Weszliśmy do klasy. Kagami siedziała na miesju Mari.
-Nie pomyliłaś ławek? - zapytała Mari.
-Nie, akurat czekam na osobę dzielącą ze mną ławkę. Nieziemsko przystojny chłopak....
-I zajętego.
- Serio nie widzię tu jego dziewczyny?
- Nie dziwię się jak osoba niewidoma może coś zobaczyć i bez mózgu.
-pfff- Kagami wstała z miejsca i usiadła w ławce na samym końcu sali.
-Wygrałaś.
- Zgadza się, a watpikes w to?
- Nigdy w to nie zwątpie.
Lekcjie minęły nic już wiecie się nie stało. Marinett poszła do łazienki, a ja czekałem przy jej samochodzie na nią. Ze szkoły wyszła Kagami i Lila. Podeszły do mnie.
-No hej przystojniaku- powiedziała Lila.
-Cześć- odpowiedziałem chociaż nie chciałem przedłużać tej konwersacji.
- Przemyślałeś moja propozycjie?-Zapytała mnie Kagami
-Tak i nie dziękuję nie skrzystam.
- A to przez to że nie chcesz czy, nie możesz?
-Nie chcę.
-Twoja sprawa, ale wiesz jak coś to jestem. - mrugnela do mnie i razem z Lilą odeszły do samochodu.
-Myślałam że się skusisz.-usłyszałem zza plecami.
-Nie potrzebuje takich propozycji jeśli jedna jest zawsze do mojej dyspozycji.- uśmiechnąłem się chytrze do Mari.
-Nie bądź taki pewny.
- A może jestem i mam rację.- potrzedłem do niej i zacząłem całować jej szyję, robiąc na niej malinkę. Mari odchyliła głowę do tyłu dając mi większy dostęp.
-Mówiłem.
-Ja też zamówiłam- odsunęła się odemnie. Sopojrzała na mnie.
- To co teraz ja jadę do mieszkania, a ty do gangu?
- Tak
- No to część.- chciałem odejść do swojego auta, ale coś mnie zatrzymało, a raczej ktoś. Mari pociągnęła mnie ,a nadgarstek.
-Chodź tutaj. - przekręciłem się w jej stronę i stanąłem przed nią. Mari pociągnęła mnie za koszulkę tak, że moje usta opadły na jej. Moje ręce powędrowały na jej biodra, a jej na mój kark. Pocałunek był namiętny. Oderwaliśmy się od siebie po chwili.
- Teraz możesz jechać.- dostałem jeszcze całusa w policzek.
- Tak teraz mogę jechać.- wziąłem jej rękę i pocałowałem jej wieszch. - Do zobaczenia kochanie. - Mari uśmiechnęła się do mnie, poszedłem w stronę mojego samochodu. Usiadłem za kierownicą i ruszyłem w stronę naszego mieszkania wieczór gier, to jest to czego mi potrzeba.
Marinett:
Wsiadłam do mojego samochodu i ruszyłam w stronę domu gangu już po 10 minutach była na miejscu. Wysiadłam na podziemnym parkingu i udałam się do wejścia. No tak kontrola...eh. Westchnęłam.
- Część, my się nie znamy?- skończy kojarzyłam tego gościa.
-Tak stoję tu już przez jakiś czas. Czy mogę w czymś pomóc szefowo?- o kurwa!
-Ja pierdole, w końcu któryś zna się na swojej robocie.
-Nie do końca to pani mnie ostatnio powaliła w wejściu.
-Aha czyli doświadczenie. Okej ja idę stój tu dalej za to, że mnie znasz dostaniesz premie na koniec miesiąca.
-Naprawdę?
-Tak, mam dosyć już tych innych gburów, którzy stoją tu w wejściu i się muszę z nimi użerać. Do puki ja tu żądze masz zapewnioną tą pracę, no chyba, że sam się zwolnisz.
-Dziękuję jestem zaszczycony pani słowami.
-Nie pani, a Queen. Dobrze idę do zobaczenia potem.
-Do zobaczenia.
Weszłam do salonu w bandamce na twarzy, parę chłopaków wiedziało już że ja to ja, ze względu na akcjie związaną z Chloe, ale każdy wiedział, że moja prawdziwa twarz musi pozostać w zapomnieniu, więc nadal zwracali się do mnie Queen of death. Jak już mówiłam weszłam do salonu odrazu mogłam usłyszeć chmurek powitalny w stylu ,,cześć szefowo",odpowiedziałam szybkie hej i usiadłam na kanapie. W salonie znajdował się Luis, Hugo, Harry, Kim i Nino mojego brata nie było tak samo jak Luk. Do nikogo się nie odzywa od tego popołudniowego zajścia pod wieżą Eiffla. Był również Liam, który nawalał się z Kimem na ringu. Spojrzałam na Nino uśmiechał się. Przesiadł się obok mnie.
-Hej jak tam, gdzie Adrien? Tylko mi nie mów że go rzuciłaś bo idiota się na tamte lampił?
-Nie, nie rzuslciłam go jest w domu, przynajmniej tam miał być. Nie wiem co robi.
-No to zaraz się przekonamy.
-Jedziesz do niego?
-No a co?
-Nic zadzwoń co robi jak zajedziesz.
-Okej jak nie zapomnę to zadzwonie...., a Mari, a odwieziesz mnie potem do domu? Wiem powinno być odwrotnie, ale wiesz małe piwno....-uśmiechnał się od ucha do ucha.
-Dobra, bawcie się dobrze.
-Cześć, elo chłopaki.
-Cześć-chłopaki odpowiedzieli Nino. Chłopaki wrócili do oglądania walki. Po 5 minutach Liam wygrał i zszedł z ringu.
-Hej myszko.-podszedł do mnie, aby mnie przytulić.
-Nie, nie Liam jesteś cały spocony będę się przytulać jak się umyjesz.
-Dobra dobra, podasz mi wodę ze stolita- powiedział to zaciągając rękawice.
-Tak proszę.-Dałam mu wodę, a on ją wipił.
-Chodź musimy pogadać.
-Okej.
-Luis łap!...-rucił rękawice Luisowi. Zaczęliśmy iść w stronę biura.- Bo jest sprawa.
-Jaka?
-Muszę na 2 tygodnie wyjechać do Nowego Yorku.
-No okej i co z tego?
-Tylko że ja wylatuje jutro.
-Słucham?!
-Tak Mari jutro, dlatego chciałem się porzegnać i też powiedzieć, że teraz to ty żadzisz sama w gangu, a jak przyjadę to ci pomogę.
-Dobra okej poradzę sobie, ale co się stało?
-Moi rodzice robiął remont i muszę im pomóc z przeprowadzką i przy okazji ich odwiedzę.
-Okej leć ja się wszystkim zajmę.
-Napewno Mari ja wiem, że gang samemu prowadzić przez 2 tygodnie to dla ciebie nic trudnego, ale widzę co się dzieje.
-Co się dzieje?
-Kim chodzi jak w jakimś amoku, Nino mówi ciągle o tych laskach, nie ma z tobą Adriena co się dzieje?
-Liam naprawdę nic się nie dzieje, Adrien jest w domu z Nino pewnie chleją piwo. Kima mam gdzieś może 5 razy dziennie spać z każdą z nich mam to gdzieś. Wszystko jest okej możesz spokojnie jechać, ja się wszystkim zajmę, jak coś to będę dzownić, ale to już tylko w krytycznych sytucjach.
-A jakie to są krytyczne?
-Takie jak rozpad gangu, ale ma nadzieję że do tego nie dojdzie.
-Ja też nie- zaśmiał się.-Przystulisz się do mnie ostatni raz przed moim wyjazdem?
-Dobra zrobię to dla ciebie.- Przytuliła się do Liama i dostałam całusa w głowę.- dobra ja lecę zobaczyć jak tam chłopaki. Mam nadzieję, że się strasznie nie upili.
-Oby.- przytuliła Liama i wyszłam z biura. Poszłam do garażu żegnając się z ochroniarzem przed wejściem. Weszłam do samochodu i ruszyłam w stronę naszego mieszkania. Po 10 minutach była już na miejscu. Wyjechałam na nasze piętro i otworzyłam karta drzwi. Weszłam do mieszkania i już od wejścia udało mi się usłyszeć śmiechy. Weszłam do salonu.
Chłopaki siedzieli i grali w jakąś strzelankę na stoliku kawowym stało już 3 butelki, które były puste i 2 pełne. Szczerze to myślałam że będzie gorzej. Położyłam na wyspie kuchennej torbę co zorbiło trochę hałasu.
-O kochanie jesteś przyjdziesz do nas?
-Tak już idę- Podeszłam do Adriena i usiadłam na jego kolanie.
-Mari a możesz zejść zasłaniasz mi i zaraz przegram.- No tak gra ważniejsza odomnie.
Nic nie mówiąc zeszłam z jego kolana wzięłam torbę i zaczęłam wchodzić po schodach.
-Nino jak skończycie to możesz się położyć w pokoju gościnnym wszystko co potrzebne znajdziesz w szafkach.
-Okej.....szybko drugie piętro!....-weszłam na górę, gdy tylko znalazłam się w naszej sypialni rozebrałam się z ubrań, przebrałam w piżamę i poszłam do łóżka. Zanim zasnęłam myślałam dużo nad sprawami z tego dnia. Nowe osoby, które jednym czynem mogą zniszczyć wszystko, wyjazd Liama no i Adrien który najpierw woła mnie do nich, a potem wręcz mówi żebym sobie poszła. Nie wiedziałam kiedy zasnęłam....//////
Cdn.
![](https://img.wattpad.com/cover/281203960-288-k149935.jpg)
CZYTASZ
Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~
FanfictionHistoria o nastolatce Marinett Dupain-Cheng, która przyjeżdża do Paryża. Nie była to jej decyzja, a jej rodziców. Co stanie się jak zbuntowana i pewna siebie nastoletnia dziewczyna zacznie uczęszczać do nowej szkoły, a może nie będzie taka zła? Dzie...