80. Tam gdzie wszystko się zaczęło...

283 12 171
                                    

Adrien:

Ból głowy towarzyszył mi, przy przebudzeniu. Mój organizm zaczął wracać do normalnej postaci. Poczułem uścisk na nadgarstkach. Byłem przywiązany do krzesła, moje usta były zaklejone taśmą. Otworzyłem oczy, pomieszczenie było ciemne, jedyne okno jakie tam dostrzegłem było zabite deskami. Dotarło do mnie wszystko co się wydarzyło. Po rozmowie z Kagami poczułem ogromny ból głowy, byłem pewny, że ktoś musiał mi sprawić tak ogromny ból. Upadłem na ziemię, a potem nie czułem już nic. Straciłem przytomność, jednak nie wiem dlaczego jestem teraz tu, a nie na tamtym moście.

Do moich uszu dotarły dźwięki głosów, które dochodziły za drzwi. Przysłuchiwałem się im jednak nie byłem w stanie wyłapać tej rozmowy. W pewnym momencie stały się głośniejsze, ich sens nadal nie był mi znany, jednak wiedziałem, że zmierzają w moim kierunku. Na moim nadgarstku nadal tkwiła bransoletka, nacisnąłem przycisk i miałem nadzieję, że chłopaki nie znienawidzili mnie na tyle, aby mi nie pomóc. Drzwi otworzyły się. Weszła do pomieszczenia jakaś osoba jej następnym krokiem było zapalenie światła, które wypalało mi oczy. Minęła minuta zanim moje oczy przyzwyczaiły się do sztucznego światła. Otworzyłem powieki i ujrzałem.......Kagami. Uśmiechała się parszywie, jej wygląd nie zmienił się od naszego spotkania nad mostem.

-O nie śpisz kochanie. - powiedziała to takim głosem, że samo w sobie brzmiało to okropnie. Podeszła do mnie i ściągnęła z ust taśmę.

-Czego chcesz?! - zapytałem, mój głos był bardziej zachrypnięty niż mój naturalny. W moich ustach miałem pustkę, a gardło niemiłosiernie błagało o chociaż kropelkę jakiegokolwiek płynu.

-Ciebie misiu, tylko i wyłącznie ciebie.- znowu ten uśmiech. Nienawidzę tej kobiety jest okropna, najlepiej było by jakby zdechła. Nie zdziwił bym się jakby to ona zabiła Mari, ale to jest nie możliwe, Mari nigdy nie dała by się zabić takiej osobie. Nino miał rację Kagami nie dorasta Marinett do pięt. Teraz jej nie ma, chłopaki mnie nie uratują, jeśli wiedzą, że ona nie żyje, będą organizowali jej pogrzeb. Niech ona mnie zabije, tak będzie najlepiej. Trafię do świata, w którym nikt nie rozdzieli mnie z Mari.

-Nie jestem twój, dlaczego tu jestem?! - podniosłem ton głosu.

-Jesteś tu bo tak chcę, a bez Marinett nikt cię nie uratuje. Mój człowiek widział jak przystawia sobie broń do skroni. Słyszał jak pada strzał. - Ona na prawdę nie żyje, a ja nic z tym nie mogę zrobić. Tak bardzo bym chciał jeszcze raz jej powiedzieć co do niej czuję. Usłyszeć jej głos i to jak wypowiada moje imię. Chciałbym, żeby zabrała moje serce, które i tak należy do niej. Moje oczy zaszły łzami, którym nie pozwoliłem wypłynąć. Nie mogłem pokazać, że boli mnie to aż tak bardzo. Podniosłem do góry głowę.

-Jesteś potworem! Suką bez granic, to co robisz jest chore! Zabij mnie i miejmy to już z głowy! - krzyczałem

-Nie tak prędko, najpierw musisz kogoś poznać. - uśmiechnęła się sztucznie.

Podeszła do drzwi i wyszła przez nie. Kogo miałbym poznać? Nie mam pojęcia co ona robi, ale wiem, że nie skończy się to dobrze. Drzwi utworzyły się, a do pomieszczenia wszedł na pozór zwykły chłopak. Jednak gdy przyjrzałem się mu uważnie wiedziałem, że coś jest z nim nie tak. Szare, wręcz białe tęczówki, które odznaczały się razem z jego bladą karnacją. Ciemne włosy i szczupła sylwetka. Chłopak był raczej z tych, którzy nie dbali o pobyt na siłowni. Miał na sobie białą koszule, która była włożona w jego czarne jeansy. Podwinięte rękawy koszuli i zawiązany pod szyją krawat nadawał mu pewności siebie. Kim był, nie wiem, jednak trzymana przez niego w dłoni broń nie wskazywała nic dobrego. Wszedł do pomieszczenia powoli z podniesioną głową.

Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz