73. Amelia cz. 2

111 7 91
                                    

- Tak myślałem.
-ŻE CO PROSZĘ!? JA MAM BRATA!- to się porobiło. - JAK MI TO MAMO WYTŁUMACZYSZ?!
-To długa historia.
-Przez 17 lat mówiłaś mi, że mój ojciec nie żyje mam tylko ciebie, a teraz okazuje się, że mam ojca i jeszcze do tego brata! Jak mogłaś przede mną to ukrywać!
-Nie chciałam! To było najlepsze wyjście.
-NAJLEPSZE WYJŚCIE! ZAWSZE CI MÓWIŁAM, ŻE CHCIAŁAM MIEĆ BRATA I MIAŁAM GO TYLKO O TYM NIE WIEDZIAŁAM.
-Ameilio uspokój się - powiedziałem to chociaż wiedziałem, że się nie uspokoi.
-Liam przestań. - wstałem i podszedłem do niej. Spojrzałem w jej oczy.
-Uspokój się.
-Jak mam się uspokoić jeśli ona ukrywała przed mną mojego brata i ojca?! - staliśmy kilka centymetrów od siebie. Był ode mnie niższa dlatego spoglądałem w dół, a ona zadzierała głowę do góry. Położyłem swoją dłoń na jej ramieniu.
-Twój ojciec nie jest najlepszym człowiekiem. Jednam myślę, że brat ucieszy się jeśli cię pozna.
-Ona nie może tam jechać, nie może jechać do Paryża.
-Dlaczego? Dlaczego tam nie mogę jechać?
-Bo to nie jest takie proste. Gdy Adrien się urodził, wszystko było idealnie. Miałam męża dziecko, myślałam, że nic złego już mnie nie spotka. No i nie spotkało do czasu jak Adrien skończył dwa latka. Gabriel twój ojciec zmienił się w przeciągu trzech miesięcy stał się zimny, oschły szczególnie jeśli chodziło o mnie. Któregoś dnia uderzył mnie, a ja stwierdziłam, że to koniec. Któregoś dnia spakowałam siebie i Adriena. Chciałam wyjechać od tego potwora, jednak on wniósł sprawę o rozwód oskarżając mnie o rozpad naszego małżeństwa. W sądzie miał najlepszych prawników, wygrał sprawę zabierając mi Adriena. Wiedziałam, że nie mogę ci zrobić, więc z bólem serca wyjechałam do Nowego Yorku i wtedy dowiedziałam się, że moje pogorszenie zdrowia nie wynikało z konfliktu z mężem. Byłam po prostu w ciąży. Za pięć miesięcy urodziłaś się ty słońce. - popatrzyła na Amelię przez zapłakane oczy. - widziałam Adriena w gazetach. Nawet kiedyś pokazałam ci jedną z nich. Powiedziałaś, że jest bardzo przystojny i pewnie ma super życie.
-Pamiętam to. To ten blondyn na okładkach gazet, które czytałaś?
-Tak, to twój brat Adrien Agrest. Liam znasz mojego syna?
-Oj aż za dobrze Pani Agrest.
-Jaka Pani Agrest nie jestem jeszcze taka stara. Emili mój drogi.
-Dobrze Emili. Jak chcesz mogę ci opowiedzieć o synu, ale czy nie lepiej spotkać się z nim osobiście?
-Dopóki mieszka z ojcem, nie mogę się z nim widywać.
-No i chyba dobrze się składa, bo kupił mieszkanie i wyniósł się od ojca jakiś czas temu, nie wspominam tego jakoś dobrze, ale no jednak. - Jej oczy rozszerzyły się.
-Wiedziałam, że mój syn przejrzy na oczy i wyniesie się od tego gbura.
-No tylko może być problem, bo on myśli, że nie żyjesz.
-Oh to wszystko przez Gabriela. Wiedziałam, że tak powie. - wstała z fotela.
-Bo ty zrobiłaś mamo tak samo. - Amelia spojrzała na swoją matkę.
-Wiem przepraszam, chciałam cię po prostu chronić.
-Rozumiem, nie mam ci już żalu o to. Liam powiedź jaki on ma charakter, mój brat?
-Twój brat to totalne dziecko, a przynajmniej taki był do póki się nie zakochał.
-Moment, to on ma dziewczynę? - zapytała Emili.
-Dziewczyny to on zmieniał jak skarpetki, ale w końcu zakochał się i trochę się pozmieniało.
-Muszę ją poznać.
-No i tu będzie problem.
-Dlaczego? - Amelia tym razem.
-Bo są raczej w stosunkach wrogich do siebie. No i ona mówi, że go nie kocha. A on chodzi teraz z totalnym pustakiem zwanym Kagami.
-Dobra rozumiem, trzeba będzie mu wybić tamtą z głowy. - upartość Emili, może im pomóc.
-Co wy na to aby jutro polecieć do Paryża? - spojrzały na siebie.
-Myślę, że Amelia mi nie odpuści. Więc tak polecimy jutro.
-No i super ja jeszcze jutro muszę rano iść do szpitala, a potem ściągnę tu mój prywatny samolot i polecimy do Paryża.
-Liam ja rozumiem, ale my nie mamy aż tyle pieniędzy, aby zapłacić ci za ten przelot.
-Emili, nie musisz mi płacić za nic.- no chyba, że chcesz wydać mi swoją córkę to będzie idealna zapłata. Jej serce to coś bezcennego.
-Dobrze to ja będę się już zmywał.
-Nie! Zostań! Znaczy, po co masz się teraz kręcić po mieście i szukać hotelu, jak możesz zostać u nas. Nasz dom jest spory. - znowu te cudowne rumieńce zakłopotania na jej twarzy.
-To prawda zostań. Ja mam jeszcze kilka pytań, Amelia pewnie też.
-Nie chce być niegrzeczny, dlatego zostanę. Jak mógł bym odmówić tak ślicznym blondynkom. - powiedziałem z chytrym uśmieszkiem.
-Chodźmy do mojego pokoju mam do ciebie wiele pytań o mojego brata.
-Amelio nie za męcz Liama. Jak coś jestem na dole.
-Ta, nie za męczę. - weszliśmy schodami na górę, a następnie do pokoju po prawej stronie.
Była to duża stylowa przestrzeń. Jej pokój był w odcieniach bieli. Gdzie nie gdzie można było zobaczyć różowe dodatki. Na środku stało duże łóżko. Prosto przed mną widać było balkon i duże okna. Ściana po prawej stronie kryła dwie pary drzwi, natomiast po lewej stronie na tej samej części gdzie były drzwi wejściowe była jej toaletka i biurko. Wszystko wyglądało bardzo dobrze.
-Jak ci się podoba? - zapytała.
-Jest bardzo, ładny.
-Też tak sądzę, moja mama zna się na rzeczy.
- To widać. - usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok. Usiadłem i spojrzałem obok niej.- jakie masz pytania?
-Chciała bym wiedzieć coś więcej o moim bracie jeśli mam go jutro zobaczyć to chcę chociaż trochę faktów o nim. Powiesz mi kto jest jego wybranką.- spojrzała na mnie wzrokiem tak przesłodzonym, że nie mogłem się oprzeć.
-No dobrze, ale to tajemnica i nie wiem czy do siebie wrócą.
-Jasen nikomu, ani słowa.
- Rozmawiałaś z nią.- myślała przez chwilę, a potem otworzyła bardzo szeroko oczy i wpatrywała się we mnie.
-Nie gadaj, Queen of death. Przecież on nie ma u niej szans.
-A jednak. Miał się oświadczyć.
-I ona powiedziała, że się zgodzi?
-Nie doszło do zaręczyn.
-Ale ona przecież się nie zakochuje. Ona jest inna twarda i nigdy nie spojrzała by na zwykłego chłopaka.
-Amelio, znam Queen od bardzo dawna. Ona też jest człowiekiem ma uczucia. Kiedy twój brat został ranny. Siedziała pod salą w której on leżał i wypłakiwała sobie oczy. Po czym teraz mówi, że go nienawidzi i go nie kocha. Co jest najśmieszniejsze, jesteś jej fanką. Ale wiesz, że jeśli oni się zejdą. Może nawet pobiorą to nie będziesz tylko jej fanką, a również jej rodziną. Co sprawi, że nikt, absolutnie nikt nie będzie mógł cię tknąć. Włos z głowy ci nie spadnie. Co mogę ci przyrzec już teraz, bo ja na to nie pozwolę. - patrzyła na mnie. Jej ręka dotknęła mojej, przez co moje ciało się spięło. Dreszcz przeszedł po moim kręgosłupie.
-Dziękuję. - jej twarz zaczęła zbliżać się do mojej. Byliśmy od siebie oddaleni o bardzo małą odległość. Jej nos stykał się prawie z moim. A ja tylko pragnąłem złączyć nasze wargi ze sobą. Nie czekałem długo jej wargi opadły na moje, łącząc się w delikatny pocałunek. Odsunęła się ode mnie. Na jej policzkach widniał ten przesłodki czerwony kolor.
-Przepraszam.....- powiedziała spószczając głowę w dół i chowając twarz w dłoniach.
-Uwielbiam jak się rumienisz. - delikatnie zabrałem jej dłonie. Podniosłem jej podbródek do góry, aby spojrzała na mnie. Rumieniec nie schodził z jej twarzy. Jej wzrok spotkał się z moim. - Nie masz za co przepraszać.
-Mam bo nie wiedziałam czy tego chcesz.- odparła. Moja dłoń nadal była przy jej twarzy. Przysunąłem się do niej i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek.
-Teraz już wiesz?- pokiwała głową. Zabrałem swoją dłoń.
-W tym momencie skradłeś mój pierwszy pocałunek. - spojrzałem na nią.
-Mam nadzieję, że tego nie żałujesz?- pokręciła głową.
-Nie. - uśmiechnąłem się do niej. Delikatnie pocałowała mnie w policzek. - Dziękuję, że jutro poznasz mnie z bratem zawsze chciałam go mieć. Aby móc się komuś wyżalić z problemów. Aby powiedzieć komuś to co czuję.
-A przyjaciółka?
-To było tylko drobne....
-Kłamstwo?
-Tak.- spuściła głowę znowu w dół. - W szkole nikt mnie nie lubi. Każdy śmieje się ze mnie. Często jest tak, że wychodzę z domu i spotykam ludzi ze szkoły. Mówią, że jestem dziwna i szalona. - jej głos się załamywał.
-Chodź przejdziemy się. - zaproponowałem. Ona kiwnęła głową. - opowiesz mi wszystko. Chcę abyś nie męczyła się z tym sama.

Po chwili staliśmy już przed jej domem. Amelia stwierdziła, że udamy się do parku niedaleko jen domu. Szliśmy w ciszy, jednak nie była ona niezręczna. Po pięciu minutach przed nami ukazał się ogrodzony teren z masą drzew i krzewów.
-Chodź, pokażę ci moje ulubione miejsce.- wzięła mnie za rękę.
-Dobrze.
Usiedliśmy na zielonej ławce przed wielkim stawem.
-Więc mów.
-Można powiedzieć, że jestem pośmiewiskiem szkoły. Jestem wyśmiewana, wyzywana, wszyscy jak tylko mnie widzą mówią, że jestem powalona. Wiele razy cierpiałam z tego powodu. Chciała bym być taka jak Queen. Ona umie się obronić, ma znajomych. Wszyscy ją uwielbiają, ciebie też. Mówiąc, że nie jesteś moim idolem trochę kłamałam. Jesteś nim, ale nie w tym znaczeniu. Eh... podobasz mi od dwóch lat. Jestem w tobie zakochana od piętnastego roku życia. Teraz pewnie mnie wyśmiejesz i powiesz, że nie zasługuję na takiego super.....- uciszyłem ją. Usiszyłem ją pocałunkiem.
-To ja nie zasługuję na ciebie Amelio.
-To nie jest prawda. Ty masz wszystko ja jestem nikim.- chciałem coś powiedzieć jednak przerwały mnie śmiech za moimi plecami. - o nie to oni.
-Kto?
-Lidzie z mojej szkoły. - Amelia skuliła się.
-Pokaż mi jaka jesteś.- po tych słowach grupka ludzi znalazła się tuż obok nas.
-O siema niezdaro, co tam u ciebie. - Nie patrzyli na mnie tylko na nią.
-Odczep się James. - mruknęła na co chłopak prychnął.
