek osoba uzależni mnie od siebie aż w taki sposób. Zdecydowanie muszę ją zobaczyć. Jestem ciekawy jak bardzo zaskoczona będzie. Zakręciłem wodę, która natychmiastowo przestała lecieć. Wyszedłem z pod prysznica. Owinęłem się ręcznikiem w okół pasa. Oparłem ręce o umywalke. Mój wzrok powędrował w stronę lustra. Moje odbicie. Przyglądałem się mojej twarzy. Dlaczego do cholery jestem taki głupi. Wszystkie okładki są oklejone moją twarzą, a ja kurwa nie potrafię nawet zapanować nad swoim umysłem. Udaję jebanego idealnego chłopaka z okładki gazet, a tak na prawdę jestem jednym wielkim debilem. Z zażenowaniem sobą udałem się do garderoby. Taka wielka, a do połowy pusta. Ubrałem się. Miałem już wychodzić jednak wróciłem, aby wziąć zdjęcie, na którym jest moja królowa. Otworzyłem szufladę w której spodziewałem się, że będzie ta fotka. Nie ma, ale jak? Przecież.....Mari, czyli zabrała coś z tąd. Musiała to widzieć. Zabrała zdjęcie oraz zostawiła po sobie ślad na moim czole. Po co jej ta fotka? Wyszedłem z garderoby na dół. Ubrałem się w koszulę oraz eleganckie spodnie. Stwierdziłem, że wyjdę z mieszkania. Udam się do kwiaciarni, po róże, różowe. Mam nadzieję, że spodobają jej się. Była 17:10 kiedy wyszedłem z mieszkania. Droga do kwiaciarni nie trwała długo. Wszedłem do środka.
-Dzień dobry.- powiedziałem pewnym siebie głosem.
-Dzień dobry.- Za lady wychyliła się niska kobieta, dosyć w podeszłym wieku.- W czym mogę panu pomóc?
-Szukam różowych róż, dla ukochanej, chcę, aby były wyjątkowe.
-Rozumiem twoje starania chłopcze, przepraszam cię na sekundę, muszę iść na zaplecze, aby poszukać czy mam tego typu róże.- kobieta zniknęła, za drzwiami, za którymi najprawdopodobniej było zaplecze. Przez chwilę dało się usłyszeć szepty rozmowy. Jednak nie byłem w stanie usłyszeć o czym jest rozmowa. Nie minęło parę sekund, a za drzwi. Wyszła jakaś młoda dziewczyna.
-Aaaaa to na prawdę on, babciu to, sam Adrien Agrest. Nie wiesz jak bardzo się cieszę, że mogę cię poznać
-Tak ja też się cieszę!- powiedziałem lekko podirytowany. Nie lubię gdy moi fani są natarczywi.
-Nadal w to nie wierzę! Aaaaa....!- Dziewczyna wręcz rzuciła mi się na szyję. Nie wiedziałem co zrobić. Puściła się mnie i odeszła parę kroków tył.- Przepraszam poniosło mnie. Podpiszesz mi się na okładce z tobą?
-Dobrze, niech ci będzie.
-Dobrze, zaraz wracam!- dziewczyna zniknęła za drzwiami, za to jej babcia pojawiła się z powrotem. Trzymała dużo różowych róż.
-Przepraszam Pana za nią jest Pana wielką fanką. Ma Pana wszystkie gazety, ogląda wywiady i jest bardzo zawiedziona Pana nie obecnością w mediach ostatnim czasem.
-Nie szkodzi sam uganiam się za kobietą moich marzeń.
-Musi być bardzo wyjątkowa, skoro Pan o nią tak walczy.
-To prawda jest niesamowita.....
-Mam!!....Podpisz tu...-Złożyłem podpis na okładce na której widniała moja twarz.- tu.....tu.....i tu.......nie wiesz jak bardzo ci dziękuję. To było moje marzenie.
-Nie wiedziałem, że mam aż taką fankę.- puściłem do niej oczko, a ona chyba zamarła. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce i bez słowa wyszła z pomieszczenia.
-Będzie teraz mówiła o tym zdarzeniu przez bardzo długi czas.
-Naprawdę miło mi, że uważa mnie za idola....gdzie są jej rodzice?
-Zguneli w wypadku samochodowym jak miała 2 latka. Opiekuję się nią od tamtego czasu, to już 12 lat. Ma tylko mnie, ale nie mogę jej zapewnić tego czego chciało by dziecko w jej wieku. Kocham ją nad życie.
-To widać, że jest dobrym dzieckiem. Pomaga Pani pewnie bardzo dużo.
-Tak, to prawda. Ile tych róż?
-Jedna Proszę Pani.
-Na pewno?
-Tak, nie ważne ile dam jej róż, ważne co jej powiem.
-Racja.- Kobieta przewiązała wstążką różę i dała mi ją.
-Dziękuję, ile się należy?- wyciągnąłem portfel.
-Nie musi Pan płacić, ważne, że moja wnusia jest szczęśliwa.- uśmiechnęła się do mnie.
-Nie mogę tak proszę. Reszty nie trzeba.- położyłem na ladę pieniądze.- Do widzenia.
-Do..widzenia..- kobieta chyba nie spodziewała się, że za zwykłą różę zapłacę kilka setek. Chcę pomóc tej dziewczynce. Myślę, że te pieniądze, pomogą. Wsiadłem do białego audi. Kierunek dom mojej ukochanej.

Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz