Adrien:
Gdy tylko zjadłem śniadanie, już ubrany i gotowy, wyszedłem z mieszkania. Wszedłem do windy i wyciągnąłem telefon, aby zadzownić do Kagami. Jej głos usłyszałem prawie natychmiastowo, po naciśnięciu zielonej słuchawki, tak jakby czekała na ten telefon.
-Tak, słucham kochanie? - nie powiem, bardzo mnie tym ździwiła.
-Cześć Kagami, chciałem zapytać, czy jesteś zła na mnie za wczoraj?
- Misiu ja na ciebie zła, a skąd, przecież dobrze wiem, że to nie jest takie proste wejść w nowy związek.
-To dobrze, że się nie gniewasz, nie chciał bym, aby nasze relacje się popsuły przez taką głupotę - wyszedłem z windy i skierowałem się do mojego samochodu.
-Ja też kochanie, kocham cię bardzo i myślę, że takie głupoty nie powinny nam zawracać głowy. Po za tym wiem, że ty też nie obraził byś się na mnie za takie coś.
-Z pewnością nie.
-Więc jeśli to wszystko to ja lecę się szykować do szkoły. Czy może coś jeszcze chcesz?
-W zasadzie to chciałem zapytać, czy jedziesz ze mną?
-Bardzo bym chciała Adi, ale Lila chciała, aby podskoczyła z nią do sklepu jeszcze przed szkołą. Zobaczymy się tuż przed lekcjami.
-No dobrze, w taki razie do zobaczenia w szkole. - chciałem jak najszybciej skończyć tą przesłodzoną rozmowę z nią. Nie dobrze mi się robiło jak słyszałem z jej ust jakie kolwiek ,,kochanie, Adi " czy tym podobne.
-Do zobaczenia misiu, całuje. - Po tych słowach rozłączyła się, a ja odetchnąłem.
Wsiadłem do samochodu. Tym razem czarne Audi. Białe jest od Marinett, więc nie mogłem nim jechać, to tylko pokazało by jej, że mi zależy. No tylko, że to była prawda zależało mi w chuj.Odpaliłem silnik i z piskiem opon ruszyłem w kierunku szkoły, w której miałem zobaczyć ją. Jak zwykle pewnie będzie wyglądała zabójczo. A ja nie będę mógł oderwać od niej wzroku. Ciekawy jestem jak przebiegnie spotkanie mojej obecnej dziewczyny z moją nie doszłą narzeczoną.
Miałem jedyne życzenie na ten dzień. Aby nic się nie zjebało. Żeby wszystko było w porządku. No jednak po tym co ujrzałem nie byłem w stanie powiedzieć, że będzie dobrze.
Dojechałem do skrzyżowania, które miało być moim ostatnim w drodze do szkoły.
Samochód, ciężarówka i jakaś osoba wysiadająca z niej. Bez zastanowienia stanąłem samochodem przed światłami. Cała akcja miała miejsce na rogu skrzyżowania. Widać, że przy przejeżdzaniu w samochód wjechała z dużą prędkością ciężarówka. Mężczyzna z kominiarką na twarzy wysiadł z ciężarówki. Spojrzał na samochód, a następnie na mnie, stałem na środku drogi. Była ona na odludziu i rzadko kto kolwiek jeździł tamtędy. Widziałem jak ten typ ucieka, a ja nie byłem w stanie go dogonić. Podbiegłem w stronę samochodu, który był od strony pasażera zmiażdżony przez ciężarówkę. Byłem przygotowany na najgorsze. Tylnia część auta od strony kierowcy wbił się prosto w uliczny słup. Biegłem obok ciężarówki, a następnie od tyłu samochodu podbiegłem do drzwi kierowcy. Otworzyłem z dużą siłą drzwi. Spojrzałem na osobę która siedziała w samochodzie.........Mari. Jej twarz była we krwi. Rozcięty łuk brwiowy. Z lewej dziurki jej nosa leciała krew. Szkło z szyb w które wjechała ciężarówka, leżało wszędzie. Jej głowa przechylona była na jej lewe ramię. Była nie przytomna. Nie wyglądała, aby miała bardziej poważniejsze urazy, ale tego dowiem się później. Przeklinałem na siebie, że nie wyjechałem wcześniej z tego cholernego mieszkania.
Odpiąłem jej pas. Delikatnie podniosłem jej rękę i położyłem na swoim ramieniu. Swoją rękę umieściłem pod jej kolanami, a drugą oplotłem jej talię. Wyciągnąłem ją z samochodu, który był w bardzo złym stanie. Z pod maski unosił się biały dym. Nie chciałem narażać ani jej ani siebie. Zabrałem ją do mojego samochodu. Posadziłem na fotelu pasażera. Mari zaczęła odzyskiwać świadomość. Jej powieki zaczęły się powoli otwierać ukazując jej piękne fiołkowe tęczówki.Marinett:
Nic nie czułam do czasu gdy moje ciało zostało przemieszczone. Czułam, że ktoś przenosi mnie w inne miejsce niż byłam dotąd. Moja głowa zaczęła pulsować, bolało mnie większość mojego ciała, a najgorzej prawe udo. Szczypało i niemiłosiernie dawało o sobie znać. Dotarło do mnie co się właśnie stało. Wspomnienia wracały jak bumerang rzucony w powietrze.
Zielone światło, skrzyżowanie, mój wzrok na ciężarówkę, która jechała z dużą prędkością prosto na moje auto. Potem tylko huk, tłuczenie szkła, zgniatanie metalu i Ciemność. Straciłam przytomność.
Czułam na swoim ciele mocny uścisk. Ktoś niósł mnie na rękach. Tylko do kąd ? W jakim celu ? Co teraz ze mną się stanie ? Czułam jak osoba odkłada mnie z delikatnością w podobne miejsce, w którym byłam przed chwilą. Poczułam odrazu zapach, mięty pomieszanej z cytryną. Znałam ten zapach jednak w tym momencie nie byłam w stanie przypomnieć sobie z kąd. Powoli zaczęłam otwierać oczy. Jasne światło oślepiło moje oczy, które odrazu zareagowały zbierającymi się w kącikach łzami. Postanowiłam jeszcze raz otworzyć powiek, tym razem mój wzrok się wyostrzył. Ujrzałam wnętrze samochodu jednak nie tego którym jechałam. Kierowcy nie było, spojrzałam w drugą stronę, przy drzwiach był Adrien, trzymał mnie za rękę, którą obdarzał pocałunkami.
-Kochanie....- usłyszałam jego głos, a moje serce zabiło szybciej. - Mari słyszysz mnie?- delikatnie pokiwałam głową. Adrien zabrał swoją dłoń- Zaraz pojedziemy do szpitala tam zrobią ci badania.....- szpital, badania, ostatni tydzień mojego życia, guz mózgu, moja wyczekiwana śmierć. Przerwałam mu.
-Nie.....- wychrypiałam, mój głos był zachrypnięty, a gardło wysuszone.
-Tak, Mari jedziemy do lekarza.
-Nie, żadnego szpitala i lekarza....- próbowałam się podnieść, jednak ból uda nie pozwalał mi na wiele. Znowu opadłam na fotel.
-Widzisz, jedziemy do szpitala nie dam ci nigdzie jechać w takim stanie....
-Adrien, nie powiedziałam! - krzyknęłam zwracając na siebie uwagę chłopaka, który na chwilę odwrócił wzrok. - Nigdzie nie jadę muszę iść do szkoły.
-Mari to jest teraz...- przerwał, jego telefon zaczął dzwonić. - Cholera - wcisnął zieloną słuchawkę. - Halo? - usłyszałam piskliwy głos Kagami.
-Misiu gdzie jesteś?!- jak to powiedziała, przewróciłam oczami, Adrien chyba tego nie widział. - Lekcja zaczyna się za 2 minuty, a ciebie nie ma, stęskniłam się. - Adrien spojrzał na mnie.
-Nie przyjadę dzisiaj do szkoły - ciekawe niby czemu?
-Jak to ?! - słyszałam to oburzenie, bardzo dobrze.
-Tata poprosił mnie, abym mu pomógł w sprawach firmowych.
-No dobrze moja pracowita mróweczko ale widzimy się wieczorem, prawda?
-Nie wiem, zobaczę - nie rozmawiał z nią tak jak ze mną. To było bardziej wymuszone niż moje uczenie się w szkole. Żałosne.
-Mam nadzieję, że jednak się zobaczymy. Dobrze więc nie zawracam ci już głowy. Papa kochanie, kocham cię. - Ja nie wiem, czy to przez ten wypadek, czy przez jej słowa, ale zrobiło mi się nie dobrze. Siedziałam tam z założonymi rękoma na piesi.
-Tak ja ciebie też - z trudem powstrzymałam się od prychnięcia. Adrien rozłączył się i spojrzał na mnie.
-Nowa dziewczyna? Czy już może narzeczona?- zapytałam z kpiną w głosie.
-Na razie dziewczyna, ale teraz ważniejsze jest twoje zdrowie.
-Nie boisz się, że zadzownię do niej i powiem o tym, że jej kłamiesz? A jej się nie spodoba, że byłeś ze mną, a nie z twoim ojcem.
-Nie boję się, Mari wiem, że jesteś do tego zdolna, ale nas już nic nie łączy po za nienawiścią, ale nie pozwolę zginąć osobie którą kiedyś kochałem. - kochałem, czas przeszły. No cóż. Ale przecież.... Wtedy do mnie dotarło jego pierwsze słowo po przebudzeniu się to było kochanie. Dlaczego? Z jakich przyczyn nazwał mnie tak? Przecież kocha Kagami? Coś jest nie tak..../////
Hej, to znowu ja, tak to już drugi rozdział wczoraj był jedne dzisiaj drugi, ale nie bylam w stanie się powstrzymać, aby tego nie napisać. Ciąg dalszy będzie tez ciekawy do końca nie mam pomysłu jak on wyjdzie, ale mam nadzieję, że się spodoba.Pozdrowienia ode mnie
i
miłego dnia/nocy
💖💜💙😊
CZYTASZ
Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~
FanfictionHistoria o nastolatce Marinett Dupain-Cheng, która przyjeżdża do Paryża. Nie była to jej decyzja, a jej rodziców. Co stanie się jak zbuntowana i pewna siebie nastoletnia dziewczyna zacznie uczęszczać do nowej szkoły, a może nie będzie taka zła? Dzie...