-Po co jak mogę mieć ubaw z niczego. Bo wiesz jesteś niczym. - pozostali zaśmiali się, a ja gotowałem się z wściekłości.
Ten cały James był niższy ode mnie był brunetem i widać, że był rozpieszczonym bachorem. Obok niego stała brunetka wyglądała jakby wyszła z burdelu. A z nimi byli jeszcze dwójka chłopaków i jedna dziewczyna.
- Weź sobie odpuść, co ja ci takiego zrobiła.- znowu to cyniczne prychnięcie.
-Żyjesz to mi zrobiłaś. - to były słowa które wpłynęły na mnie jak ogień. Nie wachałem się przywaliłem mu prosto w szczękę. Chłopak zatoczył się, a potem upadł na ziemie. Wszystkie oczy zwrócone były na mnie.
-To jest kurwa ostatni piepszony raz jak do niej tak powiedziałeś. Jeszcze raz usłyszę od niej, że spojrzałeś na nią krzywo.
-Co mi zrobisz? - wstał otrzepując się z nosa leciała mu krew.
-James.- odezwała się brunetka która stała obok niego.
-Czego?! - warknął
-To on.
-Moment co? - założyłem ręce na swoim torsie. Spojrzałem na Amelię. Siedziała na ławce i nie wiedziała co się dzieje. Wyciągnąłem do niej dłoń. Wstała, a ja przyciągnąłem ją do swojego bok. Moja dłoń wylądowała na jej tali.
-Kim ty jesteś? - zapytał zdziwiony. Zaśmiałem się.
-Stary to jest Liam. - powiedział któryś z chłopaków.
-Strzał w dziesiątkę. - odparłem.
-Chyba sobie żartujesz? Liam, dogadamy się. - uśmiechnął się trzymając pod nosem chusteczkę od brunetki.
-Przeproś. - warknąłem.
-Mam ją przepraszać? Chyba sobie kpisz kim ona jest, że mam ją przepraszać?
-Mam serio ci powiedzieć kim jest? - widziałem jak przełyka ślinę na moje słowa. Westchnął.
-Amelio Agrest przepraszam cię za wszystko co ci zrobiłem.- wyjęczał.
-Przyjmujesz skarbie przeprosiny? - zapytałem, nie widziałem jeszcze bardziej zdziwionych ludzi.
-Chyba, tak.
-No to mamy wyjaśnione.- cmoknąłem blondynkę w głowę. - Nie chcę widzieć przy niej. Jeszcze raz taka akcja będzie miala miejsce, a twoja buźka nie będzie taka śliczna. Od teraz traktujesz ją jak boginię, którą zresztą jest. W szkole masz rozpowiedzieć, że nie można jej tknąć, a jak dowiem się, że spadł jej włos z głowy, przez ciebie. Jestem w ciągu dziesięciu minut pod twoim domem. Uwierz, że sam nie przyjadę, a ty cało z tego nie wyjdziesz. Rozumiemy się?
-Tak
-No, jeszcze ktoś ma coś do Amelii lub do mnie? - wszyscy po kręcili głowami.
-Więc my spadamy. Milo było poznać.
-Cześć.- mruknęła Amelia.
Odeszliśmy od nich alejką w stronę jej domu.
-Dziękuję.- powiedziała Amelia wtulając się w bok mojego torsu. Pocałowała mnie w policzek.
-Takie podziękowania, mogę dostawać codziennie. - stanąłem i spojrzałem na jej oczy. Stała centralnie przed mną. Jej oczy lśniły. Były nadal wilgotne od łez. - Od teraz twoje życie się zmieni. Nie dam cię skrzywdzić. Czy nadal jesteś we mnie zakochana? - zapytałem.
-Absolutnie.
-To dobrze się składa, bo ja chyba też się zakochałem. - Nie zdążyłem nic więcej powiedzieć. Jej wargi złączyły się z moimi. Wtedy już wiedziałem, że zakochałem się w niej do szaleństwa.

/////
Hej, dwie części poświęcone Liamowi i Amelii, wydaje mi się, że są spoko. Chociaż spędziłam sporo czasu, aby napisać je. Mam nadzieję, że się podoba.
Widzimy się niedługo.

Pozdrawiam serdecznie.
Miłego dnia/nocy.
☺️💖💜💙

Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz