Adrien:
Jej słowa odbijały się ehem w całej mojej głowie ,,Gdzie jest mój Adrien?" Sam nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Patrzyłem na ten zapłakane oczy. Na jej policzkach pojawiły się mokre ślady od łez płynących po nich strumieniami. Nienawidziłem sytacji kiedy ona płakała przeze mnie. Czułem piekący policzek, jednak wiem, że to co powiedziałem był bardzo głupie i nie rozsądne. Zasłużyłem na ból. Między nami panowała cisza. Znam ją i wiem, że jakby tylko mogła wstała by i wyszła, jednak ból nie pozwalał jej na wiele.
-Mari .......
-DO CHOLERY MÓWIŁAM, ŻEBYŚ TAK NA MNIE NIE MÓWIŁ! Nie jestem już twoją dziewczyną więc się naucz do mnie mówić po imieniu lub po przezwisku! Nie jesteś dla mnie nikim ważnym więc przestać tak mówić jak cię o to prosiłam! - Nie powiem jej słowa bolały, bardzo bolały. To nie jest tak, że z dnia na dzień przestałem ją kochać, jednak próbuję sobie to wmówić, aby bylo mi łatwiej się z tym pogodzić. Ona po prostu nic do mnie nie czuje.
-Dobrze, jak sobie życzysz. Wiem, że to było głupie, przepraszam. - Tylko jej potrafiłem przyznać rację.
-Głupie? Ty siebie słyszysz, to było podłe, jak możesz w ogóle tak się zachowywać, dlaczego?!
-Dlaczego?! Dla tego, że miałaś to wszystko w dupie! Masz wyjebane na mnie, na naszą relację! To wszystko było tylko dla kasy, a ty masz czelność pytać jak mogę to zrobić ?! Nie spodziewałem się tego po tobie, że tak bardzo dobrą aktorką jesteś! Zniszczyłaś wszystko, zniszczyłaś mnie!
Marinett:
Patrzył mi w oczy.
Nie wiesz kochanie jak bardzo dobrze potrafię kłamać.
Chciałabym bardzo powiedzieć prawdę, jednak jak na razie bardzo dobrze mu idzie wiara w te kłamstwa.
-Ciesz się, że poznałeś prawdę teraz, a nie za jakiś czas kiedy na prawdę byś się we mnie zakochał - warknęłam z zaciśniętą szczęką.
- Ty chyba nie wiesz, że ja już byłem zakochany w tobie. Było mi powiedzieć przed twoim wyjazdem, a nie udawać jakąś głupią wizytę u lekarza. Było nie siedzieć w tym mieszkaniu przez cały tydzień, tylko powiedzieć mi od razu, że to koniec! Było nie piepszyć się ze mną na tej kanapie i w 10 innych miejscach! Twoje mówienie teraz, żebym się nie zakochiwał jest trochę nie na miejscu.
-Nie moja wina, że takie rzeczy ruszają cię tak bardzo. Czyli Kagami też jest twoją miłością życia, skoro piepszyłeś się z nią? - każde słowo wypowiedziane bolało coraz bardziej.
- NIE SPAŁEM Z KAGAMI ! Rozumiesz, nigdy jej nie dotknąłem w taki sposób! - bo mu uwierzę.
-Takie kłamstwa możesz sobie wciskać swojej laluni, nie mi.
-Ugh, ty w ogóle mnie nie słuchasz. Ale po co ja ci się w ogóle tłumaczę! Masz mnie za nikogo, zs pierdolonego idiotę!
-Czyżby? Nie wiesz co o tobie myślę.
- Sama tak powiedziałaś, że jestem dla ciebie nikim, powietrzem. Nie obchodzę ciebie i masz mnie gdzieś....- zamilkł jego wzrok powędrował w stronę ciemnego ekranu. Czy tak na prawdę było? Czy uważałam go za takiego? Czy uważałam, że nie istnieje? Znałam odpowiedź na te pytania i zdawałam sobie z tego sprawę. Niczego tak bardzo nie zatajałam jak odpowiedzi na nie. Jednak bez tego jemu będzie łatwiej.Liam:
Obudziłem się na jakimś miękkim łóżku. Gdzie ja kurwa jestem? Przeciągnąłem się. Otworzyłem powieki. Podniosłem się do siadu i rozejrzałem po pokoju, w którym właśnie się znajdowałem. Dom Mari. Wstałem i zszedłem po schodach. Usłyszałem głośne śmiechy z salonu. Poszedłem tam, a następnie otworzyłem szerzej zmęczone oczy.
-Co wy do kurwy robicie? - spytałem chłopaków, który siedzieli i oglądali jakiś beznadziejny film SF (Science fiction). Każdy z nich leżał pod kocem, a na stoliku kawowym stały butelki z wodą. Hugo leżał na Nathanielu, a reszta rozwaliła się na fotelach kanapie, a nawet podłodze, patrząc na Kima który miał wszystko gdzieś leżąc na dywanie pod puchowym kocem.
-Oglądamy film. Dołączysz ?- zapytał Nino.
-Nie, chyba nie. Macie coś na ból głowy, bo zaraz chyba zejdę jak czegoś nie wezmę?
-Masz- rzucił mi Hugo tabletki przeciwbólowe.
-Wybraliście pół paczki ? - zapytałem patrząc na zawartość opakowania.
-Tak, polecam do tego wodę.- Rzucił Patrick, który nie patrząc na mnie oglądał dalej film.
- Dzięki. - wziąłem butelkę stojącą na wyspie kuchennej i wypiłem z niej połowę zawartości tym samym połykając tabletki. Doszło do mnie wibrowanie mojego telefonu z przeszklonego stolika.
- Twój telefon dzwoni już chyba dziesiąty raz, to twoja mama. - Mówi Luis kiedy ja podchodzę i biorę urządzenie. Naciskam zieloną słuchawkę i przystawiam telefon do ucha.
-Tak, mamo?
-Wreszcie odebrałeś. Twój ojciec złamał sobie rękę spadając z drabiny dzisiaj nad ranem, gdy wymieniał żarówkę. Lekarze mówią, że to nic poważnego i że wszystko z nim w porządku. Jednak on twierdzi, że ten uraz spowodował pęknięcie jakiejś poważnej kości i mówi, że umiera. Chce cię widzieć, a ja proszę, abyś przyjechał, bo już nie jestem w stanie mu przetłumaczyć, że jemu nic nie jest i dramatyzuje. Proszę cię przyleć pierwszym samolotem do Nowego Yorku i wytłumacz swojemu ojcu, że nie umiera, a to głupie złamanie. - Westchnąłem.
- Ja... przylecę jak najszybciej, będę mógł - wypowiedziałem się
-Piłeś? - zapytała mnie mama. Jak zawsze wie wszystko.
-Nie, to znaczy tak, znaczy nie dzisaj, dzisiaj nie piłem, tylko wczoraj, a teraz mam kaca.
-Oh dziecko. Jak przylecisz to porozmawiamy.
-Dobra, najpóźniej jutro będę.
-Dobrze, kocham cię. Do zobaczenia.
- Ja ciebie też, do zobaczenia. - rozłączyłem się. Przetarłem ręką twarz. Trzeba ruszyć dupę.
- Wylatujesz do Nowego Yorku ? - zapytał Luis.
-Tak, zaraz kupię bilet. Muszę znaleźć Mari. - wybrałem jej numer jednak jedyne co usłyszałem to sygnał, który zakończył się pocztą głosową. - Kurwa. - Ja rozumiem, że może mieć lekcje, ale bez przesady. Dobra zadzownię do Adriena. Wybrałem jego numer i czekałem na jaki kolwiek odzew.
Adrien:
Marinett chciała coś powiedzieć jednak w pokoju rozszedł się dzwięk mojego telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz.
-O zobacz twój kochaś do mnie dzwoni. Jaki zbieg okoliczności. - prychnąłem.
-Przestań. - Powiedziała cicho i niewyraźnie. Nie komentując jej wypowiedzi odebrałem telefon.
-Tak?
-Mari jest w szkole, możesz jej przekazać, aby odebrała ode mnie telefon ?
-Ty chyba sobie żartujesz, nie jestem żadnym listonoszem do roznoszenia takich informacji. Po za tym nie ma jej w szkole, tak samo jak i mnie.
- Moment co? Jak to nie ma jej w szkole ? - było słychać to zdziwienie w jego głosie. - To gdzie ona jest? - przez chwilę miałem myśl, aby po prostu mu odpowiedzieć, ale przyszło mi do głowy coś lepszego.
- Jest ze mną w moim mieszkaniu właśnie się piepszyliśmy, ale nam przerwałeś. Więc z łaski swojej nie zawracaj mi dupy, bo mam lepsze zajęcia niż gadanie z chłopakiem laski, którą mam zamiar piepszyć. - rozłączyłem się. Rzuciłem telefon na drewniany stolik przedemną. Spojrzałem na Mari.
Marinett:
Kurwa, nie wierzyłam w to co powiedział. Co to miało być do jasnej cholery. Moje oczy powiększyły się do nie naturalnych rozmiarów.
-Co to maiło być ? - tylko tyle zdołałam z siebie wydobyć...////
#polsat
Witam ponownie w tym dniu to kolejny rozdział dzisiaj, trzeciego nie będzie, raczej.
Pozdrawiam
Miłego dnia/ nocy
☺️💜💙💖
CZYTASZ
Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~
FanficHistoria o nastolatce Marinett Dupain-Cheng, która przyjeżdża do Paryża. Nie była to jej decyzja, a jej rodziców. Co stanie się jak zbuntowana i pewna siebie nastoletnia dziewczyna zacznie uczęszczać do nowej szkoły, a może nie będzie taka zła? Dzie...